niedziela, 11 maja 2014

Rozdział XXXV

Lek: Przeprowadziliśmy dość trudny zabieg, bowiem musieliśmy zatamować krwotok i nastawić prawą nogę, ponieważ jest połamana w trzech miejscach. Konieczny będzie gips. Jednak najpierw trzeba jak najprędzej zadziałać w sprawie drugiej kończyny. Wezwałem już zespół chirurgów, to będzie bardzo pracochłonna operacja. – powiedział poważnym tonem
…: Co to znaczy? Jaka operacja? – niecierpliwił się chłopaka Kim
Lek: Pacjentka teraz będzie potrzebowała dużego wsparcia, być może konieczny okaże się psycholog.
Nic: Dlaczego?
Lek: Podczas zabiegu zostanie amputowana dziewczynie lewa kończyna. Prawa noga, którą teraz się zajmowaliśmy jest częściowo sparaliżowana, jednak szanse na to, że pacjentka odzyska w niej kiedykolwiek pełną władzę, są znikome. Cóż, państwa koleżanka do końca życia będzie poruszać się na wózku, przykro mi.
…: Słu-słucham?
Lek: Proszę zajrzeć do gabinetu lekarskiego za godzinę, wtedy opowiem o szczegółach. – powiedział, po czym znów ruszył; Jednak po kilku krokach stanął, odwracając się. – Jeszcze jedno: czy znacie może rodzinę dziewczyny? Kogoś, kto mógłby się nią zaopiekować, gdy już się nią zajmiemy, do czasu, aż dowiemy się, czy jej matka przeżyje?
Odpowiedziałam dopiero po chwili, drżącym i łamiącym się głosem:
Nic: N-n-nie…
…: Ja… Kim ma kuzyna… Mieszka z żoną i… I ma z nimi dość dobry kontakt… - chłopaka co rusz przerywał, łapiąc gwałtowne oddechy
Lek: Dobrze, to fantastycznie. Numery telefonów?
…: Pos-postaram się j-je zdobyć.
Lek: Dziękuję. Zostaje mi tylko zawiadomić opiekę społeczną, która ustali, czy będą oni w stanie i czy podejmą się zajęcia się osobą niepełnosprawną. – rzekłszy to, zostawił naszą dwójkę samych sobie
„Osobą niepełnosprawną, osobą niepełnosprawną, osobą niepełnosprawną, osobą niepełnosprawną…” – odbijało się w moich uszach i głowie
Nie mogłam tego do siebie dopuścić. Tego, że Kim, moja przyjaciółka, została kaleką.
…: To niemożliwe… Ja, ja nie wiem… To dzieje się naprawdę? – spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi; Najwidoczniej nie wierzył lekarzowi, nie dopuszczał do siebie faktów.
Nic: Nie będzie miała nogi… A drugą nie będzie w stanie poruszać… Kim… Kim już nigdy nie wstanie, nie przejdzie do drugiego pokoju o własnych siłach… - wyszeptałam niemal niesłyszalnie; 
Oboje usiedliśmy na twardych krzesłach, trwając w całkowitej ciszy. Nie drgnęłam aż do czasy, gdy po kilkudziesięciu minutach przez korytarz nie przeszło czterech lekarzy w fartuchach i maskach w towarzystwie piątego doktora, z którym wcześniej rozmawiałam. Podniosłam wtedy głowę i bez żadnej reakcji obserwowałam, jak znikają za drzwiami na salę operacyjną. Tak samo jak chłopak, wróciłam do wcześniejszego podziwiania podłogi, znaczy szarych kwadratowych kafelków.


Z zaskoczeniem spojrzałam na wiszący nad nami zegar, wskazujący 20:39, ta godzina minęła całkiem niepostrzeżenie. Lekarz prowadzący miał dawno spotkać się z nami w pokoju, lecz do tej pory nie opuścił bloku. Napawało mnie to sporym niepokojem, ponieważ mogło oznaczać to, że z Kim dzieje się coś złego, choć i tak już w tej chwili stan dziewczyny nie był dobry. Na tę myśl westchnęłam głęboko.
…: Znamy się półtora roku, odkąd przyszliśmy do Słodkiego Amorisa. Uczę się w innej klasie, ale kiedyś pomogłem jej odgonić od siebie jednego natrętnego typa. Później okazało się, że jesteśmy zapisani na te same zajęcia lekkoatletyczne. – zaczął nagle opowiadać, z zamkniętymi oczami, drżącym głosem – To działo się w tamtym roku… Kim postawiła sobie jasny cel, do którego dzielnie dążyła. Chciała zakwalifikować się do pierwszej setki biegaczy w ogólnokrajowych zawodach. Dawała z siebie wszystko, lecz jej czasowe wyniki nie zadowalały jej. Zebrałem się w sobie i zaproponowałem jej wtedy wspólne treningi, zgodziła się. Biegaliśmy po dziesięć kilometrów, a efekty były wyraźnie widoczne i coraz lepsze. Nasze relacje także się zacieśniały. Rozmawialiśmy o wszystkim, traktowaliśmy się jak przyjaciele, chociaż może się wydawać, że damsko-męska przyjaźń jest niemożliwa. A jednak nam się udało. Fascynował mnie jej charakter, nastawienie do życia, poczucie humoru. W końcu wystartowaliśmy na zawodach razem z pozostałą dziewiątką uczniów ze szkoły. Wysiłek się opłacił, bo na mecie okazało się, że zmieściliśmy się w czołowej trzydziestce. Ja – dwudziesty czwarty, a ona – dwudziesta ósma. To był fantastyczny wynik żadne z nas się tego nie spodziewało. Potem wzajemny kontakt się rozluźnił, ale to nie oznacz, że przestaliśmy się kumplować. Nie spotykaliśmy się już po szkole, jednak ciągle widywaliśmy się w szkole, czasem siedzieliśmy razem na przerwach. Kiedy nadchodził koniec roku szkolnego, znowu mniej się widywaliśmy, a podczas wakacji całkowicie straciliśmy ze sobą kontakt. Przez tamte dwa miesiące bez niej, budziła się we mnie dziwna tęsknota. Nie rozumiałem tego, ale wszystko stało się jasne, gdy rozpoczął się wrzesień. Zobaczyłem Kim kolejny raz i wtedy byłem pewny – zakochałem się. Dziwne uczucie, bo pierwszy raz w życiu poczułem przywiązanie do jakiejś dziewczyny. A w dodatku ona wcale się mną nie interesowała, ani razu nie przyszła, nie zapytała o najbanalniejszą rzecz. Wywnioskowałem z tego, że przez lato kogoś znalazła, że to dlatego mnie ignorowała. Z taką myślą żyłem w późniejszych paru miesiącach. Codziennie przyglądałem się jej przy każdej nadarzającej się okazji, uwielbiałem patrzeć na ten piękny, radosny uśmiech… Codziennie chodziłem jak struty, byłem przygnębiony tym, że nic nie zdołam wskórać. Już nawet zwykłego „cześć” nie mówiliśmy sobie, gdy się przypadkiem spotykaliśmy na korytarzu, obydwoje odwracaliśmy głowy w przeciwne strony, udając, że nie widzieliśmy drugiego. Jednak los tak chciał, że około miesiąc temu podczas osobnych przebieżek po okolicy na siebie wpadliśmy. Oboje musieliśmy odetchnąć po joggingu i usiedliśmy na tej samej ławce, wymieniliśmy kilka uwag dotyczących pogody, a później… A później Kim się rozpłakała. Zdziwiłem się, a ona wyznała, że nigdy sobie nie wybaczy, że w porę nie zareagowała w naszej sprawie. – przerwał i uśmiechnął się lekko na napływające wspomnienia – Powiedziała, że żałuje tego, że pozwoliła, byśmy się od siebie oddalili. Ona myślała, że znalazłem sobie laskę. Ja uważałem, że to Kim kogoś ma, a ta sądziła o mnie dokładnie to samo, dlatego schodziliśmy sobie z drogi. Ucieszyłem się jak głupi, kiedy oznajmiła, że jestem dla niej bardzo ważny. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak mi na niej zależy, więc bez namysłu zapytałem, czy zostanie moją dziewczyną. Odpowiedziała mi pocałunkiem, długo musiałem na niego czekać…
Tak wsłuchałam się w tę historię, że sama delikatnie uniosłam kąciki ust. Kim nigdy nie opowiadała mi, że startowała w zawodach i że zajęła dobre miejsce, a tym bardziej nie wiedziałam, że się zakochała.
Nic: Piękna sprawa… Kochasz ją, prawda? – zapytałam cicho, spoglądając na towarzysza
…: Wiesz, nie doświadczyłem jeszcze takiego uczucia, ale sądzę, że tak jest.
Nic: Jeśli nie możesz wytrzymać bez niej nawet jednego wieczora, kiedy jesteś w stanie patrzeć na nią godzinami i czujesz, że bez niej twoje życie nie ma sensu, to właśnie miłość.
…: Więc tak, kocham ją. Uwielbiam towarzystwo Kim, jest dla mnie jak powietrze, bez którego nie mógłbym istnieć. Jest jak muza, przy niej zawsze wszystko wydaje się piękniejsze. – odparł rozmarzonym głosem
Nic: Niezły z ciebie poeta… - ucięłam, ponieważ zorientowałam się, że nie znam imienia chłopaka
…: Oscar. – rzekł, jakby czytając w moich myślach
Podał mi rękę, a ja bez dłuższych namysłów uścisnęłam ją.
Nic: Nicola.
Wymieniliśmy uśmiechy, po czym kolejny raz umilkliśmy, lecz tylko na moment.
Nic: A teraz… Kiedy dowiedzieliśmy się, że ona… Że będzie jeździć na wózku… Co z wami?
Widziałam, że zastanawiał się, co odrzec. Temat nie był łatwy, tym bardziej, że oboje zaczęli się ze sobą spotykać od niedawna.
Os: Ja w ogóle o tym nie myślałem, potrzebuję czasu, żeby… Żeby wszystko sobie poukładać. Do dla mnie zbyt wiele. Jestem z Kim dwa tygodnie, przez ten czas byłem najszczęśliwszym facetem na świecie, a nagle, tak niespodziewanie, wszystko się pochrzaniło…
Nic: Mi też jest strasznie przykro, bo chodzi o moją przyjaciółkę, która naprawdę jest bardzo ważna. To szok, że w tej chwili za tymi drzwiami amputują jej nogę, ale… Ale najważniejsze, że żyje. Cokolwiek miałoby się stać, trzeba jej pomóc, wesprzeć, bo inaczej może się załamać. Widzę, że Kim nie jest ci obojętna, sam wyznałeś, że ją kochasz. Dlatego muszę to powiedzieć: nie spieprz tego, co między wami jest. Wasz związek został wystawiony na poważną próbę i twoja decyzja pokaże, czy mimo miłości jesteś niej wart. Życie z osobą, która straciła nogi na pewno wydaje się trudne, ale wszystkie przeciwności losu da się przezwyciężyć, jeżeli komuś na tym zależy. I…
Os: Mnie zależy. Nie opuszczę Kim, nie tłumacz mi tego, że powinienem dodawać jej otuchy. Znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, bez dwóch zdań. Jej ojciec zginął, matka jest w stanie krytycznym, a ona wszystko to widziała, to, jak rodzice powoli się wykrwawiają. Chrzanię to, że od dzisiaj nie będzie w pełni zdrowa, że w każdej czynności potrzebować będzie pomocy innej osoby. Ja chcę być właśnie tą osobą. Proszę… - nie zdołał dokończyć, bo podbiegła do nas kobieta; To Titi.
Titi: Hej, co się dzieje? Długo tu siedzisz?
Nic: Cześć. Operacja trwa już od dwóch godzin.
Wymienili uściski, po czym znowu zebrało mi się na płacz. Podczas rozmowy zapomniałam o wszystkim dookoła, teraz przypomniałam i zmieniłam nastawienie. Kurczę, mimo tego, co gadałam Oscarowi, nie mogłam zrozumieć, dlaczego to się stało. Wiedziałam, że cudem jest, że Kim naprawdę z tego wypadku wyszła cało, no prawie. Lecz to, że będzie cierpieć przez ograniczenia związane z paraliżem, napawało mnie ogromnym żalem.
Ciocia pytała dalej o stan dziewczyny, a ja na przemian z chłopakiem odpowiadałam. Bardzo chciałam zaczekać, aż lekarz wyjdzie i opowie o tym, jak poszło, co niestety nie było mi dane. Przed dwudziestą drugą Titi zdecydowała, że wracamy. Uznała, że mimo wszystko powinnam pójść jutro do szkoły, a lekcji nawet nie ruszyłam. Z wielkimi, wielkimi oporami, po jej naleganiach opuściłam budynek.

***
Całą noc nie mogłam zasnąć. Bezustannie rozmyślałam o wiadomym wydarzeniu, co ani jak nie pozwalało mi zmrużyć oczu. Wczoraj wieczorem nie zrobiłam nic – ani nie zajrzałam do książek, ani nie powiadomiłam pozostałej trójki przyjaciółek o tym, co się stało. Nie miałam siły, żeby opisywać wypadek. Postanowiłam porozmawiać z dziewczynami dzisiaj w szkole, jeśli oczywiście nie zasnę po drodze w jakichś krzakach. Jeszcze przed szóstą wstałam z mięciutkiego materaca i poczołgałam się na dół, prosto do kuchni. Zgoła nie pijam kawy, lecz teraz nie było innego wyjścia. Nastawiłam wodę w czajniku, a podczas podgrzewania do szklanki zimnej wody wycisnęłam sok z cytryny, co trochę mnie pobudziło, bo czując kwaśny smak w ustach aż zamknęłam oczy, wzdrygając się. Do kubka nasypałam ze trzy łyżki proszku, zalałam wrzątkiem i pomieszałam. Jadłam śniadanie popijając kawą, co smakowało ohydnie, jednak zmusiłam się i po kwadransie naczynia świeciły pustkami. Już całkiem dobrze rozbudzona wskoczyłam na górę do pokoju i przez pół godziny zajmowałam się wyglądem, czyli w większości tuszowaniem sińców i worów pod oczami. Nałożyłam na siebie ubranie wyjęte całkiem przypadkowo i po jako takim spakowaniu się na zajęcia, z powrotem poczłapałam na dół. 



Do torby włożyłam czekoladowego batona znalezionego w szafce, nie biorąc pod uwagę tego, że to własność cioci. Do kieszeni schowałam telefon i trochę drobnych, po czym poszłam do korytarza. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi łazienki, a już po chwili ujrzałam na schodach zaspaną Titi.
Titi: Witaj, jak spałaś?
Nic: Eh… Co tu ukrywać, wcale nie spałam, tylko taczałam się z jednej strony na drugą. – westchnęłam
Titi: Proszę cię, nie zadręczaj się tak. Wiesz przecież, że Kim nic już nie grozi, będzie dobrze.
Nic: Och, Titi, każdy może tak powiedzieć. To nie ty do końca swoich dni będziesz jeździć wyłączne na wózku jakbyś była z nim spięta łańcuchem.

Titi: Nic… Proszę, nie męcz się tą sprawą na okrągło.
Nic: Przestań, nic już nie mów. – rzekłam oschle, dziwnie zawiedziona – Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
Titi: Ale jak…
Nie słuchając dalszych uwag, zwyczajnie wyszłam, mając w poważaniu głupie teksty, żebym nie przejmowała się. Jak, do jasnej ciasnej, miałam się nie denerwować?!

***
Nic: Dziewczyny! – krzyknęłam, kiedy tylko zobaczyłam trzy postacie; Ich twarze zwróciły się w moją stronę, a na twarzach pojawiły się uśmiechy. Wiedziałam natomiast, że już za krótki moment znikną i zamienią się w rozpacz, zaskoczenie i troskę.
Ir: No hej!
Viol: Cześć, Nicola.
Roz: Siemka, jak po wczorajszym areszcie? – zaśmiała się białowłosa – Myślałam z dziewczynami, żeby dzisiaj wybrać się na małe zakupy, co o tym sądzisz? Trzeba jeszcze zapytać Kim, jak tylko się pojawi, to…
Nic: Rozalia, ty niczego nie rozumiesz… Kim nie przyjdzie… - szepnęłam żałośnie
Roz: Jak to nie? Przecież chodzi z nami do klasy, do tej szkoły, co za głupoty opowiadasz? Wszystko z tobą dobrze? – zapytała rozbawiona
Nic: Rozalia, Kim… Kim miała wypadek.
Między nami zapadła głęboka cisza.
Ir: Wypadek?
Viol: Co się stało?
Nic: Samochód… Apteka… Był pożar…
Roz: Nic, spokojnie, powiedz powoli… Co z nią?!
Nic: Wczoraj powadzili operację, ale wyszłam w jej trakcie. Wiem tylko tyle, że… Że Kim została kaleką… - wydusiłam z siebie ledwo słyszalnie
Roz: Słucham?
Ir: Nie, nie, powiedz, że się przesłyszałam, to nie może być prawda…
Violetta nic nie powiedziała, zaczęła płakać, a po chwili ryczałyśmy już we trzy.
Ir: Ka-kaleką? – jęknęła, niedowierzając
Nic: Amputowali jej nogę, druga jest sparaliżowana i… Ona będzie skazana na wózek inwalidzki…
Roz: C-co? Jezusie, proszę, nie… Kim… Boże, Kim…
***
Po siódmej i zarazem ostatniej lekcji od razu udałyśmy się na przystanek. Nie odzywałyśmy się do siebie z niejasnego powodu. Widziałam, że wszystkie były wyraźnie przybite, dlatego nie chciałam zaczynać bezowocnych rozmów, nie wiedziałam nawet, o czym miałabym z nimi ewentualnie dyskutować. Żaden temat nie wydawał się dostatecznie taktowny i odpowiedni, zresztą podejrzewam że nikt nie miałby w tym momencie ochoty na plotkowanie.
W skrajnej ciszy, nie wliczając krótkich uwag czy wymian zdań, po kilkudziesięciu minutach znalazłyśmy kilka przecznic od celu naszej podróży. Szłyśmy trasą, która była mi bardzo, bardzo znana. Przypomniały mi się chwile, w których to ja leżałam na szpitalnym łóżku, więc ogromnie współczułam Kim. Co ona musi teraz przeżywać, tego nawet nie potrafiłam wyobrazić.
Viol: Która sala? – zapytała krótko
Nic: Poczekaj, niech przypomnę… Wydaje mi się, że czwórka, tak, raczej tak.
Wstąpiłyśmy do budynku i nakierowałyśmy się w stronę pomieszczenia, w którym przebywała nasza przyjaciółka. Szłam na czele całej czwórki, jednocześnie potwornie obawiając się, co zobaczę za szybą. Zatrzymałyśmy się. Tak, to była właściwa sala. I wtedy ją zobaczyłam. Zasmuconą dziewczynę, pusto wpatrującą się w sufit, bez cienie uśmiechu na twarzy. Oczy miała otwarte, co oznaczało szybkie wybudzenie się ze śpiączki. Przy jej łóżku siedział Oscar, ze spuszczoną głową, czerwonymi i zapuchniętymi oczami. Obawiałam się rozmowy z czarnowłosą. Co miałam jej powiedzieć? Pocieszyć, czy może poważnie porozmawiać o tym, co miało miejsce? Targały mną przeróżne emocje, czułam się, kolokwialnie rzecz ujmując, źle.
Ir: Kurczę, to naprawdę Kim? – zapytała rudowłosa, z niedowierzając wpatrując się w postać za szybą
Nic: Dziewczyny, czy… Mogę pierwsza do niej wejść?
Spojrzały na siebie i porozumiewawczo kiwnęły głowami.
Roz: Idź. Idź i z nią pogadaj.
Rozsunęłam drzwi, przekraczając próg pomieszczenia. Pielęgniarka zajmująca się drugim pacjentem odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła blado. Zrobiłam kilka kroków wprzód, ale jakoś tak nieśmiało i niepewnie.
Nic: Cześć, Kim. – przywitałam się
Nie doczekałam się żadnego odzewu, najmniejszej reakcji czy chociażby skinięcia. Przystawiłam krzesło do łóżka i usiadłam naprzeciw Oscara.
Nic: Kim? Słyszysz?
Os: Nic nie mówi od kiedy ją tu przywieźli z operacji… Nie pozwala się wziąć za rękę, leży spokojnie jakby nikogo wokół niej nie było… - szepnął
Westchnęłam.
Nic: Ej, wiesz, że wszystko będzie dobrze, prawda? Pomożemy ci, możesz na nas liczyć. Nie zostawimy naszej przyjaciółki w potrzebie. – uśmiechnęłam się lekko
Dopiero teraz zauważyłam coś, co przyprawiło mnie o dreszcze. Dziewczyna przykryta była kocem i to, co najbardziej mnie zasmuciło, to fakt, że w miejscy, gdzie powinno być wybrzuszenie w postaci nogi, widniał… No właśnie, nic nie widniało. Wiedziałam, co to oznacza, już dawno miałam świadomość, że kończyna zostanie amputowana, lecz taki obraz był przestraszny.
Kim: Zostawcie mnie. – wychrypiała niespodziewanie
Os: Co ty wygadujesz? Przecież…
Kim: Wyjdźcie stąd. Wracajcie do domów, nie marnujcie swojego czasu na bezsensowne siedzenie przy jakimś dziwolągu bez nogi. – szepnęła, nadal się nie poruszając
Nic: Proszę cię, nie mów tak… - jęknęłam
Kim: Powiedziałam wam coś. Wyjdźcie.
Nic: Kim…
Kim: Zabierajcie się stąd wszyscy i nie wracajcie. Nie chcę was więcej widzieć. – rzekła stanowczym, acz drżącym głosem
Os: Nie. Nie wyjdziemy. Przynajmniej ja. Będę z tobą zawsze, a ty dobrze o tym wiesz. Kocham cię i…
Kim: Wynoście się, albo zacznę krzyczeć.
Nic: Błagam, spójrz chociaż na mnie…
Zgodnie z moją prośbą, odwróciła twarz w bok. Wyglądała żałośnie, blada cera, brak chęci do życia.
Nic: Jesteś dla wszystkich bardzo ważna, pamiętaj o tym. – rzekłam, po czym spojrzałam na chłopaka; Dałam mu znak, żeby wstał i wyszedł razem ze mną. Gdy wyszliśmy z sali, od razu na mnie napadł.
Os: Dlaczego miałem ją zostawić? W tej chwili trzeba wspierać Kim, a nie opuszczać!
Nic: Nie, ona musi pomyśleć. Podejrzewam, jak może się czuć, a ja w takiej sytuacji potrzebowałabym spokoju.
Roz: Nicola, kto to jest? – zaciekawiła się dziewczyna, spoglądając na Oscara
Przedstawiłam ich sobie nawzajem, a później trochę porozmawialiśmy. Siedziałam w szpitalu do dwudziestej, po czym przyjechała po mnie Titi. Kim nie pozwalała na siedzenie obok, więc ustaliliśmy, ze wrócimy do niej jutro, choć trochę źle się czułam, że jadę i zastawiam przyjaciółkę samą. Ostatecznie, razem z dziewczynami ściskałyśmy się na tylnych siedzeniach, natomiast obok ciotki siedział szatyn, którego odwieźliśmy pod sam dom.
***
Kolejny dzień szkoły nie został przeze mnie zarejestrowany, bo nie mogłam skupić się na zadaniach z fizyki, czy tłumaczeniach nauczyciela z chemii. Rozpraszało mnie wszystko dookoła, irytowałam się bez powodu i wkurzałam na każdego, kto zaczepiał mnie dla żartów.
Wyszłam z Rozalią, Iris i Violettą na dziedziniec z zamiarem spędzenia kolejnego popołudnia w szpitalu. Lecz to nie było mi dane, bo zatrzymała mnie pewna osoba.
Kas: Gdzie się wybierasz? – zapytał uśmiechnięty
Zatrzymałam się przed nim i ze zdziwieniem zerknęłam na jego twarz.
Nic: A ty? Wagary sobie urządziłeś, bo nie chciało ci się do szkoły przyjść?
Kas: Nie. Byłem w galerii. – rzekł
Uniosłam do góry brwi.
Nic: W galerii? – powtórzyłam
Kas: Tak. Zaraz dowiesz się po co. Rezerwuję sobie ciebie na dzisiejszy dzień, zadowolona? – uśmiechnął się łobuzersko
Nic: Chyba śnisz. Teraz to ja idę do Kim, dobrze wiesz, co się stało.
Kas: Tak, wiem. Przecież wczoraj sama do mnie zadzwoniłaś. Trochę to dziwne, nie sądzisz? Aż tak na mnie polegasz?
Nic: W takim razie więcej się do ciebie nie odezwę, pasi? – warknęłam, po czym zamierzałam podejść do przyjaciółek, ciągle przyglądającym się nam
Kas: Zaraz, zaraz, nie słyszałaś? Jedziesz ze mną. Sorry, dziewczyny, ale dzisiaj musicie poradzić sobie bez niej.
Nic: Hej, a może ja nie mam ochoty? – zezłościłam się
Kas: I tak wiem, że masz. Idziemy. – rozkazał, chwycił mnie za dłoń i poprowadził w stronę wyjścia
Nic: Kastiel…
Kas: Przecież cię nie porwę, zaraz wszystko ci wyjaśnię, tylko bez świadków.
Pokręciłam głową z bezradności i dałam się wyprowadzić za bramę.
Nic: No? O co chodzi?
Kas: Cały czas byś siedziała w szpitalu i dręczyła się. Musisz się odstresować, dlatego zabieram cię w pewne miejsce.
Nic: Kastiel się o kogoś troszczy? Niemożliwe. – zaśmiałam się
Kas: O ciebie zawsze się martwiłem. – odrzekł, ruszając naprzód
Nic: Ale wieczorem muszę do niej zajrzeć, dobra?
Kas: Dobra.
Nic: W takim razie mi powiedz, gdzie jedziemy?
Kas: Do mojego domu.
Nic: Co? – zatrzymałam się
Kas: Żartowałem. Rusz się, nie mamy czasu. – posłuchałam się go, wsiadając do taksówki


________________________________________________________________________

Trochę nudnawy, ponieważ pełno dialogów, ale to dlatego, że końcówkę pisałam na odwal. Poza tym, nic nadzwyczajnego nie miało się dziać, choć mam nadzieję, że z Kim nieco zaskoczyłam :D Sorry za opóźnienie, to na marginesie.
A tak zupełnie z innej beczki: oglądał ktoś może wczoraj Eurowizję? Nie mogłam uwierzyć, że to dopiero czternaste miejsce, mnie się akurat Cleo i "We are Slavic" bardzo podobało, chociaż było dużo hejtów, dotyczących głównie naszej "scenografii". Cóż, wygrała Conchita Wurst, na nasze Kiełbasa, ale w sumie to uważam, że zasłużyła na zwycięstwo, choć trochę żal mi Cleo i Donatana, liczyłam na wyższe miejsce (A to wszystko przez sędziów...). A Wy, co uważacie? :)

17 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały :)
    Naprawdę mnie zaskoczyłaś z Kim! Ale przynajmniej jej nie zabijałaś, bo wtedy to bym się zemściła za odbieranie mi roboty xD
    Swietnie ci wyszedł ten rozdział i nie pierdziel i tu, że "trochę nudawy". Chcesz przeczytać coś nudawego? To przeczytaj mojego bloga. Tam jest dopiero nuda jak flaki z olejem...
    No nie wiem co mogę jeszcze napisać. Chyba tylko tyle, że czekam na następny i że jestem ciekawa, co wymyślił Kastiel. Chociaż domyślam się...Nie! Dobra, nic nie mówiłam! (Ja i moje zboczone myśli xD)
    Życzę wenki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Zamierzama Ci coś oznajmić. Jeśli jeszcze raz nazwiesz swój blog "flakami z olejem", to poznasz mój gniew! :)
      Czy Twoje myśli zawsze kierują się w taką stronę? xD

      Usuń
    3. Tak! Ale to jeszcze nic. Gdybyś ty widziała moje zboczeństwa w szkole...Szkoda gadać normalnie xD

      Usuń
  2. No to ja sobie na legalu włączam fona, wchodzę na twojego bloga patrzę: 31 rozdział. No przewijam na dół strony pisać kom z pogróżkami dotyczącymi nexta, pacze: strzałka w jedną strzałka w drugą. No to daje w jedną, 32 rozdział. NO to radocha! ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upsik... Miał być rozdział 34 i 35- moja wina 😥

      Usuń
    2. Cieszę się, żak na go wyczekiwałaś :D

      Usuń
  3. Rozdział fantastyczny :D
    Bardzo mi się podobał i można powiedzieć, że "połknęłam" go w kilka chwil ;P
    Mam tyle przemyśleń do tego rozdziału, że nie wiem co mam pisać xd
    Powiem tak, mam nadzieję że Kim nie będzie miała depresji i razem z przyjaciółkami i chłopakiem uda jej się pozbierać :)

    Eurowizję oglądałam i żałuję, że nie udało się zyskać wyższego miejsca, ale to wszystko przez jury, bo nie wierzę, żeby w Irlandii czy UK Polacy nie głosowali na swoich. Moim zdaniem Kiełbasa nie zasługiwał/a na zwycięstwo. Niech sobie ma to drugie czy trzecie miejsce, niech sobie walczy o tą tolerancję, ale gdzie pierwsze. Głos niby jakiś tam ma, ale według mnie Szwecja była lepsza, bo zaśpiewali ciekawie i czysto bez żadnych dodatków (jak polskie cycki lub broda- wiadomo kogo). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;D
      A słyszałaś, że w Wielkiej Brytanii widzowie oddali najwięcej głosów na Polskę, a tantejsi sędziowie ocenili Clo na ostatnie miejsce i wylądowaliśmy tam na 26 pozycji. A ponoć widzowie mają 50% głosów, ta jasne. Biorąc na logikę, nawet żeby tak było, Polska powinna tam zająć środkową lokatę, a nie... Cóż, po analizie wyszło, że żeby tylko ludzie głosowali, bylibysmy na 5-tym miejscu.

      Usuń
  4. Rozdział cudowny.
    {nie chce mi się pisać wybacz}
    A donatan i cleo... aż szkoda gadać. myślałam, że w pierwszej 10 się znajdziemy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięx ;)
      Ja to liczyłam na czołowe miejsce, a nie drugą połowę całej listy :c

      Usuń
  5. A JA COŚ CZUJĘ, ŻE KASTIEL MA TERAZ COŚ ZWIĄZANEGO Z POWROTEM LYSANDRA I TAK MA BYĆ! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, aż tak tęsknisz za Lysiem? xD
      Zobaczymy, zobaczymy, najpierw to trzeba się za ten nieszczęsny rozdział wziąć xD

      Usuń
    2. Aaaa... Lysander to teraz mój ulubiony na sf! Jak tera widzieć gdzieś jego imię, to normalnie ciśnienie schodzi!

      Usuń
    3. Od początku, odkąd jestem na SF, wielbię Kastiela, bo po prostu (mimo wredność, ciągłego nabijania się) jest taaaki kochany <3
      Ale ostatnio (mam tutaj na myśli jakieś trzy miesiące) kiedy patrzę na Lyśka... On jest taki przecudowny i słodki, troskliwy i opiekuńczy, że szok normalnie xD
      I w sumie chyba dlatego Nicola tak miota się między nimi dwoma. Kocha Lysandra, a jednocześnie ciągnie ją do Kasa, o czym z grubsza przekonacie się w nextcie :D

      Usuń
    4. Gdy ją zaczynałam na sf to wielvilam Kazika, a gdy zaczęłam czytać twoje opowiadanie ni stąd ni z owąd zaczęłam wielbic Lyśka :)

      Usuń
  6. Świetny rozdział :3 Wszystko pięknie, ładnie napisane :D

    OdpowiedzUsuń