Trochę krótki, ale... i tak zapraszam ;)
________________________________________________
Dokładnie tydzień później, w piątek, ostatni raz miałam ją zobaczyć. W sądzie, na sali, na ławie oskarżonych. To dzisiaj, już za dwie godziny rozpocznie się rozprawa, na której padnie wyrok dotyczący Amber. Cieszę się, że nareszcie nie będzie uprzykrzała mi życia, ale… Ale zmuszona zostanę do wyjaśnienia wszelkich sytuacji, do których doprowadziła. Po pierwsze – pobicie. Po drugie – zakichane ulotki. Po trzecie – ciągłe dokuczanie, robienie na złość i próby zniszczenia mnie psychicznie. To nie poprawiało humoru, lecz wiele osób wspierało mnie przez kilka ostatnich dni. Titi pouczała, żebym mówiła tylko i wyłącznie prawdę, jej koleżanka, właśnie pani adwokat poradziła w kilku sprawach. Przyjaciółki… One starały się o to, bym wiedziała, że mam w nich wsparcie. Odpychały ode mnie niemiłe myśli, ciągle rozśmieszały. Poza tym, był jeszcze Kastiel. Może to dziwne i niewiarygodne, sama nie mogę uwierzyć, ale on także mi pomagał. Wyciągał mnie nie raz z domu i prowadzał po swoich miejscówkach, zabrał nawet raz do kina – a to bardzo zaskakiwało. Starał się, żebym nie zamartwiała się, a najlepszym na to sposobem były pocałunki… Tak, to prawda. Pomimo, że póki co o miłości do niego nie było mowy, kiedy pieścił me usta swoimi, traciłam zmysły i zdolność logicznego myślenia. Obawiałam się, że powoli staję się pustą panienką, która oddaje się komuś tylko po to, żeby poczuć przyjemność. Wiedziałam, że postawa, którą przedstawiałam, była oględnie i łagodnie mówiąc nieprzyzwoita oraz mało poprawna. Jednak bliskość Kasa ogromnie mi się podobała, a to nie pozwalało na odmienne zachowanie. Czułam się fantastycznie, gdy całował, lecz później nie było już tak wesoło. Spoglądałam w odbicie w lustrze, obwiniając się, że bawię się kosztem innych. Tak, nazywajmy rzeczy po imieniu – bawię się. Zaciskałam wtedy powieki i powtarzałam w myślach, że wcale tak nie jest, próbując oszukać samą siebie. Chyba nie zrobiłam dobrze, że zmieniłam nasze relacje z przyjaźni na partnerstwo. Ale przecież obiecałam sobie, że wreszcie się w nim zakocham!
W towarzystwie Titi i Kastiela przeszłam z zimnego podwórka do budynku. „Sąd Rejonowy” – widniało na tabliczce, a ja mimowolnie głośnie przełknęłam ślinę. Denerwowałam się, co było całkiem irracjonalne, lecz nie dałam rady się uspokoić.
Może brakowało mi nieco wsparcia przyjaciółek, ale te nie zostały powołane na świadków, tak więc zostały w domu, uściślając – w szkole.
Kiedy ciocia poszła do toalety, chwyciłam się za głowę. Z tego wszystkiego nabawiłam się bólu.
Kas: Nie przejmuj się tak, nie masz czym. – mruknął mi czule do ucha, oplatając w pasie od tyłu i mocno przyciągając do siebie.
Nic: Wiem, wiem. Sama nie rozumiem własnego postępowania.
Chłopak odgarnął moje włosy na prawy bok i delikatnie musnął ustami odsłonięty fragment mojej szyi, zaciskając dłonie na mych biodrach.
Nic: Kastiel, nie teraz, nie tutaj, proszę cię… - jęknęłam cicho, ponieważ faktycznie na korytarzu nieopodal sali rozpraw kotłowało się trochę ludzi
Kas: Oj, kicia… - szepnął, przytulając nas do siebie; Lubiłam, kiedy tak do mnie mówił. On natomiast wiedział, że podoba mi się to określenie, dlatego często go używał, co mnie ogromnie pasowało.
Titi: Odczepcie się od siebie w końcu, bo zaraz się rozpoczyna. – rzekła ostro ciocia, jak sądzę zdegustowana naszymi amorami
Kas: Spokojnie, najpierw przesłuchają dyrektorkę, wychowawcę, psychologa i starych, dopiero po nich my.
Titi: Fakt. Pomimo tego zostaw Nicolę, nie jesteś na dyskotece, gdzie obłapianie dziewczyn jest na miejscu, więc jakbyś mógł się powstrzymać, byłabym wdzięczna. – powiedziała kpiąco, aczkolwiek stanowczo
Kas: Dobra, nie mam ochoty na wysłuchiwanie morałów. Idę zapalić. – rzuciwszy to, ruszył ku wyjściu
Zgromiłam Titi wzrokiem, pokręciłam wściekle głową i podążyłam za czerwonowłosym.
W ciszy usiedliśmy na drewnianej ławce, a chłopak z kieszeni wyjął paczkę papierosów, jednak złapałam go w porę za rękę.
Nic: Nie. Będziesz śmierdział tytoniem.
Kas: Kuźwa. – warknął – Nie lubi mnie.
Nic: Kto?
Kas: Twoja ciotka, a kto inny?
Nic: Przestań, wcale tak nie jest. Może trochę dziwnie się czuje, że teraz będzie musiała z tobą mną się dzielić, ale przejdzie jej. Titi nie jest zła, wszystkich lubi na swój sposób, a z czasem będzie lepiej. – odrzekłam i chciałam się przysunąć, ale…
Kas: A jego to pewnie od razu polubiła, nie? – warknął – Powiedz mi, w czym ja jestem gorszy od tego pieprzonego gnoja?!
Zatkało mnie. Dosłownie zatkało. Nie potrafiłam z siebie nic wykrztusić, odebrało mi mowę.
Kas: We wszystkim, tak?
Nic: Kastiel, nie mów tak. To twój przyjaciel i mój chło… - urwałam nagle, uświadamiając, co właśnie powiedziałam – Nie, nie, to nie o to…
Kas: Fantastycznie! Świetnie po prostu! Ty nadal go kochasz! – zerwał się, krzycząc i jakby nie mogąc uwierzyć
Nic: Ja się pomyliłam, to nie tak. – chwyciłam mocno jego rękę; Wyrwał ją, jeszcze bardziej się denerwując.
Kas: Twój kochany Lysander jest teraz w innym mieście, kilkadziesiąt kilometrów stąd. Lecz jak tak ci na nim zależy, to dalej łudź się, że wróci. A mnie… Zostaw spokoju.
Nic: Nie złość się, Kastiel, przecież to ciebie… kocham. – powiedziałam szybko, chcąc rozładować nerwową, strasznie nerwową atmosferę
Kas: Co? – opuścił ręce wzdłuż ciała, wpatrując się uważnie w moje oczy; W jednej, krótkiej chwili cała złość zdawała się z niego wyparować.
I tu pojawiał się znaczący, potężny kłopot. Po co ja to powiedziałam? Nawet w tak paskudnej sytuacji nie powinnam była go okłamywać. Wyznałam mu miłość wbrew prawdzie i upewniłam go w tym, że to właśnie on jest najważniejszy. Dobrze wiem, że rzeczywistość mocno odbiega od mych słów. Lecz co ja miałam teraz poradzić? Przeprosić go i odwołać wcześniejszą deklarację? Jeślibym wybrała tę opcję, to dopiero bym się wkopała. Wybuch jego gniewu, jak podejrzewam, nie wróżyłby nic dobrego, więc postanowiłam nie niszczyć tego, że chłopak nieco się rozchmurzył. Zdecydowałam się na ciągnięcie tej chorej i niesprawiedliwej z mojej strony gry, nie wiedząc, że tym wyborem jeszcze bardziej go zranię.
Kas: Naprawdę? Czyli że do niego już nic nie czujesz? – zapytał, a mieniące się podekscytowaniem oczy zdradzały wewnętrzny entuzjazm chłopaka
Wahałam się nad odpowiedzią dość długo, a mój rozmówca zaczynał się niecierpliwić i irytować przeciągającą się odpowiedzią.
Jednak los po raz kolejny się do mnie uśmiechnął. Usłyszałam, jak ktoś wywołuje moje imię, więc jak na komendę skierowałam twarz w stronę głosu. Titi zbiegała w pośpiechu po schodach, omal się nie wywracając.
Titi: No i gdzie ty się podziewasz? Nie wiem co się stało, ale kolejność została zmieniona i zaraz ty wchodzisz na salę. – wysapała
Nic: Tak? Dzięki, że mnie zawołałaś. Chodźmy.
Kas: Jakbyście nie zauważyły, ja również tutaj jestem. – rzucił z wyrzutem
Titi: To nie gadaj, tylko się rusz. – odparła znudzona ciocia, idąc z powrotem do sądu
Nic: Przestań się boczyć, widzisz, że trzeba wracać.
Patrzył na mnie nadal z niemą pretensją wymalowaną na twarzy, nawet nie drgnąc.
Zbliżyłam się do Kastiela, że stykaliśmy się ciałami Dotknęłam jego ramienia, a potem to już cała do niego przywarłam. Przez ostatnie dni, gdy widziałam jak się cieszył, że jesteśmy razem, wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka. Obwiniałam się o to, że go krzywdzę, a pomimo tego nic nie robiłam. Pozwalałam, żeby czerwonowłosy utwierdzał w przekonaniu, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. By snuł plany na przyszłość, by marzył, by sam darzył mnie coraz głębszym uczuciem…
„Idiotka! Chrzaniona egoistka! Myślisz tylko o sobie, jakbyś była pępkiem świata!” – krzyczał mi jakiś głos w głowie, który wszelkimi sposobami próbowałam stłumić
Kas: Twój kochany Lysander jest teraz w innym mieście, kilkadziesiąt kilometrów stąd. Lecz jak tak ci na nim zależy, to dalej łudź się, że wróci. A mnie… Zostaw spokoju.
Nic: Nie złość się, Kastiel, przecież to ciebie… kocham. – powiedziałam szybko, chcąc rozładować nerwową, strasznie nerwową atmosferę
Kas: Co? – opuścił ręce wzdłuż ciała, wpatrując się uważnie w moje oczy; W jednej, krótkiej chwili cała złość zdawała się z niego wyparować.
I tu pojawiał się znaczący, potężny kłopot. Po co ja to powiedziałam? Nawet w tak paskudnej sytuacji nie powinnam była go okłamywać. Wyznałam mu miłość wbrew prawdzie i upewniłam go w tym, że to właśnie on jest najważniejszy. Dobrze wiem, że rzeczywistość mocno odbiega od mych słów. Lecz co ja miałam teraz poradzić? Przeprosić go i odwołać wcześniejszą deklarację? Jeślibym wybrała tę opcję, to dopiero bym się wkopała. Wybuch jego gniewu, jak podejrzewam, nie wróżyłby nic dobrego, więc postanowiłam nie niszczyć tego, że chłopak nieco się rozchmurzył. Zdecydowałam się na ciągnięcie tej chorej i niesprawiedliwej z mojej strony gry, nie wiedząc, że tym wyborem jeszcze bardziej go zranię.
Kas: Naprawdę? Czyli że do niego już nic nie czujesz? – zapytał, a mieniące się podekscytowaniem oczy zdradzały wewnętrzny entuzjazm chłopaka
Wahałam się nad odpowiedzią dość długo, a mój rozmówca zaczynał się niecierpliwić i irytować przeciągającą się odpowiedzią.
Jednak los po raz kolejny się do mnie uśmiechnął. Usłyszałam, jak ktoś wywołuje moje imię, więc jak na komendę skierowałam twarz w stronę głosu. Titi zbiegała w pośpiechu po schodach, omal się nie wywracając.
Titi: No i gdzie ty się podziewasz? Nie wiem co się stało, ale kolejność została zmieniona i zaraz ty wchodzisz na salę. – wysapała
Nic: Tak? Dzięki, że mnie zawołałaś. Chodźmy.
Kas: Jakbyście nie zauważyły, ja również tutaj jestem. – rzucił z wyrzutem
Titi: To nie gadaj, tylko się rusz. – odparła znudzona ciocia, idąc z powrotem do sądu
Nic: Przestań się boczyć, widzisz, że trzeba wracać.
Patrzył na mnie nadal z niemą pretensją wymalowaną na twarzy, nawet nie drgnąc.
Zbliżyłam się do Kastiela, że stykaliśmy się ciałami Dotknęłam jego ramienia, a potem to już cała do niego przywarłam. Przez ostatnie dni, gdy widziałam jak się cieszył, że jesteśmy razem, wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka. Obwiniałam się o to, że go krzywdzę, a pomimo tego nic nie robiłam. Pozwalałam, żeby czerwonowłosy utwierdzał w przekonaniu, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. By snuł plany na przyszłość, by marzył, by sam darzył mnie coraz głębszym uczuciem…
„Idiotka! Chrzaniona egoistka! Myślisz tylko o sobie, jakbyś była pępkiem świata!” – krzyczał mi jakiś głos w głowie, który wszelkimi sposobami próbowałam stłumić
Teraz było to samo. Płakać mi się chciało przez tę całą sytuację, a sama ją przecież stworzyłam. Z jednej strony tak bardzo pragnęłam szczęścia i naprawdę, naprawdę chciałam go pokochać! On przecież tak się starał… Lecz z drugiej, co, jeżeli ja nigdy się w nim nie zakocham? Jak będzie wyglądać nasze życie za kilkanaście lat? Wspólny dom, ślub, dziecko, a to wszystko… udawane?
Nie wytrzymam, ja naprawdę tego nie wytrzymam! Co mam w tej sytuacji zrobić?
Wiedziałam jednak, że pod tą maską niewzruszenia tudzież obojętności, kryje się gorycz. Nikt o zdrowych zmysłach nie cieszyłby się z przeprowadzanej właśnie przeciwko niemu rozprawy.
Później częściowo się wyłączyłam. Jednym uchem słuchałam co się dzieje, ale myślami odpłynęłam gdzieś daleko. Zarejestrowałam tylko jedną rzecz, która sprawiła, że aż mnie nosiło. Gdy tylko na salę wszedł Kastiel, mina Amber natychmiastowo zmienia wyraz na przymilny, a maślany wzrok przyprawiał o konwulsje. Ona jeszcze pewnie nie słyszała najświeższych wieści, lecz chciałam jej wszystko wyjaśnić. W trakcie narady sędzi i ławy przysięgłych co do wyroku, wzięłam siedzącego obok mnie chłopaka za rękę, tak, by wiedziała, ze o Kastielu może już na dobre zapomnieć. Jej wściekłość była nieopisywalnie wielka, ale na szczęście nie przyszło do tej blond główki wszczęcie awantury.
Nadszedł czas kończący całą sprawę sądową, a mianowicie ogłoszenie decyzji.
„Amber Griv zostaje uznana za winną zarzucanych jej czynów. Za znieważenie, pobicie ze skutkiem rozstrojenia zdrowia poszkodowanej oraz składanie fałszywych zeznań i próbę skierowania podejrzeń na inną osobę, sąd decyduje się na umieszczenie oskarżonej w zakładzie poprawczym, a także przydziela jej kuratora do czasu osiągnięcia wieku dwudziestu jeden lat.” – dalej nie musiałam słuchać; Popatrzyłam z uśmiechem na Kastiela, który odwzajemnił mój gest. Amber w poprawczaku. To brzmi jak najpiękniejsza muzyka dla moich uszu. Jej rodzice wraz z Natanielem wyglądali na załamanych, lecz to ona sama wydała na siebie wyrok, zachowując się pochopnie i niepoważnie.
Na dworze plucha panowała okropna. Śnieg się niemal całkowicie roztopił, wszędzie znajdowały się kałuże, szczególnie błotne i czułam się, jak w jesienny, szary dzień słoty. Jednak to mi nie przeszkadzało. Mając przy sobie taki duży i ciepły, chodzący kaloryfer, do którego właśnie się przytulałam, nie czułam chłodu.
Kas: Gdzie mnie tak ciągniesz?
Nic: Nie powiem.
Kas: Ale ja chcę wiedzieć.
Nic: Masz teraz porównanie, jak ja się czuję, kiedy ty mnie gdzieś zabierasz, niczego nie zdradzając.
Kas: Powiedz, kicia… - jęknął, ale ja wiedziałam, że zrobił to specjalnie; Tym określeniem całkowicie mnie rozczulał i rozbrajał.
Nic: Dobra, trochę ci zdradzę. Postawię ci loda. – powiedziałam; Jednak oboje natychmiast się zatrzymaliśmy, odwracając głowę w swoją stronę. Naraz, w tej samej chwili wybuchliśmy śmiechem po tym, co palnęłam. Zaśmiewając się, kucnęłam i trzymając się za brzuch trwałam w takiej pozycji.
Kas: Weź, b-bo zaczynam się bać. Naj-pierw wyskakujesz mi z taką propozycją, a teraz przede mną klę-klękasz. Mówi-łaś serio? – wydukał w przerwach rechotania
Na jego słowa jeszcze bardziej się rozchichotałam, omal nie wywracając na bok. Dobrze, że się schylił i mnie podniósł, bo nie wiem ile jeszcze dałabym radę utrzymać równowagę.
Czerwonowłosy przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, a ja mocno objęłam go w pasie, co było nie lada wyzwaniem przez grube zimowe kurtki.
Dostałam takiej głupawki, że ledwo zdołałam uspokoić, a udało mi się to dopiero po paru minutach.
Nic: Co za kompromitacja… - rzekłam, nie mogąc zahamować uśmiechu
Kas: Jesteś moją dziewczyną i wiesz, że ja nie miałbym nic przeciwko, żeby…
Odchyliłam głowę i spojrzałam na jego uniesioną brew.
Nic: Zboczuch. Przecież nie o to mi chodziło. Idziemy na lody, ale na takie ciepłe. Uwielbiam je. – zamknęłam oczy, niemal czując błogi posmak w ustach
Kas: To się wykosztujesz… - mruknął rozbawiony
Nic: Jeśli masz jakieś inne wspaniałe propozycje mając na uwadze budżet w wysokości 6,20 zł, to słucham. – nic nie odparł, dlatego to ja zabrałam głos – No, więc ustalone.
Uśmiechnęłam się słodko, a później szybko pocałowałam go w usta. Co jak co, ale humor znów do mnie wrócił i czułam się po prostu fantastycznie. A to w dużym stopniu właśnie jego zasługa.
Nie wytrzymam, ja naprawdę tego nie wytrzymam! Co mam w tej sytuacji zrobić?
***
Sędzina poleciła mi usiąść po skończeniu zeznań. Odetchnęłam, ciesząc się, że już nie będę o nic pytana. Byłoby całkiem dobrze, gdyby nie Amber, która nawet nie próbowała zrobić dobrego wrażenia. Siedziała obok swojego adwokata z kpiącą miną, co rusz posyłając mi wrogie spojrzenia.Wiedziałam jednak, że pod tą maską niewzruszenia tudzież obojętności, kryje się gorycz. Nikt o zdrowych zmysłach nie cieszyłby się z przeprowadzanej właśnie przeciwko niemu rozprawy.
Później częściowo się wyłączyłam. Jednym uchem słuchałam co się dzieje, ale myślami odpłynęłam gdzieś daleko. Zarejestrowałam tylko jedną rzecz, która sprawiła, że aż mnie nosiło. Gdy tylko na salę wszedł Kastiel, mina Amber natychmiastowo zmienia wyraz na przymilny, a maślany wzrok przyprawiał o konwulsje. Ona jeszcze pewnie nie słyszała najświeższych wieści, lecz chciałam jej wszystko wyjaśnić. W trakcie narady sędzi i ławy przysięgłych co do wyroku, wzięłam siedzącego obok mnie chłopaka za rękę, tak, by wiedziała, ze o Kastielu może już na dobre zapomnieć. Jej wściekłość była nieopisywalnie wielka, ale na szczęście nie przyszło do tej blond główki wszczęcie awantury.
Nadszedł czas kończący całą sprawę sądową, a mianowicie ogłoszenie decyzji.
„Amber Griv zostaje uznana za winną zarzucanych jej czynów. Za znieważenie, pobicie ze skutkiem rozstrojenia zdrowia poszkodowanej oraz składanie fałszywych zeznań i próbę skierowania podejrzeń na inną osobę, sąd decyduje się na umieszczenie oskarżonej w zakładzie poprawczym, a także przydziela jej kuratora do czasu osiągnięcia wieku dwudziestu jeden lat.” – dalej nie musiałam słuchać; Popatrzyłam z uśmiechem na Kastiela, który odwzajemnił mój gest. Amber w poprawczaku. To brzmi jak najpiękniejsza muzyka dla moich uszu. Jej rodzice wraz z Natanielem wyglądali na załamanych, lecz to ona sama wydała na siebie wyrok, zachowując się pochopnie i niepoważnie.
***
Powiedziałam Titi, żeby sama wracała do domu, bo ja z Kasem zostajemy w mieście. Znowu czułam palące wnętrzności wyrzuty sumienia, które totalnie zepsuły dobry nastrój po usłyszeniu pani sędziny. Chcąc je zagłuszyć, postanowiłam, że tym razem to ja go gdzieś zabiorę. Całe szczęście, że miałam przy sobie garść drobnych.Na dworze plucha panowała okropna. Śnieg się niemal całkowicie roztopił, wszędzie znajdowały się kałuże, szczególnie błotne i czułam się, jak w jesienny, szary dzień słoty. Jednak to mi nie przeszkadzało. Mając przy sobie taki duży i ciepły, chodzący kaloryfer, do którego właśnie się przytulałam, nie czułam chłodu.
Kas: Gdzie mnie tak ciągniesz?
Nic: Nie powiem.
Kas: Ale ja chcę wiedzieć.
Nic: Masz teraz porównanie, jak ja się czuję, kiedy ty mnie gdzieś zabierasz, niczego nie zdradzając.
Kas: Powiedz, kicia… - jęknął, ale ja wiedziałam, że zrobił to specjalnie; Tym określeniem całkowicie mnie rozczulał i rozbrajał.
Nic: Dobra, trochę ci zdradzę. Postawię ci loda. – powiedziałam; Jednak oboje natychmiast się zatrzymaliśmy, odwracając głowę w swoją stronę. Naraz, w tej samej chwili wybuchliśmy śmiechem po tym, co palnęłam. Zaśmiewając się, kucnęłam i trzymając się za brzuch trwałam w takiej pozycji.
Kas: Weź, b-bo zaczynam się bać. Naj-pierw wyskakujesz mi z taką propozycją, a teraz przede mną klę-klękasz. Mówi-łaś serio? – wydukał w przerwach rechotania
Na jego słowa jeszcze bardziej się rozchichotałam, omal nie wywracając na bok. Dobrze, że się schylił i mnie podniósł, bo nie wiem ile jeszcze dałabym radę utrzymać równowagę.
Czerwonowłosy przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, a ja mocno objęłam go w pasie, co było nie lada wyzwaniem przez grube zimowe kurtki.
Dostałam takiej głupawki, że ledwo zdołałam uspokoić, a udało mi się to dopiero po paru minutach.
Nic: Co za kompromitacja… - rzekłam, nie mogąc zahamować uśmiechu
Kas: Jesteś moją dziewczyną i wiesz, że ja nie miałbym nic przeciwko, żeby…
Odchyliłam głowę i spojrzałam na jego uniesioną brew.
Nic: Zboczuch. Przecież nie o to mi chodziło. Idziemy na lody, ale na takie ciepłe. Uwielbiam je. – zamknęłam oczy, niemal czując błogi posmak w ustach
Kas: To się wykosztujesz… - mruknął rozbawiony
Nic: Jeśli masz jakieś inne wspaniałe propozycje mając na uwadze budżet w wysokości 6,20 zł, to słucham. – nic nie odparł, dlatego to ja zabrałam głos – No, więc ustalone.
Uśmiechnęłam się słodko, a później szybko pocałowałam go w usta. Co jak co, ale humor znów do mnie wrócił i czułam się po prostu fantastycznie. A to w dużym stopniu właśnie jego zasługa.
________________________________________________
Muszę jeszcze dodać tylko jedno, a mianowicie, że zaczynam zakochiwać się w Kastielu. Aaaa, ratunku! Ja chcę Lysia! Chyba najwyższa pora na wprowadzenie go do akcji, co nie?