Pewnie wszyscy zastanawiają się, o co chodzi? Na broszurze widniała reklama… prostytutki. Po lewej stronie małym druczkiem były napisane godziny „otwarcia”, czyli ogólnie rzecz biorąc całodobowe usługi. Na górze nagłówek – wulgarny, obleśny, ohydny. Prawą część kartki zajmowało zdjęcie całej tej panienki. Ubrana w skąpą, niewiele zasłaniającą, prawie przezroczystą bieliznę. Jej mina była wręcz wyzywająca, tak jak i reszta. Zniosłabym to, nie zwróciła uwagi, gdyby nie jeden szczegół, bardzo istotny, zresztą. A mianowicie – jej głowa. Do tego wypiętego ciała dodano… moją twarz. Fotomontaż był tak perfekcyjnie wykonany, że nawet po dokładnym przyjrzeniu się, nikt nie zauważyłby najmniejszych niedociągnięć. Teraz już wiedziałam, o czym mówiła Amber. Po tym, co ujrzałam, jestem w stu procentach pewna – ta dziewczyna nie jest normalna.
Nic: Skąd to masz? – zapytałam w miarę spokojnie, choć wiedziałam, że jestem gotowa zamordować blondynkę, poćwiartować i zjeść jej ciało – jakkolwiek to brzmi
Roz: Nie mamy czasu do stracenia. Chodź, musimy się pośpieszyć, szkoła jest dzisiaj otwarta zaledwie do osiemnastej, zostało tylko trzydzieści pięć minut.
Nic: Szkoła?
Roz: Tak. Po drodze ci opowiem.
Ruszyłyśmy przed siebie, zaczynając biec.
Roz: Dzisiaj miałam dodatkowe zajęcia. Wychodząc, zauważyłam dziewczyny zaczajone przy szafkach, podeszłam. Amber trzymała te ulotki, pokazywała je pozostałej dwójce. Słyszałam, jak mówiła, że jutro po przyjściu do budy wykleją nimi wszystkie korytarze. Wykradły klucz do pokoju gospodarzy Natanielowi, po czym go dorobiły. Chcą przechować kopie w biurku, które stoi w środku. Uważają, że tam nikt tego nie znajdzie. Zadzwoniłam do Nata, powiedziałam, że musi natychmiast wstawić się w szkole, naściemniałam o jakiś nieprawidłowościach, o dyrektorce. Zjawi się na sto procent, wtedy mu opowiemy. Mam tylko nadzieję, że weźmie klucze, biurko jest zamykane, tylko on i nauczyciele mają do niego dostęp. Wracając, kiedy szły, spadła im jedna kartka. Wzięłam ją i od razu pognałam do ciebie. – powiedziała, z przerwami na złapanie oddechu
Nic: Jezusie, Roza, dziękuję, że mi pomagasz. Gdybyś to zignorowała, byłabym największym pośmiewiskiem szkoły. Chyba, że jednak wzięły to do siebie, może się rozmyśliły. Nie widziałaś, czy na pewno zaniosły to gówno do pokoju gospodarzy?
Roz: Niestety, nie. Chciałam ci to jak najszybciej pokazać, wolałam nie obserwować ich dalej.
Nic: Aha, okej. Nataniel, teraz wszystko w twoich rękach! – krzyknęłam, przyspieszając
Zjawiłyśmy się na miejscu po kolejnych pięciu minutach. Tak się zmęczyłam, że czułam, że za chwilę zemdleję. Zebrałam się w sobie i zostawiając Rozalię daleko w tyle, z impetem otworzyłam główne wejście, zwracając tym na siebie uwagę sprzątaczki. Pomaszerowałam od razu do pokoju gospodarzy, uchylając drzwi. Na szczęście Nataniel był już na miejscu, mogłam od razu przejść do rzeczy.
Nat: Co ty tutaj robisz?
Nic: Dobrze, że jesteś. Dzięki, że przyszedłeś.
Nat: Słucham? Przecież to Rozalia do mnie zadzwoniła, nie ty. I gdzie jest pani dyrektor, co się stało? Źle wypełniłem papiery?
Nic: Widzę, że masz klucze, całe szczęście. Otwieraj szufladę w biurku. – poleciłam
Nat: Po co? Tylko nauczyciele mają dostęp do jej zawartości, nie możemy tak po prostu tam zajrzeć!
Nic: Rób co ci mówię, blondasku. To sprawa życia i śmierci, więc lepiej się posłuchaj. – warknęłam
Nat: Zwariowałaś? Słuchaj, ja wiem, że to, co ci wcześniej zrobiła Amber… Że ci nie wierzyłem i oskarżałem o…
Nic: Zamknij się i otwieraj tą chrzanioną szafkę! Już! Zaraz zobaczysz, jak bardzo twoja siostra jest walnięta! Tylko ostrzegam, że jeśli którykolwiek z tych papierów ujrzy światło dzienne, to nie żyjesz. – najpierw krzyknęłam, potem syknęłam
Nat: Jaki papiere…
Nic: Otwórz!
Widziałam po jego twarzy, że się wahał, ale zauważyłam także, że wie, że wcale nie żartuję. Miał rację, jeszcze chwila, a podeszłabym, przywaliła mu, zabrała ten klucz i sama sobie poradziła.
Nat: Dobrze, spokojnie, o co chodzi?
W tym momencie do pomieszczenia wpadła białowłosa, zahaczając przy tym o krzesło znajdujące się obok.
Roz: Jestem! Jak wam idzie?
Nat: A co ma iść? Nicola prosi mnie o coś, czego zrobić nie mogę. Dlaczego do mnie dzwoniłaś? Jakie nieprawidłowości? Czy możesz mi to wyjaśnić? – zirytował się
Roz: Jeszcze mu nie wygadałaś? – zwróciła się do mnie
Nat: Psia kość, co miała mi powiedzieć?
Myślałam, że za chwilę go uderzę, całe szczęście powstrzymała mnie przyjaciółka.
Roz: Nic, nie denerwuj się, zajmę się tym. – powiedziawszy to, odwróciła się do chłopaka – Twoja siostra schowała coś w tym biurku. Ta rzecz ośmiesza Nicolę, a jeśli jutro, tak jak powiedziała Amber, rozwieszą to w szkole, nie będzie dobrze.
Nat: O czym ty mówisz?
Roz: Nie zadawaj tyle pytań, sprawdź. Ale ostrzegam, jeżeli ktoś to zoba…
Nat: Tak, już to słyszałem. Wtedy ucierpi moje życie.
Roz: Właśnie.
Nat: W porządku, otworzę, lecz sam. Najpierw zobaczę, czy nie zmyślacie.
Tak jak powiedział, podszedł i zaczął szperać w zamku. Stałyśmy z Rozalią z boku, lecz nasze nerwy, a w szczególności moje, były w strzępkach. A jeśli one naprawdę zdecydowały się zabrać te zdjęcia ze sobą? W najgorszym razie, już za kilkanaście godzin uczniowie i nauczyciele to zobaczą. Jestem pewna, że nie puściliby tego płazem i wykorzystywali każdą okazję do dobicia mnie jeszcze bardziej.
Nat: Co to...
Podniosłam na niego wzrok. W dłoniach trzymał sporą, wysoką stertę kartek. Tych ulotek, które pokazywała mi Rozalia. Więc jednak nic mi nie grozi. Chyba, o ile nie mają jakichś kopii. Chociaż sądząc po ich inteligencji i poziomie IQ, pewnie nawet o tym nie pomyślały. Tak, to pewne. A teraz nie będą miały okazji do kolejnych wybryków. Nie interesuje mnie to, że obcy ludzie zobaczą fotomontaż ze mną w roli głównej – idę na policję. Nie mam na to najmniejszej ochoty, lecz w przeciwnym wypadku, blondynka zdolna jest do czegoś zdecydowanie gorszego, ponieważ właśnie dowiedziałam się, że ona nie ma oporów, czy zahamowań.
Nic: To właśnie to, o czym ci mówiłam. Twoja siostra jest niepoważna.
Nat: Ale jaką masz pewność, że to ona?
Nic: Rozalia widziała jak pokazywała to coś Li i Charlotte na korytarzu. – odparłam, po czym dodałam srogo – Jeśli znowu wolisz zaufać swojej kochanej siostrzyczce, to proszę bardzo. Wiedz tylko, że ja bez względu na to, co postanowisz, idę to zgłosić. Mam dość tej idiotki, która ciągle próbuje zrujnować mi życie. Raz jej się udało, nie pozwolę na drugi.
Roz: Dokładnie! Pójdziemy z tym na komisariat, bo to, co ona odwaliła, przechodzi ludzkie pojęcie.
Nat: Czekajcie, bo chyba nie rozumiecie. Dajcie mi pomyśleć, muszę ułożyć to wszystko w głowie. Nie mogę uwierzyć… Dobrze, Rozalia mówi, że zobaczyła moją siostrę na korytarzu. Możemy sprawdzić monitoring, zanim cokolwiek zrobicie? – zaproponował
Wymieniłyśmy z białowłosą porozumiewawcze spojrzenia.
Nic: Masz odstęp do szkolnych kamer? – zdziwiłam się
Nat: Oczywiście, że tak. Mam prawo je oglądać tylko w nagłych przypadkach za zgodą nauczyciela lub pani dyrektor, więc…
Nic: Nic się nie stanie, jeśli raz odstąpisz od zasad. Idź i oglądaj.
Nat: Ale…
Nic: Proszę, nie rób teraz problemów. To dla mnie naprawdę bardzo ważne, uwierz. Nie chcę, żeby nauczyciele się o tym dowiedzieli, a przynajmniej, żeby nie oglądali tych ulotek teraz, bo to pewna, że w końcu je zobaczą. – westchnęłam i sama się zdziwiłam; Zawsze mówiłam do niego zimnym, nieprzyjaznym tonem, nie lubiłam za to, że oskarżył mnie wcześniej o pobicie, że zwyzywał. A w tamtym momencie grzecznie go prosiłam, bez żadnych wyrzutów. I co najdziwniejsze, jego reakcja nie była taka, jak zawsze.
Nat: Jeśli tego chcesz, zgadzam się. Obejrzymy to razem, dobrze? Rozalio, jakbyś mogła, zostań tutaj. Do pokoju nauczycielskiego nie mają prawa wchodzić uczniowie, lecz Nicoli się to należy. Chodzi przecież o ważne nagranie.
Dziewczyna bez namysłu kiwnęła głową, a chłopak podszedł do drzwi, otwierając je na oścież i zapraszając gestem ręki do wyjścia. W absolutnej ciszy przeszliśmy korytarz. Fakt, że nie spędzałam z nim wcześniej wiele czasu, sprawiał, że czułam się w towarzystwie blondyna nieśmiało i niepewnie. W końcu, o czym miałam z nim rozmawiać? O nauce, sprawdzianach, książkach? Nie, to zdecydowanie nie był mój świat. Wolałam luz, zabawę i spotkania z przyjaciółmi, niż wieczne ślęczenie i uczenie się do kartkówek. Różniliśmy się niemal wszystkim, dlatego nie potrafiłabym rozmowy z chłopakiem wytrzymać długo.
Nat: Proszę, wejdź. Zaraz przejrzymy monitoring i ewentualnie… - zawiesił głos
Nic: Tak?
Nat: Najwyżej zgram to na płytę, żebyście miały dowód. – powiedział niemal niesłyszalnie
Nic: Serio? Zrobisz to? Wkopiesz Amber?
Nat: Wiem, że nie jest święta. Nie chciałbym je pogrążać, ale po tym, co tobie zrobiła…
Podszedł do mnie bardzo blisko, że niemal stykaliśmy się ciałami. Czułam bijące od niego nerwy, emocje, zakłopotanie. W oczach wypisaną miał prośbę, w tych miodowych, błyszczących, cudownych oczach. Dopiero teraz zauważyłam, że wcale nie powinnam traktować go jak wroga. Tego wysokiego, szczupłego, przystojnego faceta, za którym z pewnością szalała damska część szkoły…
Nat: Przepraszam, że cię obraziłem, potraktowałem, jak potraktować nie powinienem.
Dotknął ostrożnie mojego ramienia, jakby się bał, że wybuchnę złością i gniewem.
Nat: Jak teraz o tym myślę… Powinienem ją przejrzeć i uwierzyć tobie. I jeszcze jedno…
Nie mogłam się odezwać, zupełnie nie wiem, czemu. Dlatego patrzyłam mu prosto w oczy, próbując z nich coś wyczytać.
Nat: Nie mogę się dłużej powstrzymać… Próbowałam to pokonać w zarodku, ale nie potrafię przechodzić koło ciebie obojętnie…
Nic: Słucham? – zapytałam ochryple, chociaż w rzeczywistości wiedziałam, a przynajmniej podejrzewałam, o czym mówi
Blondyn przybliżył się do mnie, nasze wzroki się zrównały i spotkały, a jego ciepła, duża doń spoczęła na mojej talii.
Nat: Wybacz mi za to, co zrobię… - szepnął
Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie zdążyłam zareagować, odepchnąć go. Poczułam coś na ustach. Jego wargi. Miękkie, zachęcające do dalszych pieszczot. Zupełnie się zapomniałam, lecz trwało to tylko chwilę, nim ten nie odchylił nieco swojej głowy. Spostrzegłam, że jest zaskoczony własnym zachowaniem, ale i zadowolony. Na początku chciałam zapytać, co to miało być, ale ujrzałam coś, co mocno zaskakiwało. Białe włosy, specyficzne oczy, znajomy uśmiech, to on… Lysander...
To, że stał przede mną, ten, za którym tęskniłam i rozmyślałam… Nie kontaktowałam, tylko zarzuciłam mu ręce na szyję. Od tak dawna się nie widzieliśmy, nie rozmawialiśmy, chciałam to zmienić. Pod wpływem nagłego impulsu w jednej sekundzie zbliżyłam swoją twarz i zatopiłam w jego ustach. Najpierw delikatnie, później z większymi emocjami. Tak mi go brakowało! A teraz on, mój ukochany, oddaje każdy pocałunek. Ostrożnie, powoli, wspaniale. Nareszcie miałam wszystko, czego mi brakowało!
Nic: Kocham cię, Lysander. – wymruczałam, gdy na moment oderwałam nasze usta od siebie, po czym znowu je złączyłam
Nat: Ale ja nie jestem Lysandrem. – usłyszałam zdziwiony głos
Zamarłam, otworzyłam oczy i… Nataniel. To gdzie jest białowłosy?! Przecież to go całowałam… Chwila… O nie! Wyrwałam się i nie patrząc na nic, wybiegłam z pomieszczenia. Pognałam do toalety z prędkością światła. Oparłam się o zimną ścianę, która podziałała jak kubeł lodowatej wody. Co ja zrobiłam? Dlaczego? Jak mogłam pomyśleć, że to Lys? Jak ja w ogóle mogłam sobie coś takiego wmówić? I jak mam się teraz zachować?!
Nat… Co to miało znaczyć? Czemu powiedział mi, że nie może chodzić obok mnie obojętnie? Czyżby się… Ale wtedy, w szpitalu, obraził i rozpoczął awanturę… Matko Boska, co się dzieje?! Nic nie rozumiem, niczego nie kapuję…
Wdech, wydech, wdech, wydech. Trzeba wracać. Nie wiem, tylko czy to na pewno dobry pomysł. Jak ja spojrzę mu w oczy po tym, co odwaliłam? Jestem idiotką? Tak, i to jaką…
Wyszłam i pomyślałam, że pokój gospodarzy będzie najlepszym wyjściem. Rozalia to lepsza opcja niż Nataniel, zdecydowanie. Podreptałam tam, czując, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
Roz: I jak, załatwione? – zapytała radośnie, gdy tylko zobaczyła, że wchodzę
Nic: Nie wiem… To znaczy, jeszcze nie.
Roz: To co wyście tam tyle robili? – na te słowa, odwróciłam głowę w bok, żeby nie zobaczyła jak się czerwienię; Całe szczęście niczego nie dostrzegła, ponieważ do środka wszedł chłopak.
Roz: I co? Widać ją, prawda?
Nat: Tak, tak, tak. A, Rozalia, słuchaj, możesz przejść się i zanieść jeszcze te papiery do pani dyrektor? Kurczę, zapomniałem, a chciałbym jak najszybciej pogadać z Nicolą.
Roz: Eh, jeśli muszę… W porządku, widzę, że to grubsza sprawa, dam wam czas. I tak nawiasem mówiąc, nie musisz mi ściemniać o jakichś dokumentach, rozumiem bez tego.
Dziewczyna wyszła, a my zostaliśmy sami. Nie wiedząc, co począć, postanowiłam także się ulotnić.
Nic: Ja też już pójdę. Na razie. – podeszłam do drzwi i już chciałam naciskać klamkę, kiedy odezwał się blondyn
Nat: Poczekaj, nie musisz uciekać. Ja… Chcę cię przeprosić za to, co się stało.
Nic: Naprawdę, powinnam iść. – nalegałam
Nat: Ale jest jeszcze sprawa Amber, zostań. Pomyślałem, że lepiej byłoby, gdybyś nie szła na policję.
Nic: Słucham? Żartujesz sobie? – zmarszczyłam brwi, całkowicie zapominając o wcześniejszej sytuacji
Nat: Mam propozycję, proszę, przemyśl. Zapewniam cię, że Amber zostanie wysłana do kuzynów do innego miasta, dopóki nie nadejdzie czas rozprawy. Rozmawialiśmy o tym z rodzicami i ustaliliśmy, że w sobotę, czyli pojutrze, wyjeżdża, a sprawę w sądzie ma w piątek. Do tej pory będzie siedzieć u nich, bez telefonów, komputera, zupełnie odcięta od świata. To trochę despotyczne, ale doszliśmy do wniosku, że z Amber coś się dzieje. Ona potrzebuje pomocy, postaramy się o konsultacje z psychologiem, kiedy będzie w… W poprawczaku, bo to pewne. Za wcześniejszą akcję z Kastielem, gdy oskar…
Nic: Znam szczegóły, nie musisz opowiadać.
Nat: Ach, no tak, dowiedziałaś się już… Nie będzie w stanie zrobić kolejnej głupoty, zapewniam cię. A te ulotki, - spojrzał na stertę kopii – pokażesz w sądzie. Zastanów się, dobrze?
Nic: Dlaczego uważasz, że tak będzie lepiej? Co to za różnica?
Nat: Jeśli poszłabyś na policję, pewnie by ją aresztowali, to byłoby zbyt dużo dla nas wszystkich. Rodzice, cała rodzina… Nicola, rozumiem, że przez Amber przeszłaś piekło, ale jeszcze tylko jutro i ona wyje…
Nic: Dobrze. – odparłam niechętnie – Nie mam pojęcia, dlaczego się zgadzam. Chyba nie myślę racjonalnie, ale okej. Skoro wyjeżdża, mogę to zachować, tylko chcę wszystkie te zdjęcia wziąć ze sobą. I pamiętaj, że robię to tylko dla…
Nat: Dla mnie? – zaświeciły mu się oczy
Nic: Nie. Dla świętego spokoju, nie bardzo uśmiecha mi się kolejna wizyta na komisariacie. – mruknęłam – A o tym, co się wydarzyło niedawno… zapomnij.
Zgarnęłam te zakichane ulotki, natychmiast wychodząc, żeby nie narażać się na dalsze tego typu rozmowy. Przez tą decyzję nie byłam w stanie usłyszeć jago słów: „Nigdy o tym nie zapomnę…”.
***
Wracając, zastanawiałam się nad tym, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich kilkunastu minut. Jak mogłam zgodzić się na to, żeby odpuścić Amber? Czym kierowałam się, gdy obiecywałam Natowi, że nie pójdę na policję? Chyba byłam zbyt pobudzona emocjami. Tymi, które wzbudziła we mnie sytuacja sprzed poprzednich paru chwil. To, co stało się między mną, a nim… Jakim cudem przed mymi oczami pojawił się obraz Lysandra? Przez to, zupełnie się skompromitowałam. Wszyscy wiedzą, że byłam z białowłosym, a jeżeli nasz pocałunek wyjdzie na jaw… będą mnie uważać za dziwkę, która liże się z każdym po kolei. Jeszcze gorzej, jeśli dotarłoby to, jakimś cudem, do samego Lysa… Wtedy po raz kolejny zmieniłby zdanie i sądziłby o mnie tak, jak wcześniej – że jestem puszczalska. A to nieprawda, całkowita pomyłka. Chociaż, może właśnie tak jest?
***
Lekcje odrobiłam równo o dwudziestej pierwszej. Głodna nie byłam, ponieważ zjadłam kolację przygotowaną przez Titi, na spanie za wcześnie, więc postanowiłam poczytać książkę. I tak padło na lekturę szkolną „Kordian”. Cóż, w końcu i tak trzeba by się z nią zapoznać, a im wcześniej, tym lepiej.
Po godzinnej czytance, rozpoczęła się salwa ziewania. Już nawet nie widziałam, co jest napisane na każdej kolejnej kartce, oczy same zaczęły mi się zamykać. Niechętnie podniosłam się z łóżka, choć wolałam zasnąć od razu. Wyjęłam z szafy zwiniętą w kłębek piżamę i tak jak każdego wieczoru, poszłam się umyć. Wzięłam krótki, acz gorący prysznic, po czym z powrotem pojawiłam się w pokoju. Rzuciłam ubrania w kąt, położyłam się na moim kochanym łóżeczku i szczelnie okryłam kołdrą. Nastawiłam jeszcze budzik i krzyknęłam w miarę głośno.
Nic: Dobranoc, Titi! Idę spać!
Nie spodziewałam się, ale niedługo potem usłyszałam ciche pukanie, otwierane drzwi i głos kobiety.
Titi: Wszystkim wokoło powiedziałam, a o tobie zapomniałam. Mieliśmy dziś kontrolę, jutro muszę być w pracy na piątą trzydzieści, trzeba wszystko uporządkować. Nie wiem, jak ja dam rady wstać. – jęknęła
Nic: Miło, że o mnie pamiętasz. – zaśmiałam się – Okej, rozumiem, dzięki, że mimo wszystko przypomniałaś.
Titi: Dobranoc, śpij dobrze. – wypowiedziawszy to, opuściła pokój
Czas skończyć te nielogiczne rozważania i iść się ubierać, żeby mieć czas na rozmówienie się w szkole z Amber. Nie doniosę na nią po raz kolejny, gdyż dałam słowo, ale powiedzenie, co myślę o niej i jej zachowaniu nie zaszkodzi.
Podeszłam do okna, by sprawdzić pogodę. I kompletne zaskoczenie. Śnieg?!
W sumie, to nic nadzwyczaj dziwnego, przecież już koniec listopada, właściwie przedostatni dzień tego miesiąca. Moment, to znaczy, że za nieco ponad trzy tygodnie będą święta? Zupełnie nie zauważyłam, kiedy czas tak szybko przeleciał. Niedawno tutaj przyjechałam, na początku września, jestem już tu niemal trzy miechy?
Odrywając się od rozmyślań, postanowiłam się ubrać. Moje pierwsze plany związane z założeniem krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach, zamieniły się w ciemny zestaw.
Nic: Dobranoc, Titi! Idę spać!
Nie spodziewałam się, ale niedługo potem usłyszałam ciche pukanie, otwierane drzwi i głos kobiety.
Titi: Wszystkim wokoło powiedziałam, a o tobie zapomniałam. Mieliśmy dziś kontrolę, jutro muszę być w pracy na piątą trzydzieści, trzeba wszystko uporządkować. Nie wiem, jak ja dam rady wstać. – jęknęła
Nic: Miło, że o mnie pamiętasz. – zaśmiałam się – Okej, rozumiem, dzięki, że mimo wszystko przypomniałaś.
Titi: Dobranoc, śpij dobrze. – wypowiedziawszy to, opuściła pokój
***
Otworzyłam oczy jeszcze przed zadzwonieniem budzika. To dziwne, ponieważ ogółem jestem śpiochem, a teraz wstałam kilkanaście minut po szóstej. Czuję, że coś wisi w powietrzu, chociaż pewnie mi się wydaje. Czas skończyć te nielogiczne rozważania i iść się ubierać, żeby mieć czas na rozmówienie się w szkole z Amber. Nie doniosę na nią po raz kolejny, gdyż dałam słowo, ale powiedzenie, co myślę o niej i jej zachowaniu nie zaszkodzi.
Podeszłam do okna, by sprawdzić pogodę. I kompletne zaskoczenie. Śnieg?!
W sumie, to nic nadzwyczaj dziwnego, przecież już koniec listopada, właściwie przedostatni dzień tego miesiąca. Moment, to znaczy, że za nieco ponad trzy tygodnie będą święta? Zupełnie nie zauważyłam, kiedy czas tak szybko przeleciał. Niedawno tutaj przyjechałam, na początku września, jestem już tu niemal trzy miechy?
Odrywając się od rozmyślań, postanowiłam się ubrać. Moje pierwsze plany związane z założeniem krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach, zamieniły się w ciemny zestaw.
Tak ubrana, zabrałam się za fryzurę. Miałam sporo czasu, wystarczająco dużo, żeby umyć włosy, wysuszyć je, wyprostować, a na koniec zrobić kilka fantazyjnych fal z przodu, zostawiając resztę w spokoju. Makijażu właściwie nie zrobiłam, chyba że liczy się tusz na rzęsach i jasnoróżowy, lśniący błyszczyk. Spakowałam książki, których wcale nie było dużo i uznałam, że po skonsumowaniu śniadanie będę gotowa do wyjścia.
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Usłyszałam cichy szum, czy też szelest, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Już chciałam schodzić na dół, gdy na podłodze zauważyłam kartkę. Schyliłam się, podniosłam papierek i właśnie miałam go zgnieść i wyrzucić do kosza, biorąc go jako stronę wyrwaną z brudnopisu, jednak coś mnie powstrzymało. Rozłożyłam ją i ujrzałam to, co na niej było:
„Słodko wyglądasz, kiedy śpisz, wiesz o tym? Mam ochotę cię schrupać za każdym razem, gdy na ciebie patrzę…”
Upuściłam notkę i oparłam się o ścianę, uspokajając kolejny raz rozszalałe serce i nerwy. To na pewno nie zostało napisane przez ciocię, wykluczone. W takim razie... to znowu ten ktoś? Wcześniej rozbita szklanka, teraz liścik.
Ale zaraz! Skoro zawartość "mówiła": "Słodko wyglądasz, kiedy śpisz(...).", to znaczy, że... Ta osoba była w moim pokoju... Że mnie obserwowała podczas snu... Że tak po prostu weszła i mogła... mogła mi coś zrobić. Zabić, otruć, udusić, zgwałcić...
Nagle odepchnęłam się rękoma od ściany i pomknęłam do sypialni kobiety.
Nic: Titi! W naszym domu był... - zamilkłam, gdy ujrzałam pusty pokój; I teraz przypomniałam, że miała przecież wcześniej wyjechać do pracy. Jestem sana w domu. A co, jeżeli to wcale nieprawda? Jeśli włamywacz, czy też intruz także znajduje się w środku i gdzieś na mnie czeka, zaczaił się? Poczułam ciarki ba plecach, ale zebrałam się w sobie. Pomyślałam logicznie i wyjrzawszy za drzwi, wsłuchałam się w otoczenie. Próbowałam wyłapać jakieś szmery, hałas, cokolwiek, co świadczyłoby o czyjejś obecności. Nic, zero, kompletna cisza. Mimo żadnych podejrzanych dźwięków, musiałam się zabezpieczyć. Szybko doczłapałam do garderoby, gdzie za półkami , we wnęce, znajdował się mini składzik. Swoje miejsce miał tam również mop. Chwyciłam w dłonie kijek i tak uzbrojona, wyszłam. Stojąc na szczycie schodów, wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym krzyknęłam donośnie:
Nic: Idę po ciebie, więc lepiej wywalaj z mojego domu, jeśli nie chcesz, żebym zatłukłam cię kijem, który trzymam!
Co to miało na celu? Wierzyłam, że nawet jeśliby ta osoba przebywała w pobliżu, zareaguje na moje słowa ruchem, czy szmerem. Kolejne rozczarowanie. Cisza, jak makiem zasiał.
Zeszłam trochę odważniej, ponieważ byłam pewna w dziewięćdziesięciu pięciu procentach, że nikogo, prócz mnie, nie ma w środku. Odstawiłam kij przy lustrze, kierując się do kuchni. Gdy przekroczyłam jej próg, na stole zauważyłam talerz z trzema kanapkami. Były nietknięte, więc uznałam, że są dla mnie.
„ Przynajmniej przygotowała mi śniadanie, dobre i to.” – pomyślałam sobie
Podchodząc bliżej, dostrzegłam przy naczyniu kolejną kartkę. Wzdrygnęłam się na sam jej widok, choć nie wiedziałam jeszcze, o co chodzi. Podniosłam ją, a oto to, co na niej widniało:
„Zapomniałem napisać, że zrobiłem ci śniadanko. Mam nadzieję, że jedząc, będziesz o mnie myślała. A, jeszcze jedno. Spodziewaj się mnie dzisiaj, wpadnę później. Tym razem spotkam się z tobą osobiście, mam niespodziankę, ślicznotko.”
Zamarłam. Nie dałam rady się ruszyć. Po prostu mnie zatkało. Co to miało znaczyć? Jakim prawem ten szaleniec bezkarnie buszuje po mieszkaniu? Właśnie, szaleniec – do czego jeszcze będzie zdolny? Jak chce tutaj wejść? Co za niespodzianka? Kto to w ogóle jest?!
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Usłyszałam cichy szum, czy też szelest, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Już chciałam schodzić na dół, gdy na podłodze zauważyłam kartkę. Schyliłam się, podniosłam papierek i właśnie miałam go zgnieść i wyrzucić do kosza, biorąc go jako stronę wyrwaną z brudnopisu, jednak coś mnie powstrzymało. Rozłożyłam ją i ujrzałam to, co na niej było:
„Słodko wyglądasz, kiedy śpisz, wiesz o tym? Mam ochotę cię schrupać za każdym razem, gdy na ciebie patrzę…”
Upuściłam notkę i oparłam się o ścianę, uspokajając kolejny raz rozszalałe serce i nerwy. To na pewno nie zostało napisane przez ciocię, wykluczone. W takim razie... to znowu ten ktoś? Wcześniej rozbita szklanka, teraz liścik.
Ale zaraz! Skoro zawartość "mówiła": "Słodko wyglądasz, kiedy śpisz(...).", to znaczy, że... Ta osoba była w moim pokoju... Że mnie obserwowała podczas snu... Że tak po prostu weszła i mogła... mogła mi coś zrobić. Zabić, otruć, udusić, zgwałcić...
Nagle odepchnęłam się rękoma od ściany i pomknęłam do sypialni kobiety.
Nic: Titi! W naszym domu był... - zamilkłam, gdy ujrzałam pusty pokój; I teraz przypomniałam, że miała przecież wcześniej wyjechać do pracy. Jestem sana w domu. A co, jeżeli to wcale nieprawda? Jeśli włamywacz, czy też intruz także znajduje się w środku i gdzieś na mnie czeka, zaczaił się? Poczułam ciarki ba plecach, ale zebrałam się w sobie. Pomyślałam logicznie i wyjrzawszy za drzwi, wsłuchałam się w otoczenie. Próbowałam wyłapać jakieś szmery, hałas, cokolwiek, co świadczyłoby o czyjejś obecności. Nic, zero, kompletna cisza. Mimo żadnych podejrzanych dźwięków, musiałam się zabezpieczyć. Szybko doczłapałam do garderoby, gdzie za półkami , we wnęce, znajdował się mini składzik. Swoje miejsce miał tam również mop. Chwyciłam w dłonie kijek i tak uzbrojona, wyszłam. Stojąc na szczycie schodów, wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym krzyknęłam donośnie:
Nic: Idę po ciebie, więc lepiej wywalaj z mojego domu, jeśli nie chcesz, żebym zatłukłam cię kijem, który trzymam!
Co to miało na celu? Wierzyłam, że nawet jeśliby ta osoba przebywała w pobliżu, zareaguje na moje słowa ruchem, czy szmerem. Kolejne rozczarowanie. Cisza, jak makiem zasiał.
Zeszłam trochę odważniej, ponieważ byłam pewna w dziewięćdziesięciu pięciu procentach, że nikogo, prócz mnie, nie ma w środku. Odstawiłam kij przy lustrze, kierując się do kuchni. Gdy przekroczyłam jej próg, na stole zauważyłam talerz z trzema kanapkami. Były nietknięte, więc uznałam, że są dla mnie.
„ Przynajmniej przygotowała mi śniadanie, dobre i to.” – pomyślałam sobie
Podchodząc bliżej, dostrzegłam przy naczyniu kolejną kartkę. Wzdrygnęłam się na sam jej widok, choć nie wiedziałam jeszcze, o co chodzi. Podniosłam ją, a oto to, co na niej widniało:
„Zapomniałem napisać, że zrobiłem ci śniadanko. Mam nadzieję, że jedząc, będziesz o mnie myślała. A, jeszcze jedno. Spodziewaj się mnie dzisiaj, wpadnę później. Tym razem spotkam się z tobą osobiście, mam niespodziankę, ślicznotko.”
Zamarłam. Nie dałam rady się ruszyć. Po prostu mnie zatkało. Co to miało znaczyć? Jakim prawem ten szaleniec bezkarnie buszuje po mieszkaniu? Właśnie, szaleniec – do czego jeszcze będzie zdolny? Jak chce tutaj wejść? Co za niespodzianka? Kto to w ogóle jest?!
________________________________________________________________________
Z uwagi, że w poprzednim rozdziale nikt nie podał konkretnej i prawidłowej odpowiedzi, nie będzie dedyka :( Ale spokojnie, w kolejnej części następny konkursik, bardzo prosty, więc na stówę ktoś zgadnie :D
Nawzajem aga nawzajem rozdział boski serio ale ten pomysł z ulotka genialny nie wpadla bym na niego ciekawe kto jej podzucil te lisciki może lysander wrocil???
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńAmber jest podłą żmiją, dlatego postawiłam na takie ulotki. Ba, chciałam nawet na początku zrobić tak, że we trzy jednak wywieszą je w szkole, wtedy dopiero byłoby piekło. Jednak się powstrzymałam, nie było łatwo xD
A tego, kto "wkrada" się do domu, dowiesz się za dwa rozdziały. :-]
Już się doczekać nie moge; )
UsuńNataniel, ty szujo jedna. Zwyzywał Nic, jak to "niby" ona pobiła jego siostrę, a sam się jak dziwna zachowuje. Najpierw ją zwyzywał, a potem miłość wyznał. I to niby kobiet nie można zrozumieć ;[ Patologiczny dawca plemników...Niech do Melanii idzie! Ona zawsze chętna!
OdpowiedzUsuńNo sorki za to obrażanie blondaska, ale mnie po prostu wkurzył. No w każdym razie rozdział boski. Jak Nicola czytała te liściki, to aż mnie dreszcze przeszły. Taki wewnętrzny niepokój...
No w każdym razie nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się, kto to jest ten co te listy zostawia. No i oczywiście dziękuję za życzenia i wzajemnie :) Życzę weny :p
No... Chciałam go trochę "złagodnić", bo wcześniej postawiłam Nata w złym świetle. Wtedy, co rzadko mu się zdarz, dał się ponieść emocjom, gdy ją zwyzywał. A teraz odkrywa, że to był największy błąd jaki mógł popełnić. Uświadamia sobie, że tak jak wielu innych chłopaków, na widok Nic coś go rusza, zaczyna żałować wcześniejszych słów.
UsuńDziękuje :D
Jestem na 95% pewna, że to Shon. Nie wiem czemu, ale mam przeczucie że tylko on (lub Kastiel :D) jest zdolny do takiego czegoś. Mógł przecież przyjść po Titi i wtedy zostawić kartki i śniadanie, że niby jest taki "miły".
OdpowiedzUsuńCóż... Jesteś genialna! Nigdy bym nie wpadła na pomysł z taki ulotkami, więc czapki z głów :D
Specjalnie dla ciebie znalazłam jakiś świąteczny wierszyk:
Tęczowych pisanek
Na stole pyszności
Mokrego Dyngusa i wspaniałych gości
Niech to będzie czas uroczy
Życzę miłej WIELKIEJ NOCY. ;D
Pierwszą część zostawię bez komentarza. Domyśl się, czemu.
UsuńCzy taka genialna, to bym nie była taka pewna xD
A dziękuję, dziękuję. Z pewnością będzie wiele pyszności, szczególnie tych, co sama robiłam xD
Teraz po kolei:
OdpowiedzUsuń1. Amber to wstrętna krowa, zołza i sama jest durną dziwką. Nie rozumiem co to za typ człowieka?! Życzę jej szybkiej śmierci... -,-
2. Natanielu, łał! Nie myślałam, że tak będzie! To pewnie on buszuje w domu Nic, w nocy! XDD If You Know What I Mean =^-*=
3. To Shon. Ta szmata.
Haha, Natuś buszujący w domu Nic... Wow XD
UsuńTaaak, Amber to żmija. Wiesz, kiedy napisałam o tym, że wyjeżdża, to sama do siebie się uśmiechnęłam, że wreszcie się jej pozbędę. (Nie wliczając rozprawy blondi, na której Nicola będzie świadkiem) Nie wiem, czy jestem dziwna, czy Ty też tak masz xD
Dzisiaj lany poniedziałek O_o nie wiesz jak ja w strachu zyje !!! Brat mnie oblał wodą , a do pokoju dobija się mama i tata !!! Pomocyyy ! XD co do rozdziału ... super *.* zajebisty - oczywisty xD *.*
OdpowiedzUsuńAhahah ;D Mnie jeszcze nikt dzisiaj nie oblał, bo zagroziłam, że w przeciwnym wypadku będzie wpier***. Działa!
UsuńPrzyjdę i pomogę, zaczekaj, jeszcze tylko chwila! Albo przez okno wyskocz i zwiej, chyba że mieszkasz w wieżowcu XD
Fajnie, że czytasz i skomentowałaś, a tym bardziej, że się podoba :))
CuDo! Kiedy nex?!
OdpowiedzUsuńA co do konkursiku zgaduję że to:
1.shon
2.kastiel
3.nataniel
4.jacob
5.LYSIU!
6.armin lub alexy, ale wątpię
7. były nicoli -edd?
~kuroshitsuji
Eh, nawet nie zaczęłam, święta *-* W sumie, jeszcze nie wiem co będzie w kolejnym, czyli że do nexta trochę minie -.-
UsuńKonkurs miał być w kolejnym, haha. No nic, wyszło na to, że w tym, także konkurs uważam za zakończony - jest poprawna odpowiedź. :D
﹋o﹋ świetny rozdział! ﹋o﹋ niech Lys dowie sie o pocałunku.! Ale by było! ﹋o﹋
OdpowiedzUsuń~czytam ~Akinot
Rany ja bym z pokoju nie wyszła i czekała na Titi *obgryzam paznokcie*
OdpowiedzUsuńNa bank to ten zboczeniec Shon