czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział XLI

Otrząsnęłam się dopiero po kolejnych minutach. Z otwartymi ustami spojrzałam na Kastiela, wciąż nie przyjmując do wiadomości, że Lysander wrócił do miasta. A przecież pisał, że nie przyjedzie… Chwila, ale co z tego, że pisał? On jest tutaj, znowu mieszka nieopodal mnie, to jest teraz najważniejsze!
Nic: Kas-Kastiel… Klucze są na komodzie, jak wyjdziesz to zamknij drzwi i zostaw je pod wycieraczką.
Natychmiast chwyciłam w dłonie wiszący obok płaszcz, który był zdecydowanie zbyt lekki, jak na tę porę roku. Założyłam adidasy i dopiero wtedy chłopak się odezwał.
Kas: Idziesz do niego?
Nic: Tak, muszę.
Kas: Chyba chciałaś mi coś wyjaśnić, prawda?
Nic: Wiem, że miałam. Sam widzisz, co się dzieje, nie mam innego wyjścia, jak tylko do niego pójść.
Kas: Owszem, masz. Zostań tutaj i ze mną porozmawiaj.
Nic: Nie.
Kas: Dobrze, w takim razie idź. Pamiętaj tylko, że jeżeli to zrobisz, nie będziesz miała więcej szansy na wyjaśnienia.
Czy on właśnie mnie szantażował? Dobrze wiedział, że Lysander jest mi bliski!
Nic: Cześć.
Wyszłam z domu, zostawiając czerwonowłosego samemu sobie. Nie powinnam była uciekać, lecz jakaś nieznana „siła” podpowiadała, żebym poszła do białowłosego. W końcu to za nim płakałam po nocach, za nim tęskniłam, to jego kochałam!
Przyśpieszyłam kroku, próbując wypatrzyć w oddali znajomą czuprynę, ubranie, cokolwiek, co by oznaczało, że to Lysander. Za zakrętem zwiększyłam tempo jeszcze bardziej. Zobaczyłam dom chłopców i niedługo musiałam kombinować, by uznać, że to właśnie tam się udaje. Stanęłam przed bramką, którą z roztargnienia zostawił otwartą na oścież. Z chodnika przestąpiłam na jego podwórko i nerwowo podeszłam do głównego wejścia. Zapukałam do drzwi, a ze zdenerwowania zaczęłam wyłamywać palce u rąk, bo dopiero teraz naszło mnie pytanie: co ja mu powiem?
Do moich uszu doszły kroki, przekręcanie zamka, naciśnięcie klamki. Znowu go zobaczyłam i poczułam to samo, co kilka minut temu. Serce przyspieszyło swój rytm, a motylki w brzuchu buzowały do tego stopnia, że przyprawiały o dreszcze. Oblała mnie nagła fala gorąca, ręce zaczęły mi się pocić, a nogi drżeć. Starałam się to powstrzymać, ale przy nim niczego nie dało się kontrolować. Znów przypomniałam sobie chwile, w których całował moje usta, kiedy dotykał mojej szyi i tak bardzo chciałam poczuć to kolejny raz!
Po krótkiej chwili ciszy już wiedziałam co mam zrobić. Przecisnęłam się pomiędzy nim a szafą, stając dwa metry od niego. Ten zamknął drzwi, a kiedy się odwrócił… uderzyłam go dłonią w twarz…
Nic: Jak mogłeś mnie wtedy zostawić? No jak?! Potrzebowałam cię, tak cholernie cię potrzebowałam, a ty po prostu mnie zostawiłeś!
Białowłosego odrzuciło na ścianę. Od razu chwycił się za czerwony, obrzmiały policzek, co spowodowało u mnie wyrzuty sumienia. Chyba postąpiłam zbyt pochopnie…
Nic: Przepraszam. – szepnęłam, zbierając w sobie siły na kolejny krok; Przełamałam się i nawet jeśli nie powinnam, doskoczyłam do chłopaka i rzuciłam się mu na szyję. Objęłam go tak mocno i tęsknie, że pewnie pozbawiłam różnookiego tchu. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Poczułam ręce oplatające mnie w pasie i wtedy się rozkleiłam. Zaczęłam głośno płakać, próbując stłumić szloch w jego ramieniu.
Lysander mnie dotykał, właśnie przytulał, jak kiedyś, jak dawniej. Tyle o tym marzyłam i teraz to marzenie się spełniło. Czułam się bezpiecznie, cudownie, wspaniale! W pewnej chwili aż nie mogłam uwierzyć w to, co się działo.
Lys: Nie płacz. Słyszysz? – odezwał się cicho, z ogromną troską i przejęciem
Wbrew tym słowom, zalałam się łzami jeszcze bardziej. Ta tęsknota nie pozwalała mi na uspokojenie się, bo ja tak bardzo, tak bardzo go kochałam! Nie wyobrażałam sobie, jak mogłam wcześniej funkcjonować bez tego kojącego głosu, męskiego zapachu, po prostu bez Lysandra.
Lys: No już, spokojnie. – szepnął, delikatnie gładząc moje plecy – Wszystko w porządku, skar…
Ugryzł się w język jeszcze przed wypowiedzeniem tego wyrazu, lecz ja natychmiastowo oderwałam zapłakaną twarz od niego i spojrzałam mu w oczy. W te piękne, błyszczące, radosne oczy.
Nic: C-co?
Lys: Nie potrafiłem wymazać z pamięci chwil spędzonych z tobą. Chyba się uzależniłem. – uśmiechnął się lekko, automatycznie rozpromieniając także i moją twarz
Nic: Dlaczego odszedłeś? Czemu ty to zrobiłeś?
Lys: Bo byłem głupi. Natomiast teraz zmądrzałem.
Między nami po raz kolejny nastała ciążąca cisza. Teraz już nie wiedziałam, jak postąpić, czułam się skołowana.
Lys: Chodź do salonu.
Skinęłam głową. Ramię w ramię przeszliśmy do sąsiedniego pokoju i tam usiedliśmy naprzeciwko siebie. Czułam, że rozmowa, która nas czekała, będzie bardzo długa, łzawa i wzruszająca.
Lys: Spanikowałem, zachowałem się jak tchórz. Widząc cię wtedy w szpitalu, myślałem, że to przeze mnie targnęłaś się na swoje życie. Wiem, że miałem rację, bo to prawda, ale… Postąpiłem zbyt pochopnie. Uznałem, że nam obojgu będzie lepiej, gdy wyjadę. Próbowałem ułożyć swoje życie na nowo, nie potrafiłem. – przystanął, biorąc głębszy wdech – Pisałem, żebyś kogoś sobie znalazła, byś zaczęła nową kartę, lecz myśl, że ktoś inny cię dotyka, komplementuje… doprowadzała do furii, do rozpaczy. W końcu nie wytrzymałem, gdybym cię nie zobaczył, zwariowałbym, naprawdę.
Nic: Ja… To, co niedawno zobaczyłeś… To nie tak.
Lys: Nie tłumacz się. Masz prawo być z kim tylko chcesz, przecież to ja wszystko zniszczyłem. M…
Nic: Z Kastielem byłam przez kilka ostatnich tygodni. Zabiegał o mnie, tak mocno się starał, że w końcu dałam mu szansę. Dałam ją, mimo tego, że go nie kochałam. Miałam nadzieję, że po jakimś czasie ogarnie nas miłość, ale…
Lys: Nie mogłaś zapomnieć. – dokończył mą wypowiedź
Nic: Tak. Lysander… ja nadal cię kocham.
Po tym wyznaniu spojrzałam mu głęboko w oczy. Widziałam w nich, że on także czuje to samo. Jednak czy nasz czas już nie przeminął? Zmarnowaliśmy swoją szansę, kilkukrotnie zawaliliśmy na całej linii, więc czy powinniśmy zaczynać po raz kolejny?
Lys: Nie możemy.
Nic: Dlaczego? To po co przyjechałeś? Chciałeś, żebym się jeszcze bardziej załamała?
Lys: Dobrze wiesz, że nie. Kastiel…
Nic: Zerwałam z nim. Nakreśliłam mu wczoraj moje uczucia, czyli to, że to ty jesteś dla mnie najważniejszy.
Lys: Co on na to?
Nic: Wybuchł. Wzmocnił moje wyrzuty sumienia, potem nie chciał ze mną rozmawiać, a był u mnie, bo… Chciałam, żeby wysłuchał, co mam do powiedzenia, wpadliśmy w błoto. – poczułam, że się lekko rumienię, dlatego spuściłam nieco wzrok; Białowłosy zachichotał. – No i co? Z czego się śmiejesz? To był wypadek, nie chciałam nas ubrudzić. – rzekłam z wyrzutem
Lys: Nie o to mi chodzi. Dalej tak słodko się czerwienisz, zupełnie jak kiedyś.
Na jego słowa spiekłam jeszcze większego raka. Uwielbiałam te urocze komentarze, które sprawiały, że robiło mi się cieplej na sercu.
Nic: Przestań… Wróćmy lepiej do naszej rozmowy. Bo widzisz, on wtedy się mył, miałam przynieść mu jakieś ciuchy, ale najpierw to ja wzięłam prysznic. – motałam się we własnej wypowiedzi, z której na pewno niewiele zrozumiał
Lys: W porządku, nie musisz się przede mną spowiadać. – uśmiechnął się już nieco odważniej, niż przed kilkoma chwilami
Nic: Nie mogę bez ciebie żyć… Błagam cię…
Lys: Przepraszam cię za wszystko, co wtedy zrobiłem. Za to, jak cię nazwałem, jak traktowałem. Woda sodowa uderzyła mi do głowy, zamiast schować swój honor do kieszeni, unosiłem się jak paw. Oboje wiemy, czym to się skończyło.
Nic: To ja rozpętałam całą tę burzę. Ja i Shon.
Lys: Nie mówmy o tym, dobrze? Ja zapominam o tamtym, ty o moich wybrykach, zgoda?
Nic: Zgoda.
Posłaliśmy nawzajem szerokie, szczęśliwe uśmiechy. Wstaliśmy, ominęliśmy stolik i zatrzymaliśmy się w bardzo niewielkiej odległości od siebie. Czułam bijące od niego zadowolenie, sama także byłam wniebowzięta.
Lys: Chyba…
Nic: Powinniśmy na początek spędzić ze sobą trochę czasu jak przyjaciele, prawda?
Białowłosy zaśmiał się głośno, tak cudownie, jak zapamiętałam ten śmiech kilka tygodni temu.
Lys: Rozumiemy się bez słów.
Nic: Widzisz? To przeznaczenie. – wyszczerzyłam się do niego
Lys: Dopiero przyjechałem, a ty już gotowa rzucić mi się na szyję. – wykrzywił śmiesznie twarz
Jezu! Naprawdę do tej pory częściowo nie dowierzałam, że stoimy obok siebie. To było tok niewiarygodne, że potrzebowałam go dotknąć, żeby upewnić się, że wcale nie śnię. Ze śmiechem zarzuciłam mu ręce na szyję, a on bez zwłoki podniósł mnie do góry i okręcił parę razy dookoła. Kiedy już ustawił mnie na ziemię, lekko dyszał, w końcu podniósł ciężar ważący pięćdziesiąt osiem kilogramów.
Nagle drzwi wejściowe ustąpiły z cichym skrzypnięciem, a w korytarzu usłyszeliśmy głosy. Od razu poznałam Rozę i Leo.
Roz: No mówię ci, słyszałam, że ktoś jest w środku. – szeptała do swojego chłopaka, chyba podejrzewając włamywacza – Po co policja? Chodź.
Zupełnie jak ninja w salonie zjawiła się białowłosa z długim parasolem w ręku, jako element obrony. Jej mina z wojowniczej zmieniła się w zaskoczony, gdy zobaczyła Lysandra. Uniosłam wysoko kącik swoich ust, widząc jej reakcję. Na pewno nie spodziewała się tego, co zobaczyła. Zaraz pojawił się za nią Leo, również zdezorientowany, lokalizując w pokoju swojego brata.
Roz: Lysio?
Lys: Lysio. – zaśmiał się
Roz: Lyyysio! – wrzasnęła, biegnąc w stronę różnookiego i rzucając się na niego, omal nie wywracając – Wróciłeś!
Leo: No, stary, dobrze cię znowu widzieć.
Lys: Rozalio... Dusisz mnie…
Roz: O, przepraszam! – pisnęła, odrywając się od białowłosego; Dopiero teraz dojrzała mnie, stojącą tuż obok. – Nicola? A co ty tu… Och! Leo, wynosimy się, szybko!
Leo: Co?
Roz: Chodź! – krzyknęła, biegnąc do wyjścia, pociągając za sobą za dłoń czarnowłosego
Stałam z pytającym wyrazem twarzy, bo prawdę mówiąc, niewiele zrozumiałam.
Nic: Co jej się stało?
Lys: Chyba nie chciała nam przeszkadzać.
***
Wróciłam do domu w humorze lepiej niż dobrym. Klucz tak jak prosiłam, odnalazłam pod wycieraczką. Śladu po Kasie nie było, nie wliczając nielicznych smug zaschłego już błota. Dam mu czas, a później poproszę następny raz o rozmowę. Może się zgodzi? Kurczę, dlaczego ja wcześniej nie pomyślałam, jak poważne mogą być konsekwencje tego, co zrobiłam? Wiedziałam, że poczuje się zraniony, lecz jego reakcja wykraczała poza granice moich przypuszczeń. Ale co mu się dziwić? Gdybym to ja została tak perfidnie wykorzystana dla korzyści innego, nigdy nie wybaczyłabym takiego poniżenia. Tylko żeby Kastiel miał inne zamiary… Nie wytrzymam, jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać już nigdy więcej. Sama sprowokowałam tę sytuację, jednak nie chcę stracić przyjaciela…
Gdy zdjęłam wilgotną kurtkę i buty, pomaszerowałam w głąb domu, poszukując mopa do zmycia brudnych plam. Wtem, ni stąd, ni zowąd, rozległ się dźwięk mojego dzwoniącego telefonu.
Nic: Hallo?
Roz: Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że do ciebie idę. Za pięć minut będę.
Nic: Ty? A po co?
Roz: Musisz mi wszystko opowiedzieć!
Wiedziałam, że chodzi jej o przyjazd Lysandra. Prawy kącik moich ust mimowolnie powędrował ku górze, wykrzywiając się w ironicznym uśmieszku. Ona nigdy się nie zmieni.
***
Dzwonek do drzwi oznajmił, że dziewczyna już jest. Powolnym krokiem powędrowałam do korytarza, gdzie jej otworzyłam. Od razu zostałam niemal staranowana przez rozemocjonowaną przyjaciółkę, która wpadła do środka niczym tornado.
Roz: Nawet nie wiesz jak się cieszę! Jesteście znowu razem? Jeju, to fantastycznie!
Nic: Rozalio! Nie, o niczym takim nie ma mowy. Ustaliliśmy, że na razie pozostaniemy przyjaciółmi. Sam fakt, że będziemy się widywać, póki co wystarczy.
Roz: Ale… Och, ty nigdy nie potrafisz postawić na swoim.
Nic: A jak myślisz, co by o tym pomyślał Kastiel?
Roz: Ym… Czekaj, bo ja już zapomniałam, przecież ty z nim byłaś!
Nic: Właśnie, byłam. Ale już nie jestem.
Roz: Jednak zerwaliście?
Nic: Powiedziałam mu prawdę. Wściekł się i nie chce mnie znać. – westchnęłam, znów przypominając sobie o owej, niezbyt przyjemnej sytuacji
Roz: Wiesz, że nie mogłaś tego ciągnąć w nieskończoność?
Nic: Wiem. Lecz on zdaje się tego nie rozumieć. Za kilka dni z nim pogadam. Albo w poniedziałek, w szkole.
Roz: Tak, zdecydowanie tak. A teraz trochę zmieniając temat, mów, jak to się stało, że Lysio wrócił!
Nic: No tak… Normalnie, przyszedł i samo się tak potoczyło, że później znaleźliśmy się u niego.
Roz: O ja cię, przez chwilę myślałam, że to włamywacz. Wczoraj wieczorem pojechaliśmy na noc do rodziców Leo. Musieliśmy wrócić wcześniej, ale nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że zastaniemy go na miejscu.
Nic: Też byłam zaskoczona. Bardzo się cieszę, naprawdę, nawet sobie tego nie wyobrażasz.
***
W poniedziałek nadszedł czas na powrót do szkoły. Święta, jak święta. Były, minęły, chociaż właściwie to Boże Narodzenie nie było takie, jakie powinno być. Wigilię w szpitalu zapamiętam na długo, ale późniejsza scysja z Kastielem zepsuła ten dzień. A później… Titi znowu coś wypadło i przez dwa dni siedziałam w domu sama. Z nikim przez weekend się nie spotkałam. Non stop myślałam, myślałam i myślałam. O wszystkim. O Kasie, o Lysie, o pozycji, w której się znajdowałam. Bo co ja takiego teraz mogłam?
Titi: Nicola! Nicola, wstałaś? – krzyknęła z dołu ciocia
Nic: Tak!
Titi: Zrobię ci jajecznicę! Z ilu jajek?
Nic: Z dwóch! Dziękuję!
Zwlekłam się z łóżka, ziewając szeroko.
Kiedy po dwudziestu minutach doprowadziłam się do stanu skrajnego ładu, w podskokach zbiegłam na dół. Na stole już stał talerz z parującą jajecznicą.
Nic: Titi, jesteś?
Titi: Jestem, ale zaraz wychodzę. Jeśli za kilka sekund nie wyjdę z domu, spóźnię się do pracy.
Nic: Luz, przecież to twoje biuro, twój biznes. Róbta co chceta.
Titi: Ciekawe podejście. Kiedyś, gdy już będziesz pracować, wypróbuj tę technikę, a nie utrzymasz długo posady. – mówiła, podążając ku wyjściu – Dobra, ja lecę.
Nic: No, pa.
Dokończyłam śniadanie i punkt siódma zjawiłam się w swoim pokoju. Spakowałam torbę, pościeliłam łóżko i byłam już gotowa do wyjścia.
W szkole znalazłam się o siódmej trzydzieści. Na dziedzińcu nie zauważyłam wielu osób, dlatego weszłam na korytarz. Przy oknie skupiała się spora grupka uczniów mojej klasy, a w samym centrum on – Lysander. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się, przeciskając się przez tłumek i podchodząc.
Lys: Cześć.
Nic: Hej. Co to za zbiegowisko?
Lys: Wszystko ciekawi tego, czemu nie chodziłem do szkoły.
Nic: I co, powiedziałeś, że to przeze mnie? – podniosłam brew w geście lekkiego rozbawienia
Lys: Niezupełnie. Ale to teraz nie ważne. Chciałem ci powiedzieć, że cudownie wyglądasz.
Nic: Mam na sobie zwykłe jeansy i koszulę. Coś kręcisz.
Lys: Zawsze potrafiłaś przejrzeć mnie na wylot.
Nic: Więc nie masz po co kombinować. No?
Lys: Zamierzałem ci się przypodobać, bo mam sprawę. Chciałbym cię jutro gdzieś zabrać.
Nic: Gdzie?
Lys: Trudno wymyślić coś dobrego zimą, natomiast dowiedziałem się, że w sąsiednim mieście otworzyli mini oceanarium. Pomyślałem, że może warto przypomnieć sobie czasy dzieciństwa. Naturalnie w planie dnia znajduje się także kolacja w restauracji. Co ty na to?
Miałam ogromną ochotę mu wykrzyczeć, że poszłabym z nim na koniec świata, albo nawet dalej. Powstrzymałam się, opanowując ekscytację. Moja dusza się śmiała, a całe ciało przepełniało szczęście. Tylko Lysander mógł wymyślić coś tak uroczego i ckliwego. To właśnie w takim Lysie się zakochałam – troskliwym, czułym i delikatnym.
Nic: Jestem na tak. – uśmiechnęłam się pogodnie – Co z dojazdem?
Lys: Leo mi wczoraj obiecał, że nas zawiezie, a później odwiezie. Czekaj przed siódmą przed furtką, przyjedziemy po ciebie. Nie pójdziemy do szkoły, ale to jedyne wyjście, bo mój brat otwiera sklep o ósmej.
Nic: Dla mnie nie ma problemu w tym, żeby raz opuścić lekcje, lecz ciebie nie było kilka tygodni…
Lys: Spokojnie, omówiłem wstępnie tę kwestię z panem Frazowskim i większych problemów miał nie będę.
Nic: Fantastycznie! W takim razie do jutra. – pożegnałam się i niemalże w tej samej chwili ulotniłam się; Przy nim czułam, że brak mi powietrza. Nie mogłam złapać tchu, a serce waliło w mojej piersi, jakby porażone prądem. Mimo wszystko, bardzo się cieszyłam. Cały dzień sam na sam. Z nim – z moim ukochanym.
***
Budzik zadzwonił o piątej nad ranem. Zerwałam się z łóżka tak szybko, że aż zakręciło mi się w głowie. Pognałam do łazienki z zamiarem umycia włosów. Później je wysuszyłam i ułożyłam, podpięłam z kilku stron wsuwkami, żeby się nie sypały do oczu.
Potem nadszedł czas na dobór ubrania. Zastanawiałam się przez kilka dobrych minut przed wybraniem cienkiego swetra z długim rękawem i szarych spodni. 


Pomalowałam się, poprawiłam trochę swój wygląd i się uśmiechnęłam. Bardzo chciałam się mu podobać. Omijając fakt, że mieliśmy przez jakiś czas traktować się jak przyjaciele, aprobata Lysandra wiele dla mnie znaczyła.
W głębi szafy znalazłam brązową torbę idealnie nadającą się na wyjście. Włożyłam do niej swój ostatni stuzłotowy banknot, chusteczki, telefon, kosmetyczkę i gumę miętową do żucia. Było dopiero wpół do siódmej, lecz ja już kończyłam kanapkę z wędliną i warzywami. Ciocia niedawno wstała i jeszcze przebywała w łazience, żeby zaraz wyjść i pouczyć, czego mam nie robić.
Przed domem czekałam już za piętnaście siódma, tupiąc z nerwów nogą. To było irracjonalne, że bałam się spotkania z nim. Nic na to nie poradziłam, po prostu kiedy go widziałam, rosło mi ciśnienie. Tak było i teraz. Srebrna Škoda Fabia podjechała tuż pod bramkę z Leo jako kierowcą. Lys, siedzący na miejscu obok brata, wysiadł.
Lys: Witaj.
Nic: Cześć.
Lys: To co? Wsiadamy.
Podszedł do tylnych drzwi i je otworzył, pomagając mi wsiąść, jak na gentelmena przystało. Gdy tylko dotknęłam jego ciepłej dłoni, po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. On sam spoczął na sąsiednim siedzeniu i szepnął mi do ucha, że… Że mnie kocha.

_______________________________________________________________________________

Dobra, obiecałam, więc jest :) 
Szczerze mówiąc, nie miałam pomysłu na ten rozdział, dlatego takie flaki z olejem wyszły.
W następnym tygodniu wyjeżdżam nad jezioro, więc nie będzie ani nextów, ani komentarzy na Waszych blogach, co postaram się nadrobić, gdy wrócę. 
To chyba tyle. Miłego dnia :D

22 komentarze:

  1. Super rozdział *-* Trochę romantic xD A Roza to mnie kompletnie rozwaliła XDD
    Czeeeeeeeekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Romantyczny? No, może trochę :)
      Z Rozą był kompletny spontan, serio, nawet nie próbowałam stworzyć jakiejś komicznej sytuacji :D
      Trochę sobie poczekasz ;D

      Usuń
  2. O Boziuuuuu *-*
    Lysio jest taki uroczy, romantyczny, boski, po prostu świetny :D
    Już się nie mogę doczekać ich dnia spędzonego razem. ;p
    I cóż mogę napisać? Tak bardzo mi się podobało, że aż brak mi słów i do następnego rozdziału!
    Mile spędzonego czasu na wyjeździe życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się bardzo podobał początek (nie ma to jak chwalenie swojego rozdziału '-_-) :)
      Dziękuję bardzo :D
      I jeszcze raz dziękuję :p

      Usuń
  3. Haha padłam jak wyobraziłam sobie Rozę z parasolką xD
    Czekam na nexta i jakąś aferę, bo jeszcze jakaś będzie, no nie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Rozą to nie było zamierzone. Samo tak wyszło, że "dałam" jej ten parasol. Cóż, to po prostu zwariowana dziewczyna :D
      Ej, dopiero co jedna się skończyła i wrócił Lys, a Ty chcesz kolejną tragedię? xD
      Dobra, dobra, odpowiem. No jasne, że będzie! xD
      Miałam taki plan, że normalnie masakra, ale go wycofałam na rzecz innego biegu wydarzeń. Kiedyś Wam zdradzę, co miało się stać. A tymczasem, za kolejne kilka rozdziałów OSTATNI dramat, później parę części i koniec bloga :DD

      Usuń
    2. Czemu pisząc o zakończeniu bloga, tak się cieszysz? Nie wiem czy mam się bać czy cieszyć (bać że kończysz z pisaniem, cieszyć bo rozpoczniesz nowego bloga). Wyjaśnisz mi, proszę, tą kwestię? :#

      Usuń
    3. No... Ja trochę już jestem przemęczona. Zresztą, blog prowadzę od listopada, czyli już... 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7... 8 miesięcy i na pewno części z Was już się nudzi, nawet gdzieś w głębi duszy. Ale luz, myślę, że przez końcem września się nie skończy :)
      Nie wiem, czy zacznę kolejny blog. Pomysł zrodził mi się w głowie już dawno, dawno temu, ale nie wiem, czy się podejmę. Taka opowieść to ogrom prazy i czasu spędzonego na pisaniu, a ja tyle czasu mieć nie będę. A chyba lepiej w ogóle nie zaczynać, aniżeli dodawać raz na dwa tygodnie, jakiś chłam pisany na szybko, no nie? Przynajmniej mi się tak wydaje.

      Usuń
  4. Koniec bloga? Szkoda :c Opowiadanie jest świetne, alee... nie potrafię się przekonać do Lysa :/ Kas 4ever XDD <3 Czekam na next, mam nadzieję na udział w nim Kasa :c I to jak największy ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do sześćdziesiątki pewnie dociągnę. W sensie, że z rozdziałami xD
      Kurczę, nawet nie wiesz jakie mam rozterki. Ty tak wielbisz Kasa, a dalszy ciąg akcji... cóż, nie będzie z nim za kolorowo :( On już w tej chwili jest załamany i nie zamierza utrzymywać kontaktów z Nic. Jakkolwiek to rozumiesz, nie chcę więcej spoilerować, lecz czas Kasa przeminął ;_;

      Usuń
  5. Lyyyysiiooooo *.* Jak ja go koooocham! xD
    Nareszcie wrócił. Właściwie, to nie dziwię się Nicoli, że dała mu w twarz. Zareagowałabym pewnie podobnie. No ale nie gadamy teraz o mnie :p
    Mam wielką ochotę, żebyś zrobiła teraz jakąś aferę. Jaką? Nie wiem! Ale coś, przez co będę miała ochotę cię zabić (nie martw się, nie zrobię tego :D Za bardzo cię lubię xD).

    Za Kastielem nigdy nie przepadałam. Nawet, gdy był tak bardzo uroczy, to zawsze uważałam, że jest dupkiem. Nie lubiłam go, nie lubię i lubić nie będę. Koniec, kropka. A Lys....Oh, Lysander *_* Kocham go. Zawsze był i jest strasznie uroczy. Nie tylko w twoim opowiadaniu...Mam do niego słabość. Jak opisywałaś to spotkanie Nic z Lysem, to, jak powiedział jej na końcu rozdziału, że ją kocha...Miałam ochotę wejść do twojego opowiadania i porwać go. Przetrzymywałabym go w piwnicy, mimo jego sprzeciwów i tego, że go kocham xD Chociaż nie wiem, czy można to nazwać miłością. Szkoda tylko, że taki Lysander nie istnieje w prawdziwym świecie :p

    Nie wiem, co mogę jeszcze napisać...Trudno, będę najwyżej spamować xD
    Mam nadzieję, że szybko nie skończyć swojego bloga, bo jest na prawdę świetny! Jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałam :) Ale skoro piszesz, że do 60 dociągniesz, to spoko. Ale jeśli już będziesz chciała kończyć, to nie wasz się nawet nie zaczynać następnego bloga, bo...no coś wymyślę xD

    No to...No to życzę wenki i czekan na następny rozdzialik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go baaaardzo kocham <3
      Haha, dopiero jedna się zakończyła, a Ty już kolejną aferę chcesz xD Będzie już ostatnia, no chyba że coś jeszcze do mojej główki wpadnie xD Ale to jeszcze nie teraz, daj się im sobą nacieszyć ;P
      A czy to nie byłoby porwanie? XD
      Planuję zakończyć równo 2 listopada, czyli w okrąglutką rocznicę istnienia bloga :P Pewnie i tak się nie uda xD Powiedzmy tak, ze stworzeniem nowego bloga jest sytuacja 50:50, także wszystko możliwe :D
      I w ogóle dziękuję ogromnie za taki długaśny i cudowny komentarz, aż mi się miło robi, że komuś tak się podoba ta historia. Chyba zadedykuję Ci następny rozdział XD

      Usuń
    2. Oooo, jak miło :p
      Mam wielką nadzieję, że będziesz kontynuować swoją przygodę z pisaniem, bo masz talent kobieto. Szkoda by było go tak zaprzepaścić :)

      Usuń
  6. ♥♥♥ Jak mówiłam. Moje serce mi skacze i z wielkim uśmiechem czytam ten twój "nudny, jak flaki z olejem" rozdział. Uwielbiam jak opisujesz Lysandera i jak wkładasz w to serce. Na prawdę ten rozdział jest świetny... Jak piszę ten komentarz z roztrzęsionymi rękami! To jest na prawdę cudowny rozdział! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co? Przyznam się, że się wzruszyłam. Zawsze tak się dzieje, gdy czytam takie komentarze.
    Dziękuję z całego serca, powaga. Bardzo mi miło, że doceniasz moją pracę =D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział przeczytałam jakieś 10 minut temu, ale serce i ręce dalej mi skaczą i mam problemy z pisaniem :P
    Zawsze miałam słabość zarówno do Kasa jak i do Lysia. Każdy ma w sobie takie cechy które najchętniej połączyłabym w jedną osobę. Dlatego jak któryś coś skopał to byłam po stronie drugiego.
    Bardzo się cieszę z nowego rozdziału i liczę, że weny Ci nie zabraknie "do końca życia i jeden dzień dłużej" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah :D
      Ja też lubię obydwu, ale Lysio jakoś bardziej do mnie przemawia, przynajmniej tutaj :)
      Dziękuję, wena na pewno się przyda ;D

      Usuń
  9. Miód malina; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Boosko! Lysander och ach! Kocham :) Roza rozwalająca! :) Tylko Kasitela szkoda:(
    Czekam na nn! Dodawaj jak najszybciej!
    U mnie nn na
    http://smierc-za-zycia.bloog.pl/
    http://ofiarny-narzeczony.bloog.pl/
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dodam zaraz :)
      Przeczytam dopiero jak wrócę, czyli w następny weekend :D

      Usuń