Bonus

Czekając na klienta, uzupełniała dokumenty. Siedziała na obitym skórą fotelu przy dębowym, masywnym biurku, marszcząc nieświadomie brwi. Wysoka, szczupła kobieta, ubrana aktualnie w eleganckie brązowe spodnie, kremową koszulę i czarny żakiet, mająca w zwyczaju wiązanie włosów w maksymalnie ciasny kok – po prostu Eleanor Willen.
Okulary zsunęły jej się na czubek nosa, ale zupełnie tego nie zauważyła, ponieważ z ogromnym skupieniem czytała tekst napisany małym druczkiem. Nic dziwnego, że nie usłyszała stukania do drzwi biura.
- Przepraszam, można?
Kobieta natychmiast spojrzała w tamtą stronę, z uwagą lustrując wzrokiem przybysza od stóp do głów. Był to dobrze zbudowany, wyrośnięty brunet, którego wiek zdradzały jedynie delikatnie oprószone siwizną włosy.
- Naturalnie, zapraszam. Proszę usiąść.
Odczekawszy chwilę, dopóki mężczyzna nie spocznie na krześle, rozpoczęła sprawę.
- Jak poinformował mnie pan telefonicznie, chodzi o kradzież w pańskich sklepach, mam rację?
- Istotnie. Posiadam trzy zakłady jubilerskie, w których, rzecz jasna, zatrudniłem zaufanych pracowników. Jednak najwyraźniej się przeliczyłem. Niespełna miesiąc temu przyjechałem wcześniej, żeby sprawdzić, co się sprzedało, przeliczyć zarobki poprzednich dwóch dni. Okazało się, że utarg z tego okresu zniknął!
- Zgłosił pan tę sprawę na policję?
- Miałem taki zamiar. Nad wejściem usytuowana jest kamera, ponieważ w każdym sklepie zainstalowałem monitoring. Niestety, doszedłem do wniosku, że nagranie z minionej nocy skasowano, nic nie zostało uwiecznione.
- Rozumiem. Postanowił pan nie działać?
- Skradzionych pieniędzy nie było tak wiele, gdyż to najmniejszy zakład z wszystkich trzech. Ot, nieco ponad pięć tysięcy dolarów. Dla mnie to niewielka strata, dlatego nie zareagowałem. Gorzej było tydzień temu, kiedy po raz kolejny spotkałem się z pustą kasą, przyjechawszy przed przybyciem pracownicy i ochroniarza.
- Ile konkretnie skradziono?
- Dwadzieścia i pół tysiąca, czyli zysk z sześciu dni, a to już zrobiło różnicę.
- A monitoring? Dlaczego w tym wypadku nie pójdzie pan na policję?
- Razem z brakiem pieniędzy, znalazłem anonim. Jego zawartość brzmiała mniej więcej tak, że jeśli zgłoszę tą kradzież, prędzej czy później wszystkie sklepy zostaną spalone. Rozumie pani, że nie mogłem pozwolić na tak duże ryzyko, z uwagi na to, jak bardzo prestiżowe są moje wyroby. Wolałem, by śledztwo zostało przeprowadzone potajemnie, bez informacji w mediach. Wydaje mi się, że wtedy szanse na złapanie tego, kto za to odpowiada, zdecydowanie wzrasta. W jednej kamerze, tak jak poprzednio, usunięto materiał. Natomiast w drugiej, ukrytej, jest całe nagranie, a tym samym włamywacz. Niestety, ma na sobie kominiarkę i kaptur, jest niemal nie do rozpoznania.
- Czy strażników zatrudnia pan we wszystkich sklepach?
- Teraz już tak, natomiast wtedy nie było takiej potrzeby, w związku z czym stróż znajdował się tylko w jednym, największym, który właśnie okradziono ostatnio.
- Mam pytanie: jakim sposobem ochroniarz, który powinien kontrolować teren całą noc, nie zawiadomił stróżów prawa, ani nie zainterweniował?
Jeszcze bez otrzymania odpowiedzi, w głowie detektyw pojawiły się domysły i przypuszczenia, których nie mogła przepuścić.


Gabinet w domu pana Holtera utrzymany był w stonowanych kolorach. Wnętrze prezentowało się nadzwyczaj pięknie. Mężczyzna podszedł do ogromnego regału z segregatorami.
- Przykro mi, że musiała pani przyjeżdżać tutaj i marnować swój cenny czas. Niestety nie posiadam w biurze żadnych namiarów na pracowników, ponieważ wszystko przechowuję tutaj.
- Proszę się uspokoić, jeszcze zdążę zdemaskować winnego, albo winnych. Potrzebuję trochę czasu.
- Oczywiście. O, jest. Zaraz pokażę dokumenty.
Wyciągnął teczki.
Poprzebierał kilka kartek, po czym odnalazł potrzebne papiery.
- Doris Maurin to dziewczyna pracująca w tym, który okradziono za pierwszym razem. Zatrudniłem ją trzy lata temu, jest w pełni zaufana. To na pewno nie ona.
- Rozumiem. Jednak lepiej dmuchać na zimne. Pozwoli pan, że postąpię tak, jak będzie najlepiej.
Rozmowę przerwało pukanie do drzwi, które otworzyły się zaraz, a w szczelinie widniała wetknięta głowa.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Kochanie, możemy porozmawiać? To zajmie tylko chwilę.
- Nie widzisz, że mam ważne spotkanie? Ale dobrze, już idę.
Mężczyzna wstał i skierował się ku wyjściu, w którym niedawno znikła kobieta.
- Muszę przeprosić, zaraz wracam. To moja żona, zawsze musi się wtrącić.
- Oczywiście, zaczekam.
Czytając i analizując tożsamości pozostałych sprzedawczyń, przysłuchiwała się małżeńskiej dyskusji.
- Nie ma mowy.
- Ale…
- Ciągle mówisz tylko o pieniądzach, na ubrania, kosmetyki. A ja uważam, że wszystko posiadasz. Nic nie dostaniesz. Wybacz, mam ważną rozmowę, nie chcę tracić czasu.
Kiedy znów pojawił się w pokoju, wznowił dyskusję z detektyw, która już wiedziała, co powinna zrobić.


- Gdy rozliczała pani kasę, wszystko się zgadzało?
- Tak, tak, przeliczyłam pieniądze, a potem zamknęłam je w kasie i wyszłam, zamykając oczywiście sklep. Robiłam to, co zwykle, na pewno niczego nie przeoczyłam. Proszę mi uwierzyć, nie mam nic wspólnego z tą kradzieżą. Nigdy nie posunęłabym się do tego, żeby okraść pracodawcę.
Eleanor przyjrzała się młodej dziewczynie. W oczach tej ślicznej istoty dostrzegła zmartwienie i obawy. Potrafiła oszacować, czy kłamie, czy mówi prawdę. Była pewna – jej rozmówczyni była w pełni niewinna.


- Czegoś nowego się pani dowiedziała?
- Na razie nie chcę niczego roztrząsać, ale powiadomię pana, gdy odkryję ważne fakty i informacje. Teraz muszę przesłuchać pozostałą dwójkę. Są w biurze?
- Póki co, przyszła tylko Boanita, George będzie za godzinę.
- Świetnie. Proszę zamknąć sklep na czas skończenia rozmów, a samemu wracać do domu. Poradzę sobie z wszystkim. Czy nagranie z monitoringu jest już dostępne do obejrzenia?
- Nie, ale na piętnastą będzie. Jeśli zamknięcie będzie najlepszym wyjściem… Najwyżej kilku klientów zostanie odesłanych z kwitkiem.
- Proszę mnie posłuchać, zajmę się sprawą.
Po opuszczeniu sklepu przez Holtera, detektyw weszła do pomieszczenia, gdzie oczekiwała na nią kolejna pracownica.
- Dzień dobry, nazywam się Eleanor Willen. Wie pani pewnie, kim jestem?
- Szef powiedział mi, że mam rozmawiać z prywatnym detektywem, więc domyślam się, że mówił o pani.
- Dokładnie tak. Mogę wiedzieć, co się wtedy wydarzyło?
- Pracowałam jak zwykle do dziewiętnastej. Szef powiedział mi, że nie przyjedzie wieczorem, dlatego zamykałam sama. Rozliczyłam się z tego dnia, utarg jak zwykle wylądował w kasie, którą zamknęłam na klucz, bowiem pieniędzy stanowiły naprawdę sporą sumę. Wyszłam i spotkałam George'a, który właśnie przyjechał do pracy. Pożegnałam się z nim i wróciłam do domu. Kiedy następnego dnia przyszłam, okazało się, że utarg zniknął. Nie wiem, jak to się stało, zostawiłam po sobie wszystko pozamykane. Śladów włamania nie było, to jednoznacznie świadczy o tym, że ktoś miał klucz, jestem pewna.
- A czy, pytam z zupełnej ciekawości, nie posiadasz takiego klucza?
- Czy pani coś insynuuje?
- Nie. Zadaję proste pytanie, proszę odpowiedzieć.
- Tak, mam klucz, ale nie wykorzystałabym go po to, żeby okraść sklep!
- Jak więc pani wyjaśni fakt, że ktoś się włamał?
- Nie tylko ja jestem w posiadaniu klucza. Każdy, kto tylko go ma, mógł wejść do środka. Chociażby George, ochroniarz. Przecież to on pilnował bezpieczeństwa i to pod jego zmianą wszystko się zdarzyło, nie wzięła pani tego pod uwagę?
- W tej chwili to absolutnie nie ważne. Zaraz będę z nim rozmawiać, usłyszę jego wersję.
- Dobrze. Chcę tylko dodać, że nie mam nic wspólnego z tym, co się stało. Wiem, że jestem podejrzana, ale to nie ja. Moja wdzięczność w stosunku do pana Holtera za to, że mogę u niego pracować, nie pozwoliłaby zmarnować takiej szansy.
- Dziękuję. Może pani otworzyć sklep i proszę sprawdzić, czy zjawił się ochroniarz.
- Oczywiście, już idę.



- Może mi pan wytłumaczyć, jak to się stało, że podczas pańskiej straży, zakład został obrabowany?
- Mówię po raz kolejny, że nie mam pojęcia. Cały czas obserwowałem teren, a od kilku dni zaostrzyłem ochronę. Po kradzieży w pierwszym sklepie chciałem bardziej przyłożyć się obowiązkom. Lecz jak widać, to nie wystarczyło. Podejrzewam, że to mogło się stać wtedy, gdy opuściłem na godzinę plac wokół sklepu. Jakaś kobieta poprosiła mnie o wskazanie drogi na komisariat, musiałem jej pomóc. Była roztrzęsiona, widziałem to.
- Czyli w godzinach pracy, ot tak poszedł gdzieś pan. Mam to tak rozumieć?
- To był jedyny moment, kiedy nie było mnie i wtedy zapewne doszło do włamania.
- Jak wyglądała?
- Nie mogę powiedzieć. Wokół panowała całkowita ciemność, jak to w nocy. Nie widziałem nic szczególnego. Tylko tyle, że była dość niska.
- Rozumiem. Nie mam więcej żadnych pytań, wszystkiego się dowiedziałam. Teraz czeka mnie jeszcze wizyta ze zleceniodawcą.
- Bardzo panią proszę, by nie mówiła o tym szefowi. Więcej nie powtórzę tak bezmyślnego zachowania, obiecuję.
- To się dopiero zobaczy, czy nie. Decyzję podejmie mój klient, nie mogę zatrzymać tak istotnej informacji dla siebie. Do zobaczenia.
Wyszła, kierując się prosto do domu właściciela sklepów.
Nacisnęła dzwonek, przez co dał się słyszeć niecodzienny, melodyjny dźwięk sonaty. Detektyw uśmiechnęła się nieznacznie. Drzwi otworzyły się, a stanęła w nich wcześniej widziana kobieta – żona mężczyzny.
- Dzień dobry, pani zapewne do męża, zapraszam. Niestety nie ma go aktualnie w domu, lecz za chwilę powinien się zjawić.
- Dziękuję, chętnie zaczekam. Nazywam się Eleanor Wllen.
Przedstawiła się, podając drugiej rękę. Urodziwa blondynka uścisnęła lekko jej dłoń, ukazując czerwony rzemyk ze srebrną zawieszką, zawiązany na drobnym nadgarstku.
- Tak, przypominam sobie, Frank mi mówił. Wynajął panią w sprawie tych kradzieży w sklepach, prawda? Straszna rzecz. Ludzie są podli, żeby tak postępować. Mąż bardzo się tym przejmuje, chodzi podminowany i podenerwowany. Mówiłam mu, że najlepszym wyjściem będzie zawiadomienie policji, ale on nikogo nie słucha, zawsze musi postawić na swoim. Mówiąc o tym, Frank przygotował jakąś płytę, którą miał pani przekazać. Leży pod stołem, proszę ją wziąć. To ponoć jakiś dowód, lecz mąż nie chciał zdradzać, co dokładnie.
- Mówisz o mnie, skarbie?
- O, jesteś. Gosposia przygotowała obiad. Polecić, by podała?
- Za chwilę, pięć minut, dobrze?
- Oczywiście. Nie będę przeszkadzać.
Wyszła z salonu, w którym siedzieli. Przed tym, w jej spojrzeniu detektyw ujrzała nierozpoznawalny błysk, którego nie potrafiła opisać.
- Coś nowego?
Czekała ją długa rozmowa ze zleceniodawcą.



Kolejnym ruchem była podróż do ostatniej kobiety. Trzeciej, czyli tej, która sprzedawała w ostatnim sklepie. Podejrzane, że akurat w tym jednym panował spokój i nic się nie działo. Nikt jej nie podejrzewał, wszyscy byli przekonani o jej niewinności. I tu tkwiła niewiadoma, trzeba obalić hipotezę, bądź ewentualnie potwierdzić przypuszczenia.
- Fakt, że tam, gdzie pracuję, nikt się nie włamał, uważa pani za dowód mojej winy? To chyba jakaś kpina!
Niska, czterdziestoletnia kobieta o ciemnych włosach uniosła się.
- W mojej opinii, jest to dość interesujący fakt. Nie można temu zaprzeczyć.
- Takie zachowanie zupełnie odbiega od norm kultury, wypraszam sobie tego typu insynuacje i arogancję. – rzekła twardym, stanowczym głosem, marszcząc w złości brwi.
- Więc pozwoli pani, że obejrzymy razem jeden film?
Podniosła rękę, w której trzymała płytę.
- Jeśli to koniecznie, bardzo proszę.
- Dziękuję.
Kobieta, używając laptopa, włączyła nagranie z kamery. Spojrzała ostatni raz na rozmówczynię, przeszywając ją wzrokiem na wylot. Zagłębiły się w zapisie monitoringu, który kobieta analizowała sekundę po sekundzie. Obserwowała z uwagą wchodzącą drzwiami osobę, najwyraźniej posiadającą klucz. Tak, jak się spodziewała, po wyjęciu pieniędzy, weszła do biura, zapewne chcąc zniszczyć dowód. Co przyciągało uwagę, drzwi także otworzyła kluczem. Czyżby szef dawał pracownikom możliwość wejścia na osobisty teren?
- Jak pani pewnie spostrzegła, wszystko jest jasne. Zapraszam ze mną.
- Dlaczego? Przecież to nie ja, mnie nie było na tym nagraniu, przysięgam!
- Wszyscy tak mówią. Proszę za mną.
Ciemnowłosa posłusznie wyszła za Eleanor, była wyraźnie przestraszona i zdenerwowana. Podczas jazdy taksówką skubała nerwowo rąbek spódnicy, nie odzywając się ani słowem. Willen szykowała się do rozmowy z klientem, jednocześnie obserwując z lekkim rozbawieniem kobiety obok.
Otworzyła im gospodyni państwa Holter, zapraszając do środka. Zabrała od nich płaszcze i nakazała wejść do salonu, gdzie na fotelach siedziało małżeństwo, w skupieniu czytając książki.
- Proszę państwa, przybyli goście.
Podniósł wzrok, lustrując wzrokiem pannę Ston. Nie spodziewał się jej obecności.
- Co nowego?
Eleanor dumnie podniosła głowę, uśmiechając się triumfalnie.
- Sprawa została rozwiązana, panie Holter.
Żona mężczyzny wstała, słysząc tą wiadomość.
- Doprawdy? To fantastycznie! Kto jest winny? Dlaczego panna Stone tu jest?
- Proszę się domyślić.
- To ona? – szczerze zdziwił się klient.
- Nie do końca. Pomagała innej osobie, której w stu procentach pan nie podejrzewał.
- Ach, tak? O kim mowa?
- O pana żonie.
Pięćdziesięciolatek pobladł, rozszerzając oczy.
- Kochanie, to absurd, przecież wiesz. Nie zrobiłabym czegoś takiego. Zresztą, po co?
- Ostatnio narzekał pan, że małżonka często prosi o pieniądze, a mimo to był nieugięty. A pani Holter chciała się uniezależnić, jakkolwiek miałaby to zrobić. Zabrała utargi ze sklepów, używając dorobionego klucza do drzwi. Ot, cała filozofia.
- Słucham? To niedorzeczne!
- Ale prawdziwe. – odparła, po czym zwróciła się do kobiety. – A ty, Patrice, myślałaś, że się uda, prawda? Nie przemyślałaś jednego. – chwyciła ją za nadgarstek, unosząc go do góry. – Że rzemyk zawiązany na twym nadgarstku, a w szczególności błyszcząca zawieszka, wyraźnie uwieczni się na kamerze.
- To pomówienie! Każdy mógł mieć czerwony rzemyk!
- W całości się z panią zgadzam, lecz jak wyjaśni fakt klucza, za którego pomocą wparowano do środka?
- Wszyscy pracownicy takowy dostali, by w razie niebezpieczeństwa móc tam wtargnąć, w tym kasjerka i ochroniarz.
- I tu znów pojawia się haczyk. Do wejścia do biura również użyto klucza. Jak mniemam, tylko mąż jest w jego posiadaniu i o ile zdołałam zaobserwować, bez przerwy nosi go przy sobie. Oprócz pobytu w domu, gdzie ma pani pełen do nich dostęp.
- Patricia, to prawda?
Gospodarz załamał się.
- Nie! Proszę, nie wierz tej niezrównoważonej detektyw!
- Niech pani nie przerywa swych obelg, ja tylko dokończę poprzednią wypowiedź. Otóż, jadąc do panny Stone miałam pewne przeczucia. Ochroniarz George wspominał o kobiecie, której pomógł w odnalezieniu komisariatu, a która podstępem wywabiła go z miejsca pracy, gdzie złodziej mógł działać bez obaw. Domysły potwierdziły się, kiedy obejrzałam film, a w skromnym domu ujrzałam kopertę ze sporą zawartością, która leżała niemal na wierzchu. Nie pomyślałyście, że nietrudno się domyślić, że w środku znajdują się pieniądze? To właśnie pana pracownica była tą kobietą, która współpracowała ze złodziejką - Patricią Holter.
- Aleś ty bezmyślna! Naprawdę położyłaś ją na widoku, zamiast schować gdzieś głęboko?!
- Zupełnie o tym nie pomyślałam...
- Czyli to prawda? Zrobiłaś to?
Mężczyźnie z roztrzęsienia ugięły się kolana, dlatego wylądował na fotelu.
- Byłeś, jesteś i zawsze będziesz prawdziwym skąpcem, nic tego nie zmieni, Frank. Musiałam odciąć się od twoich pieniędzy.
- Okradając mnie?
- Choćby tak.
- Nie mogę w to uwierzyć... Pani detektyw, jak zdołała pani odkryć tę szokującą prawdę?
- Nie pierwszy raz spotkałam się z tak wybitnym przestępstwem. Znam wielu gagatków, jak ta kobieta. Mogę dodać jeszcze tylko jedno: doświadczenie, panie Holter, doświadczenie.

6 komentarzy:

  1. Zajebisty ten bonus. Jeśli dostaniesz ocenę niższą, niż co najmniej 5, to uduszę twoją nauczycielkę gołymi rekami. Tylko musisz mi podać jej adres...Jakoś ją znajdę xD
    Na prawdę masz talent do pisania, którego ci baaaaardzo zazdroszczę. Życzę szósteczki i weny do naszego kochanego opowiadania o Nicoli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swieweetnyyyy

    OdpowiedzUsuń
  3. *Chwileczka chwały, bez obrazy* HA! WIEDZIAŁAM, ŻE TO ŻONKA, WIEDZIAŁAM! ^>^ *Koniec chwały XD* Super bonus! ^.^ I tak jak już wcześniej wspomniałam, domyśliłam się, że to żonka jest winna, gdyż ja to umiem czasem jakoś dziwnie przewidzieć xD *Mój móżdżeg się odezwał XD* A tak poza tym to się pochwal oceną, co? XD Jestem strasznie ciekawa *U* I dołączam się do pomysłu zabicia twojej pani z polaka, jeśli dostaniesz niższą ocenę niż 5 C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, więc chwalę się oceną xD
    Dopiero wczoraj (czyli we czwartek) się dowiedziałam, co dostałam, a dzisiaj (znaczy w piątek xD) pani rozdała pracę. Uwaga, uwaga:
    *bębny* Dostałam 6-! Z minusem, ale zawsze to szósteczka do kolekcji xD Nie musicie zabijać mojej polonistki, ma jeszcze sporo życia przed sobą ;D
    Paula, myślałam, że to jednak będzie jakieś tam zaskoczenie, a tu wręcz odwrotnie xD Nie ważne, dobrze, że Ci się podobało ;)
    Wszystkim innym osobom, Marceli i trzem Anonimkom dziękuję za opinie i miłe słowa :D ;)

    OdpowiedzUsuń