***Lys***
Stałem przed grobem, wylewając dwa wodospady łez. Nie mogłem, ani nie chciałem uwierzyć, że jej już nie ma. Że nigdy nie poczuję na ciele jej jedwabistego dotyku, nie zasmakuję jej kuszących ust. Nie ujrzę ciepłego, czasem figlarnego uśmiechu, nie spojrzę w jej duże, brązowe oczy. Już nigdy…
Miało być tak pięknie… Mieliśmy przyjechać do domu z naszą małą córeczką, chciałem się oświadczyć, a po jakimś czasie z zachwytem patrzeć na białą, bajkową suknię…
„Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Nicolą Stivens i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe”. Wpatrzony w jej uśmiechnięte i radosne oczy, miałem wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej, by potem usłyszeć z jej ust to samo. Na koniec urzędniczka miała przypomnieć nam o obrączkach, czyli o świadectwie naszej miłości. A to nie będzie mi dane…
Słowa lekarza sprzed kilku dni wciąż odbijały się w mojej świadomości. Oświadczył mi, że zupełnie niespodziewanie wystąpiło migotanie komór. Mówił, że zrobili wszystko co w ich mocy, by ją uratować, ale serca dziewczyny nie dało się pobudzić. Że to bardzo rzadkie następstwo przy porodach i wynosi nawet mniej niż pół procenta. A padło na nią… W czasach, gdy technologia posunęła się do przodu, a naukowcy pracują nad skomplikowanym procesem klonowania ludzi, nie reanimowali z powodzeniem, nie uratowali człowieka. Kobiety, która przebywała pod medyczną opieką lekarzy i matki nowonarodzonego dziecka…
Mała leżała spokojnie w nosidełku, jakby wiedziała, że teraz należy zachować ciszę, by upamiętnić jej mamę. Tak, jak chciała rudowłosa, dziecko miało na imię Xenia. Nie oparłem się jednak nieprzemożonej chęci, aby dać jej na drugie Nicola, po swojej rodzicielce. Z każdym spojrzeniem na tego kilkudniowego brzdąca, przed oczami stawała mi ona. Xenia miała dokładnie takie rysy, jak jej świętej pamięci mama. Potrafiłem kilka godzin patrzeć na to, jak śpi. Tak bardzo wtedy chciałem wziąć moją Nicolę za rękę…
Na cmentarzu nie zostało wiele osób. Matka dziewczyny, ciocia, kilku znajomych. Pomimo tego, że od pogrzebu minęły niemal dwie godziny, oni stali i płakali tak, jak ja. Postawiłem nosidełko na ziemię i kucnąłem, przyglądając się małej twarzyczce. Xenia zaczęła cicho kwilić, a ja przeniosłem swój pusty wzrok na krzyż. Szepnąłem wtedy „kocham cię”, choć wiedziałem, że mnie nie usłyszy. Znów zacząłem szlochać. Głośno i rozpaczliwie. Marzyłem o tym, by choć przez moment na mnie popatrzyła, ale to nie było możliwe…
Została mi tylko Xenia i to dla niej musiałem pozbierać się i żyć dalej, aby dać jej podwójną dawkę miłości. Za siebie i za jej mamę. Rudowłosa chciałaby, aby nasza córka miała udane dzieciństwo i ja muszę jej takowe zapewnić.
Nie ma jej, ale już na zawsze pozostanie w mej pamięci. Nicola – moja ukochana na wieczność…
________________________________________________
Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną od początku, a także tym, którzy dołączyli w trakcie pisania przeze mnie mojego pierwszego bloga.
Cieszę się, że dotrwaliście tutaj do końca. Do smutnego, a zarazem przepełnionego miłością końca. Przyznaję, płakałam, jak go pisałam. Bardzo się przywiązałam do tej historii, do Nicoli i Lysia. Nadszedł jednak czas na zamknięcie ich przygody. Ciężko mi z myślą, że nie będę dalej o nich pisać.
Kolejna sprawa jest taka, że mam do Was prośbę. Bardzo gorąco proszę, żeby KAŻDY, kto przeczytał, skomentował tę ostatnią część. Zróbcie mi taką miłą niespodziankę, zostawcie po sobie ślad :)
Link do nowego bloga pojawi się dokładnie za tydzień, a na nim znajdziecie już krótki prolog. Czekajcie cierpliwie :)
Jeszcze raz dziękuję, że tu byliście. Szanuję to bardzo, a teraz pozdrawiam, życzę udanego tygodnia i... I żegnam się z Wami.