niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział XLII

Wiecie co? Wróciłam wczoraj z Mazur i rozdział naprawdę nie była nawet rozpoczęty, nie napisałam nawet jednego zdania. A dzisiaj tak mnie naszło, że wykorzystałam sytuację i przez pięć godzin pisałam praktycznie bez jakiejkolwiek przerwy i napisałam calusieńki rozdział :)
Przyznaję się bez bicia, słuchając smutnej piosenki, popłakałam się. Skojarzycie sobie na pewno, w którym momencie :D

________________________________________________

Nic: C-co? – zdziwiłam się
Nic nie odpowiedział, tylko patrzył czule w moje oczy. W tym momencie cały świat przestał dla mnie istnieć. Liczył się tylko on, mój kochany Lysio. Ten przystojny, męski, uroczy i taki, taki idealny mężczyzna…
Leo: Ej, gołąbeczki, sorki, że wam przeszkadzam, ale nie znam adresu.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, bo jak zwykle coś, w tym wypadku ktoś, musiał nam przerwać.
Lys: Dałem ci kartkę z nazwą ulicy, schowałeś ją do kieszeni, geniuszu.
Czarnowłosy zrobił przekorną minę, a po chwili wydobył papierek, prychając cicho.
Nic: A było tak pięknie… - westchnęłam
Leo: Spokojnie, macie dla siebie przecież cały dzień. Właśnie, jakoś wątpię w to, że rodzice byliby dumni z tego, że zwiewasz z lekcji.
Lys: Widzisz przecież, że mam ważny powód, żeby to robić.
Zarumieniłam się, bo zdałam sobie sprawę, że mówiąc o tym powodzie, miał na myśli mnie.
Leo: Czekajcie, to już chyba tu. Myślałem, że droga będzie dłuższa, a tu proszę. Zabiorę tutaj kiedyś Rozę, ucieszy się.
Lys: Faktycznie, jesteśmy na miejscu. Dzięki, bracie.

Leo: Nie ma sprawy. Kończę pracę dopiero o szesnastej, ale wyskoczę na chwilę i przyjadę po was o czternastej, więc przez te sześć godzin musicie sobie jakoś poradzić. Czekajcie na mnie dokładnie w tym miejscu.
Nic: Jasne. Ja też dziękuję, Leo.
Leo: Dobra, wysiadajcie, a ja jadę do sklepu.
Wyszliśmy z auta, odprowadzając wzrokiem oddalający się wóz. Zupełnie niekontrolowanie oparłam głowę o ramię białowłosego, obejmując ramiona rękami, bo nagle poczułam dreszcze na plecach z zimna. Lysander przygarnął mnie do siebie, a widząc, że się trzęsę, zagadnął:
Lys: Chłodno ci, prawda? Chodźmy do środka, ogrzejesz się.
Powolnym krokiem ruszyliśmy ku wejściu. Wykupiliśmy dwa bilety, a właściwie to Lysander je kupił. „Ja cię zaprosiłem, więc ja płacę. Nie sprzeciwiaj się, bo poczuję się niekomfortowo w sytuacji, gdzie kobieta musi wykosztowywać się z mojej inicjatywy”, powtarzał, gdy próbowałam przekonać go do swoich racji. W końcu się poddałam i po krótkiej chwili wchodziliśmy do tunelu otoczonego grubą szybą.
Nic: Ależ tu fenomenalnie. – szepnęłam, od razu podchodząc do ogromnego akwarium
Lys: Byłaś już kiedyś w oceanarium? – zapytał tuż za mną
Nic: Nie, nigdy. Pamiętasz… opowiadałam ci o mojej przeszłości. Nie miałam takiej szansy…
Lys: Więc jestem pierwszy, który cię tu zabrał. O, zobacz. - pokazał palcem oddaloną skałkę, a za nią kolorową miniaturkę – Piękna, co?
Nic: Tak, śliczna. W życiu nie widziałam tak ładnej ryby. – zachwyciłam się, bo faktycznie jej ubarwienie mogło oczarowywać
Lys: Ty i tak jesteś od niej urodziwsza.
Nic: Porównujesz mnie z rybą? – uśmiechnęłam się do niego, całkiem rozchmurzona
Lys: Trochę głupio zabrzmiało. – parsknął śmiechem
Nic: Trochę. Lysander, a są tu rekiny? – zmieniłam nagle temat, ponieważ uważałam za fantastyczne stać tuż przed takim ogromnym ludojadem, oddzieloną od niego tylko szybą
Lys: Wątpię, ale dla ciebie mogę pójść zapytać tego pana. – wskazał głową na mężczyznę stojącego nieopodal
Nic: Tak, proszę.
Lys: Zaczekaj tutaj, zaraz wracam.
Z uwagą obserwowałam, jak prowadzą konwersację, a różnooki kiwa głową. Niecierpliwiłam się jak mała dziewczynka, lecz to może dlatego, że nigdy nie miałam prawdziwego, udanego dzieciństwa i teraz mogłam to trochę nadrobić.
Nic: I co?
Lys: Mają tu dwa żarłacze białe.
Nic: Naprawdę? Super!
Lys: Są dopiero w akwarium na końcu, na razie pooglądamy ryby tutaj, zgoda?
Nic: A… Nie moglibyśmy od razu do nich przejść? – zadałam pytanie, zagryzając wargę
Lys: Jesteś w gorącej wodzie kąpana, wiesz?
Nic: Wiem, wiem. To co? – drążyłam dalej, pełna nadziei
Lys: Dla ciebie wszystko.
Rozjaśniłam się od razu i natychmiast rozpoczęłam marsz ku tym potworom. Mijałam wielu zafascynowanych ludzi, którzy robili sobie zdjęcia na tle zbiorników. A ja nie wzięłam aparatu… Trudno. Przyspieszyłam nieco kroku, słysząc za sobą śmiech towarzysza.
Nic: Kiedyś mi powtarzałeś, że nigdy nie będziesz się ze mnie śmiał. – mruknęłam, stając i zakładając ręce na piersi
Lys: Kiedy widzę cię taką zaaferowaną i podekscytowaną, nie mogę powstrzymać radości. Przepraszam, że tak chichoczę.
I znowu przekabacił mnie na swoją stronę. Oczarowywał mnie każdym słowem, gestem, dosłownie wszystkim. Był dla mnie ideałem, a ja miałam ten ideał tuż obok siebie po długiej rozłące. Ulegałam mu w jednej chwili, ale o dziwo wcale mnie to nie irytowało.
Nic: Przecież żartuję. Lepiej powiedz mi, gdzie jest to akwarium. Jesteśmy na końcu, a nic tu nie ma. – zmarkotniałam nagle, a kiedy odwróciłam się do tyłu… - Aaaaaa! – wrzasnęłam, upadłam na tyłek i zakryłam usta rękoma
To monstrum przepłynęło tuż przy szybie, kilkanaście centymetrów od mojego nosa!
Lys: Nicola! Hej, nic ci nie jest? – zapytał zatroskany, kucając przy mnie i dotykając mojego policzka
Nic: Ni-nie wiem…
Nie rozglądałam się, ale czułam, że przygląda nam się spora grupka zwiedzających. Natychmiast poczerwieniałam ze wstydu i próbowałam ze wszystkich sił opanować w szaleńczym tempie bijące serce. Co za obciach, kompromitacja, wiocha!
Nic: Jezu, przepraszam, wystraszyłam się. Nie spodziewałam się, że… - przerwałam, nabierając głębokiego oddechu
Lys: W porządku. To zabawne, że tak chciałaś stanąć oko w oko z rekinem, a tak mocno się go wystraszyłaś.
Nic: O nie, teraz już nie chcę. Chodźmy stąd i to szybko.
Zauważyłam tylko jak się uśmiechnął. I chociaż sama dalej byłam przerażona, to jednak musiało być zabawne. Cieszyłam się jednak, że Lysander mnie nie wyśmiał. On tylko pomógł mi wstać, otrzepać się i zmieniając temat, zapomniał o niedawnej sytuacji. Jego takt i wyczucie wzbudzały we mnie duże uznanie, bardzo duże.

***
Oglądaliśmy akwaria jeszcze ponad trzy godziny. Śmiałam się przy tym co niemiara, szczególnie przez komiczny wygląd niektórych ryb. Na przykład ryba z przezroczystą głową - Macropina microstoma, albo ryba z kolcami, której nazwy za nic w świecie nie potrafiłam zapamiętać. W ogóle pomysł Lysandra na oceanarium był chyba najlepszym, na jaki tylko mógł wpaść.
Nic: To co? Koniec?
Lys: Chyba tak, zobaczyliśmy już chyba wszystkie ryby po dwa razy.
Nic: Yhm. Chodźmy do wyjścia. – rzekłam i zrobiłam już krok w przód, gdy poczułam, że chłopak delikatnie łapie mnie za nadgarstek – Co? – odwróciłam się do niego z zapytaniem
Lys: Muszę ci coś powiedzieć. – odparł, prowadząc mnie w stronę szyby i opierając o nią plecami; Sam podszedł do mnie bardzo, ale to bardzo blisko, i dosłownie zaczarował spojrzeniem. – Nie daję rady na ciebie patrzeć i nie móc dotknąć cię tak jak kiedyś. Nicola… Tak bardzo chciałbym cię teraz pocałować. – wyznał zachrypłym głosem, patrząc na mnie łamiącym się wzrokiem, w którym ukryta była tęsknota
Przełknęłam ślinę i mocniej przylgnęłam do szkła, bo poczułam, że jak za chwilę zmiękną mi nogi, upadnę bezwładnie na ziemię. Zaszumiało mi w głowie tak nagle, że na moment zamknęłam oczy. I dopiero wtedy zdołałam mu odpowiedzieć:
Nic: Zrób to. – szepnęłam ledwie słyszalnie, a po wypowiedzeniu tych dwóch słów uniosłam powieki
Chyba nie był zaskoczony. Czekał na to. Długo czekał, tak samo jak ja. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy, patrząc miękko głęboko w moje źrenice. Uśmiechał się przy tym lekko, a ja w jednej chwili przeniosłam swój wzrok na jego usta i lekko oblizałam swoje wargi, czym poszerzyłam ten uroczy uśmiech.
Nic: Zrób… - powtórzyłam jeszcze ciszej, nie mogąc już wytrzymać napięcia; Nie potrafiłam cierpliwie czekać na coś, o czym marzyłam od dawna.
Jedna chwila…
Druga…
Dzieliły nas już tylko milimetry. W całym moim ciele buzowały emocje do tego stopnia, że ledwo powstrzymałam się przed wydaniem głośnego jęku. Myślałam, że zaraz zemdleję, że prędzej umrę niż wytrwam ten przeciągający się moment.
W końcu poczułam na ustach jego wilgotne, kuszące wargi i poczułam się jak trzaśnięta piorunem, bo przez ciało przeszedł mnie dreszcz. Z każdą sekundą napierałam na niego coraz bardziej, pogłębiając pocałunek. Dotknęłam dłonią jego szyi, policzka, brody… Tak mi tego brakowało… Zarzucając mu ręce na szyję, czułam w sobie tylko nieodpartą chęć trwania w tej czynności wiecznie. Po głowie krążyło mi tylko: „tak…”, „cudownie…” i „jeszcze!”. Całe swoje pragnienie bliskości przelałam w ten przeciągający się pocałunek. Huk z tym, że przyglądają nam się obcy ludzie! Teraz najważniejsi jesteśmy tylko my, nikt więcej. Ja i Lysio, mój, tylko mój.
Zaprzestaliśmy dopiero po dobrej chwili. Teraz przepełniał mnie entuzjazm, który przelałam w promienny uśmiech. Miałam ochotę wykrzyczeć tym wszystkim, którzy stali dookoła, że go kocham, że Lysander jest całym moim światem.
Dłoń chłopaka przeniosła się na mój policzek, później ześlizgnęła się na szyję, w geście przepełnionym ciepłem i urokliwością.
Lys: Kocham cię. Kocham cię tak mocno, jak jeszcze nigdy nikogo nie kochałem. – wymruczał rzewnie
Nic: Ja też cię bardzo kocham, Lys. – odparłam z równym zapałem
Lys: Proszę cię, proszę, bądź ze mną. Nie przeżyję bez ciebie już ani jednego dnia, to zbyt trudne. – rzekł z przekonaniem
Zamarłam. On… On prosi mnie, bym… bym powiedziała, że znowu zostanę jego dziewczyną… Teraz już nie wytrzymałam, pękłam. Pozwoliłam dwóm łzom wypłynąć z moich oczu, a później kolejnym. Mieliśmy znów być parą, trzymać się za ręce, całować, przytulać… To wykraczało poza granice moich marzeń. Tak, to znaczyło dla mnie więcej niż jakieś tam spełnione marzenie. Czułam się najszczęśliwszą kobietą na ziemi, w całej galaktyce, kosmosie!
Nic: Kocham cię… Nie zostawiaj mnie więcej, błagam cię… Chcę już na zawsze być razem z tobą…
Wtedy mnie przytulił. Przytulił mocno, troskliwie, opiekuńczo. Przytulił tak, że nie chciałam opuszczać tego uścisku, pragnęłam pozostać w nim do końca świata.
Lys: Jesteś spełnieniem moich snów i marzeń. Nigdy cię nie opuszczę, obiecuję.
Liczył się dla mnie już tylko Lysander i niczego poza nim nie widziałam. Między innymi tylu osób, którzy wpatrzeni w naszą dwójkę, płakali ukradkiem, przyglądając się nam. Nam, czyli dwójce młodych ludzi, przeznaczonym sobie, niczym dwie połówki jabłka.

***
Wyszliśmy z budynku przytuleni do siebie mocno. Wciąż jeszcze nie mogłam uwierzyć w to, co działo się przed kilkunastoma minutami. W to, że Lys nadal mnie kocha, że ze mną jest, że powiedział, iż jestem spełnieniem jego marzeń.
Teraz rozmyślałam o naszych losach. Wszystkie dramaty sprowadzają tę historię na ścieżki melodramatu, albo romansu. W duchu śmiałam się przez przepełniające mnie szczęście, bo z chwili na chwilę, z załamanej, nieporadnej dziewczyny zmieniłam się w niezłą farciarę, mającą u boku faceta doskonałego.
Lys: Restauracja nadal aktualna? – zapytał w marszu
Nic: Tak. – potwierdziłam, ale zaraz się zatrzymałam, łapiąc go za rękę – Poczekaj.
Lys: Tak?
Nic: Zrobisz coś dla mnie?
Lys: Wszystko.
Nic: Więc zrób to, co robiłeś kiedyś. Powiedz do mnie „skarbie”.
Chyba zaskoczyła go moja prośba. Jednak zaraz się uśmiechnął, spełniając ją.
Lys: Zawsze byłaś i będziesz dla mnie największym skarbem. Od chwili, gdy cię spotkałem, dziękuję Bogu, że postawił mi ciebie na drodze. Jesteś moim całym sensem życia, mój kochany skarbie. – powiedział przekonująco, a mnie te słowa przejęły do granic możliwości
Nic: Zaraz się popłaczę… - zdołałam tylko tyle wyszeptać, zanim z mych oczu nie wypłynęły następne tego dnia łzy
Lys: Ty moja histeryczko… - przyciągnął mnie do siebie i objął szerokimi ramionami
Nic: Nie wiem, jak ja mogłam bez ciebie…
Lys: Też zadaję sobie to pytanie. Ale wiesz co? Nie płacz, przecież teraz już na zawsze zostanie tak, jak jest.
Nic: Nigdy nie pozwolę ci odejść. – powiedziałam, połykając łzy, i chwytając mocno za jego kurtkę – Nigdy, rozumiesz?
Lys: Nie mam takiego zamiaru, skarbie.

***
Siedzieliśmy na krzesłach w niewielkiej, przyjemnej restauracji. Stoliki z ciemnego drewna byłe okryte śnieżnobiałymi obrusami, nadającymi wnętrzu elegancki wystrój. Delikatne elementy czerni i brązu dopełniały doskonałego wyglądu lokalu.
Lys: Wybrałaś coś?
Nic: Tak, dla mnie pieczona kaczka w sosie karmelowym.
Lys: W takim razie wezmę to samo. – posłał mi czarujący uśmiech
Kiedy białowłosy złożył już zamówienie, zadzwonił do mnie telefon. Po spojrzeniu na wyświetlacz, westchnęłam.
Nic: Tak, Roza?
Roz: Mów, co robicie!
Nic: A ty nie powinnaś być w szkole?
Roz: Przerwa jest. No, opowiadaj!
Nic: Siedzimy w restauracji, za trochę ponad godzinę przyjeżdża Leo.
Roz: Nie chodziło mi o to. No wiesz…
Nic: Roza! Poczekaj, teraz macie chyba chemię, więc lepiej się ucz, bo znowu nic nie będziesz umiała, jak do tablicy pójdziesz.
Roz: Nie zmieniaj tematu. – żachnęła się
Nic: Pogadamy jak wrócę.
Roz: To niesprawiedliwe!
Nic: Roza… - irytowałam się, a ona chyba wyczuła to, że się denerwuję
Roz: Dobra, dobra, jak przyjedziesz. Cześć.
Nic: No, pa.
Rozłączyłam się i schowałam komórkę do torebki.
Lys: Panna ciekawska? – zapytał rozbawiony
Nic: Tak.
Po chwili namysłu, mój towarzysz odezwał się.
Lys: Dziś jest wtorek, a pamiętasz, że w piątek sylwester?
Nic: No… tak.
Lys: Gadałem wczoraj z Leo. Mamy możliwości, więc zorganizujemy imprezę sylwestrową. Chciałbym, żebyś się na niej pojawiła.
Nic: Przyjdę. Możesz być tego pewny.
Lys: Powiedzieliśmy Rozalii, by dzisiaj w szkole wszystkich zaprosiła, chodzi głównie o naszą klasę. Będzie też kilku znajomych Leo, ale większość to i tak ludzie z naszego liceum.
Nic: Fantastycznie! Obawiałam się, że Nowy Rok będę spędzać w domu, a tu takie miłe zaproszenie. – zachwycałam się – Tylko… Lys… A co z… Z Kastielem?
Białowłosy westchnął, milcząc przez jakiś czas.
Lys: Jego też zaprosi. A czy przyjdzie, tego nie wiem.
Nic: Muszę z nim jutro porozmawiać, może akurat zechce mnie słuchać. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Lys: Pomogę ci. Ja też spróbuję do niego dotrzeć.
Nic: Dziękuję. – uśmiechnęłam się blado
Przyniesiono nam posiłki, których po piętnastu minutach na talerzach już nie było. Kiedy już chciałam wstać, by się ubrać i wychodzić, Lysander chwycił mnie za rękę.
Lys: Poczekać jeszcze trochę, proszę. Do przyjazdu Leo jest jeszcze niemal pół godziny.
Zawahałam się, bo przecież mogliśmy poczekać tam, przy oceanarium, niż tutaj.
Nic: No dobrze, jak wolisz. – zgodziłam się, ale coś w jego spojrzeniu mnie zaciekawiło; Był podekscytowany. – Kombinujesz coś, widzę to. – uśmiechnęłam się triumfalnie – Powiedz, o co chodzi.
Milczał. I ja też milczałam, bo… sama nie wiem. Chyba nie chciałam przerywać tego momentu.
Może po minucie, może po dwóch, drzwi restauracji otworzyły się. Nie zwróciłabym, na to większej uwagi, gdyby nie to, że pewien mężczyzna z ogromnym bukietem czerwonych róż szedł w naszą stronę, a później zatrzymał się przy naszym stoliku. Spojrzałam osłupiała na różnookiego, lecz on już na mnie nie patrzył, tylko konwersował z owym facetem.
…: Polecam się na przyszłość.
Lys: Dziękuję.
Raz, dwa i nieznajomy pan zniknął z restauracji. Wstałam zdumiona i zerknęłam na niego z pytaniem wymalowanym na twarzy.
Lys: To w dowód mojej bezgranicznej miłości, skarbie. Jesteś kobietą mojego życia, pamiętaj o tym, myszko. – z ujmującym uśmiechem na ustach wyciągnął do mnie ręce z kwiatami
Przyjęłam od niego róże i zaniemówiłam. W pierwszej chwili nie mogłam mu nawet podziękować, zrobić czegokolwiek w zamian.
Gdy doszłam do siebie po tym szoku, zamrugałam kilka razy i odparłam, nie kryjąc wzruszenia:
Nic: Jesteś najcudowniejszym mężczyzną na świecie. Lys… Nie musiałeś.
Lys: Musiałem. – zapewnił promiennie
Odłożyłam bukiet na stół i podeszłam do niego tanecznym krokiem. Wtedy się nie powstrzymywałam i po prostu przyciągnęłam go do siebie mocnym szarpnięciem za kurtkę. Wpiłam się w jego usta z zapałem, miłością i rozczuleniem. Oblała mnie kolejna fala gorąca. W brzuchu jak zwykle buzowały mi motylki, a dotyk Lysia uszczęśliwiał i uspokajał. Objął mnie w pasie, przyciskając do swojego ciała. Błądził dłońmi po moich plecach, dlatego mruczałam mu prosto w usta. Tym razem przerwał pocałunek z własnej inicjatywy, z uwagi na pracowników i nielicznych gości.
Nic: Rozpieszczasz mnie, wiesz?
Lys: Zasługujesz na to, Nic. – wymruczał wprost do mojego ucha

***
Leo nie zamierzał zignorować faktu czerwonych róż, więc od razu wypytał mnie o nie, co było raczej logiczne.
Odwiózł mnie tuż pod dom, a kiedy już wysiadłam, wyszedł również Lysander.
Nic: A ty? Nie jedziesz?
Lys: Jadę, Leo poczeka. – odpowiedział – Chciałem ci podziękować za tak udany dzień.
Nic: Nie, to ja dziękuję tobie. Wspaniale się bawiłam, mój chłopaku. – pogładziłam go po dłoni
Lys: Do zobaczenia, moja dziewczyno. – odparł i pożegnał mnie krótkim, ale przepełnionym uczuciami, pocałunkiem

________________________________________________

Bardzo proszę o komentowanie, bo akurat na Waszych opiniach o tym rozdziale bardzo, naprawdę bardzo mi zależy. Chcę porównać Wasze zdania z moim, jakoby ten rozdział wyszedł najlepszym w całym blogu. Ach, ta skromność xD
W najbliższym tygodniu również wyjeżdżam, tak więc zero komentarzy na blogach i rozdziałów tutaj. Tak na marginesie, dadałam po prawej stronie "Wakacyjne nieobecności", czyli terminy, w których nie będzie mnie w domu.
Życzę miłego wieczoru i widzimy się przy następnym rozdzialiku! :]

30 komentarzy:

  1. Placze boski: '( :*

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAA!!!! (piszczy ze szczęścia)
    Boże co dziennie wchodziłam na twojego bloga i sprawdzałam czy jest kolejny rozdział . Dziś weszłam rano i nie było , a tu wchodzę wieczorem i co NOWY ROZDZIAŁ
    Cudowny <3
    Jestem ciekawa czy Nicola pogodzi się z Kastielem .
    Ale i tak najlepszy jest fakt ,że Nic i Lys są razem <3
    No dobra nie przynudzam rozdział zajebiaszczy no i czekam na next'a.
    Życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest, jest. Zmarnował pięć godzin na pisanie XD Nie no, żart. Pisanie nigdy nie było i nie jest dla mnie przymusem, a przyjemnością :)
      Dziękuję :]
      A Kasio dopiero pokaże swój charakterek. I jeszczę dzięki za wenę :D

      Usuń
  3. Znów wyjeżdżasz no weź dodaj przynajmniej rozdział lub dwa jak dasz rade bo ja po prostu nie mogę wytrzymać bez twoich opowiadań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę miała wi-fi... :'( To jedyna rzecz najgorsza w tym wyjeździe :c
      Jeśli będę miała czas i ochotę, to napiszę coś w notesie, albo w telefonie, bo jestem przygotowana na taką opcję :)
      Jak wrócę, biorę się za pisanie. Dodanie tego rozdziału, który przeczytałaś, też graniczyło z cudem,bo nie pamiętam już, kiedy w jeden dzien udało mi się napisać cały roz.
      Bardzo dziękuję za taki cieplutki komentarz <3

      Usuń
  4. Ledwo wchodzę na internet po powrocie z 3 dniowego pobytu w Mierzynie, a tu taka miła niespodzianka ^.^
    This is beautiful ^.^
    Rozdział naj, nienajlepszy, bo naj, najromantyczniejszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wyjazd udany był. Ja przed trzecią nad ranem muszę wstać :( A teraz zamiast spać, oglądam finał mundialu i zostanie mi tylko 3-4 godzin snu ;_;
      Dzięki, czyli Ty też uważasz tak jak ja :p

      Usuń
    2. Supcio było ^.^ O ósmej po ciepłe bułeczki na śniadanko, później bilard trampolina, piłkarzyki...; koło południa spacerek po lesie i zwiedzanie jakiś ruin oraz zbieranie (nie rozwalonych) kulek od gry w paintball'a; jakiś obiad; opalanko pływanko na plaży; grill; filmy do północy ^.^ Wszystko ładnie pięknie tylko czemu mój mózg budził się o 4:30 :/

      Usuń
  5. Rozdział super! aż się popłakałam. Zniecierpliwością czekam na następny. Zycze weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;3 Next jutro :D I dziękuję po raz kolejny :)

      Usuń
  6. Jak zwykle! W każdym rozdziale coraz więcej uczuć!! Uwielbiam, po prostu uwielbiam i czekam!! Po prostu magia!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooch... Dziękuję <3
      A ja uwielbiam czytać takie urocze komentarze, mam nadzieję szczere :D

      Usuń
  7. Ouuuuu *-*
    Masz szczęście, że dzisiaj nie miałam podłego nastroju, bo w tej chwili ryczałabym, przytulając misia i narzekając na to, że nikt mnie nie kocha ;c
    Ale dzisiaj miałam lepszy nastrój, więc ograniczyłam się do tego, że mam wielkiego banana na ustach i podczas czytania co chwila mówiłam: Uuuu, jakie to słodkie, ja też tak chce ;<
    O Boziu, ja chce więcej takich boskich rozdziałów :D Więcej Nic i Lysia i jego mega słodkiego i uroczego zachowania *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nikt cię nie kocha? :O
      Dziękuję bardzo, postaram się o więcej takich rozdziałów =D

      Usuń
    2. No... Chodzi o to, że żaden chłopak (tata się nie liczy xD) mnie nie kocha :c
      Ciężkie jest życie singla ;p

      Usuń
    3. Agata, skąd ja to znam? :C ;P

      Usuń
  8. Jaki super *.* Czekam na więcej takich rozdziałów *-* A tak na marginesie... To w końcu Nic to ryba czy myszka, bo się potraciłam XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :)
      Ryba? Myszka? Weź sprostuj, bo nie ogarniam tematu XD

      Usuń
  9. Dziewczyno! Po prostu zaczepiste! Bardzo ale to bardzo romantyczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;D
      Starałam się, by był choć trochę romantic :D

      Usuń
  10. Jejciu.. Najlepszy rozdział ze wszystkich *^*
    Po prostu... Awwwww *w* Rzygam tęczą *////*
    Słodkość Lysa jest cudowna, tak jak i jego romantyczność *-* Z niecierpliwością czekam na next'a ^w^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Nowa czytelniczka ♥
      Dziękuję bardzo ;)
      Next jutro, przed południem chyba :]

      Usuń
  11. Bij, policzkuj, kop, krzycz, wyzywaj, goń z siekierą, ale poczucie winy, że zniknęłam na jeszcze dłużej mnie powoli zabijało. Nie potrafiłam wytrzymać. Wczoraj zaczęłam czytać twojego bloga od początku i tak jak za starych czasów, siedziałam do którejśtam w nocy, żeby przeczytać, jak najwięcej, aż w końcu zaczęłam polowanie na ćmy >,< I wyłączyłam laptopa.
    Stęskniłam się. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;-;
    A teraz komentarz do rozdziału, który napisałam przed tym, co piszę teraz ._. Musiałam się uspokoić xD :
    Boże... Nie, błagam... Nie żyję. Umarłam ze szczęścia, bo utopiłam się w morzu własnych łez. Słuchałam tego ---> https://www.youtube.com/watch?v=whbjmTqR_GQ
    Wybuchłam głośnym rykiem na tych wyznaniach.
    ...Uwielbiam cię... Naprawdę. I nie uznawaj tego, jako "kolejna osoba mi to mówi, ale robią to z litości (czy jakichś innych badziewi)". Jesteś moim guru ^^
    Odkąd tu zawitałam byłaś, a teraz to się potwierdziło.
    Tak strasznie cierpiałam, kiedy cierpiała Nicola. Zbyt dzielę uczucia - wiem. Ale jakbym to na własnej skórze czuła. Wtedy miałam ochotę cię zabić... z miłości.
    A teraz cholera... Kocham tego bloga <333
    T-T Nadal ryczę...

    Naprawdę mam nadzieję, że mi wybaczysz. Mogę nawet podać adres, żebyś przyjechała i mi zdzieliła w ten pusty łeb, jaki wielki błąd popełniłam. Choć nie powiem, że ta przerwa na mnie nie wpłynęła pozytywnie. Mam jakiś większy zapał i chęci. Dystans do pisania dużo we mnie naprawił i jestem gotowa powrócić ^^
    .....Przepraszam...... Cholera... Bo znów się poryczę :<
    Życzę stu gwiazdek z nieba i żeby jednak te rozdziały przekroczyły sześćdziesiątkę. I to dość mocno ;3
    ~Elayra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow... Czy Ty naprawdę to napisałaś?
      DZIEWCZYNO! Ja zdychałam z obawy, że ot tak sobie zniknęłaś! Myślałam, że coś się stało, i wiesz co? Takie porządne zdzielenie Cię po głowie chyba dobrze by Ci zrobiło!
      Dobra, wybacz za ten wybuch, ale naprawdę myślałam, że coś się stało. A tutaj znów się pojawiłaś i to na dodatek z takim cudownym komentarzem... Wzruszyłam się aż, no. Kurczę, to chyba jeden z najwspanialszych (a może nawet najwspanialszy) koment, jaki kiedykolwiek przeczytałam *0*
      Boże, dziękuję za takie miłe, ciepłe słowa. Poprawiłaś mi humor tak bardzo, jak to tylko możliwe.
      Wybaczam, no jasne, że wybaczam. Każdy ma prawo mieć w życiu chwile jakiegoś zwątpienia, może potrzebować odpoczynku, każdy popełnia błędy. Mam nadzieję, że to również oznacza powrót na swojego bloga i wznowienie historii :)
      Twój komentarz przeczytałam kilkakrotnie, raz za razem i za żadnym nie mogłam powstrzymać uśmiechu... Dziękuję. Bardzo, bardzo dziękuję, naprawdę ♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥

      Usuń
    2. Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że nie jesteś aż tak zła. Wiem, że mogło mi się coś stać i dlatego zniknęłam, ale... Potrzebowałam tego. Na forum na SyFie pisałam wiernie, na jakiś pbf'kach i innych duperelach, a faktycznie potrzebowałam dystansu. Żeby spojrzeć na to z innej perspektywy. Jakby od nowa.
      I muszę cię powiadomić, że dodałam nawet rozdział na swojego bloga i teraz jadę na obóz z Kwiatkowskim (dzisiaj w nocy), ale mam tyle pomysłów na przyszłość, że masakra. Chwast nie powstrzyma mnie od bazgrania w zeszycie jakiś szkiców.
      Doceniam to, że ty doceniłaś ten komentarz. Pisałam bez przerwy, od serca w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co piszę, więc na pewno szczerze ♥
      No wiesz, najpierw musiałam skomentować rozdział, żeby wyszło to, co w tej chwili czułam jeszcze zapłakana i smarkająca w chusteczkę xD
      Uspokoiłam się i stwierdziłam, że jednak muszę się wytłumaczyć. I dopisałam resztę, po minucie tępego gapienia się w ekran.

      Jeszcze pamiętam, jak kiedyś wlazłam na kompa i postanowiłam popaczać na opowiadania. I tak trafiłam na ten Pauli, potem twój i całej reszty (mimo, że nie komentowałam). Pomyślałam, że fajnie byłoby zacząć pisać, ale okropnie bałam się, że jeżeli mnie nie zaakceptujecie (kurna, jak jakaś sekta xDDDD) to nic nie wyjdzie. Uważałam was za taką grupę internetowych przyjaciół i myślałam, że zbytnio nikogo do niej nie wpuszczacie. A tu takie zaskoczenie...
      I nie sądziłam, że będziesz się martwić. Serio... Tak dziwnie, że ktoś o mnie pamiętał, choć bloga miałam lichego i też nie byłam aż taką wielką komentatorką. (Choć swego czasu dużo się u was naczytałam).
      Jestem najmłodsza, więc chyba każdy rozumie mój ból, prawda? Szczególnie, że testy szóstoklasisty i wszystkie te pizdy związane z gimnazjum.
      No i dziwnie się czułam. Taki brzdąc przylazł na internety i blogi i myśli, że będzie fajny. Szczerze nienawidzę porównywania wieku. No bo teraz niby wielka różnica - ROK - a potem to kto będzie widział to, że ktoś ma 33 lata, a ktoś 35? Takie nie ten teges coś.
      Jeszcze raz przepraszam za wszystko i dziękuję za zrozumienie. Za to, że jednak nie byłam tylko jakąś szarą plamką tutaj...
      Oraz za ten komentarz. Bardzo miło mi było, gdy go czytałam :)
      Ale weź. Za dużo komplementów człowiekowi źle chyba robi xD

      Usuń
    3. KURWA...
      Jeszcze dłuższy wyszedł O_O

      Usuń
  12. To ja se kurde wyjeżdżam na 12 dni, przyjeżdżam i co kurde? 4 nowe rozdziały! No szacun.
    Szczerze to romantyczne sceny bie trafiają w me gusta, ale twoje rozdzialy jednak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń