wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział XLIV

Od razu po uderzeniu Lysander syknął głośno. Wystraszyłam się, że coś mu się stało, dlatego szybko do niego podbiegłam, łapiąc jego nadgarstek i podnosząc ku twarzy.
Lys: Zostaw. - szarpnął się, chcąc wyrwać rękę z uścisku
Nic: Daj, muszę zobaczyć, co ci jest.
Nie trzeba było długo się namyślać, żeby wysnuć wniosek, że chłopakowi wbił się pod skórę niewielki skrawek kory.
Lys: To nic takiego.
Nic: Drzazga to dla ciebie żaden problem? Chodź, trzeba zrobić z tym porządek.
Po dokładniejszych oględzinach nakazałam chłopakowi nie ruszać się z sofy. Sama poszłam po niezbędne przybory do przeprowadzenia zabiegu. Najpierw odkaziłam okolice wbitego drewna, a później pęsetą i małą igiełką ostrożnie wyjmowałam odłamki.
Nic: Boli?
Lys: Nie.
Nic: To dobrze. Zaraz kończę. – oznajmiłam, wyciągając z jego dłoni ostatni, miniaturowy skrawek; Następnie obficie polałam miejsce wodą utlenioną i nakleiłam plaster. W międzyczasie zauważyłam, że Lysander z uwagą mi się przygląda. Zrobiło mi się głupio. Nie dość, że dowiedział się o takiej rzeczy, to jeszcze przeze mnie nadwerężył rękę.
Nic: Lysiu… To nie tak… - zaczęłam się nieporadnie tłumaczyć
Lys: Ciii… Przytul się do mnie. – rzekł niepewnie, otwierając przede mną szerokie ramiona, w których po chwili się znalazłam
Nic: Naprawdę, ja odzyskałam wtedy rozum. To on chciał za wszelką cenę mnie zgiąć. Ja zawsze bardzo cię kochałam. – szepnęłam w jego ubranie
Lys: Nie pozwolę, żeby kolejna uwaga o tobie i o nim zrujnowała nas kolejny raz. To wszystko to przeszłość, dla mnie to już się nie liczy. Wierzę ci. I będę ci ufał w każdej sytuacji. – wymruczał w moje włosy

***
Szliśmy obok siebie w ciszy. To wydawało się nieprawdopodobne, że Lys zachował się tak ugodowo. Wręcz zignorował gadaninę Shona, aby nie nadwerężyć swoich uczuć. Powiedział w zamian, żebym się przytuliła…
Chyba nareszcie dojrzeliśmy. Dorośliśmy do prawdziwego związku, do pielęgnowania go i do wybaczania. Unoszenie się honorem i urażona duma poszły w niepamięć, a w zamian przyszło obopólne zaufanie i szacunek. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby mnie zostawił po tym, co usłyszał. Nie zniosłabym świadomości, że straciłam znowu swoją szansę.
To, że zachował się racjonalnie i trzeźwo, było najlepszą rzeczą, która w tym momencie mogła zaistnieć.
Nic: Posłuchaj… - szepnęłam, zatrzymując go z rękaw – Wiem, że masz do mnie żal. – spojrzałam mu w oczy, w których faktycznie ujrzałam smutek; Miałam ochotę uderzyć sama siebie za tę bezmyślność, przez którą go zawiodłam. – Nie mogę sobie wybaczyć, że tak cię rozczarowałam. Powinnam ci powiedzieć, ale… Chciałam o wszystkim zapomnieć. On ciągle mnie podrywał, komplementował. A wtedy, kiedy Kim miała wypadek byłam załamana i to się stało tamtego dnia. Kazałam mu się wynosić, kiedy tylko otrzeźwiałam… - szepnęłam, tamując łzy rozżalenia; Czy ja muszę być taka naiwna, żeby wpakować się zawsze w jakąś aferę?
Lys: Strasznie się boję… - mruknął, obejmując mnie – Nie chcę, by ktoś mi cię odebrał. Nie chcę słuchać o tym, że ktoś cię dotykał… Nie byliśmy wtedy razem, ale to tak bardzo boli…
Nic: Przepraszam… Przepraszam cię za wszystko. – powiedziałam z przejętą miną
Lys: Chodźmy. Nie mówmy więcej o tym, o przeszłości, dobrze?
Nic: Dobrze. – zgodziłam się, ciesząc, że problem zażegnany – Mocno mu przyłożyłeś. – rzekłam cicho z przekornym uśmiechem, przytulona ciasno do chłopaka
Lys: Zasłużył sobie. Nikt nie ma prawa mówić tak o tobie. Może w końcu się odczepi.
Nic: Tak, na pewno. – odparłam z przekonaniem, nawet nie podejrzewając, jak bardzo się mylę

***
Doszliśmy na miejsce trzymając się za ręce. Nastrój mi się na chwilę poprawił, ale przypomniałam sobie słowa Shona, że „jeszcze go popamiętamy” i poczułam niepokój. Może to niedorzeczne, ale martwiłam się, że on jest zdolny do zemsty. Wcześniej mi powiedział, że „kiedyś będę jego”, a teraz groźby…
Czy on się… zakochał? Bo za co miał brać odwet? Jedyny powód, który byłby w miarę racjonalny, to ten, że nie chciałam mu ulec, nie pozwoliłam, żeby między mną a nim coś zaszło. Nie, przecież to absurd. Żaden człowiek nie jest zawistny aż do tego stopnia. Nawet Shon.
Lys: Nic, słuchasz mnie? – z rozmyślań wyrwał mnie białowłosy
Nic: Co?
Lys: Widzę, że nie. Bujałaś w obłokach, mam rację?
Nic: Tak… Mówiłeś coś?
Lys: Owszem. Ostrzegałem cię, że masz się nie upijać. Do rana masz zostać trzeźwa, przynajmniej świadoma. Będzie tam część osób z naszej klasy i inni znajomi, lecz pijani koledzy Leo… Wiesz, o co mi chodzi.
Nic: Wiem, oczywiście, że wiem. Nie martw się, będę starała się nie znikać ci na długo z oczu.
Lys: Cieszę się niezmiernie. – uśmiechnął się ciepło
Nic: To wchodzimy. – odrzekłam i otworzyłam bramkę
W środku było już całkiem sporo ludzi, którzy kręcili się dosłownie wszędzie. Muzyka, na razie dość cicha, w salonie mnóstwo miejsca do tańca, a w kuchni bufet i alkohole.
Nic: I tym wszystkim zajęła się Rozalia? – zapytałam z niedowierzaniem
Lys: Uparła się, że wszystko załatwi sama. Odwaliła kawał dobrej roboty.
Nic: No ba.
Nagle zostałam porwana przez kogoś i zaciągnięta na drugi koniec salonu.
Roz: No, myślałam, że będzie gorzej.
Nic: Boże, to ty… Ależ mnie wystraszyłaś! – zmarszczyłam brwi – Ale co gorzej?
Roz: Twój strój. Chociaż widzę, że nie jest najgorzej.
Nic: Ta… Dzięki. – mruknęłam – Wszyscy już przyszli?
Roz: Wszyscy? Żartujesz sobie? To dopiero połowa, reszta się spóźnia, ale zaraz będą.
Nic: Co? Połowa? Roza, to ile ty osób zaprosiłaś?
Roz: Od Leo jest dwanaścioro gości, ja powiadomiłam jakieś dwadzieścioro. Będzie nas około trzydziestki.
Nic: Czyś ty zwariowała?! Gdzie ty chcesz pomieścić tylu ludzi?!
Roz: Spokojnie, dom jest bardzo duży. Zresztą, część na pewno pójdzie na górę. Przygotowałam trzy pokoje dla zakochanych par. – uśmiechnęła się do mnie z błyskiem w oku
Nic: O mnie nie myśl, nie mam zamiaru korzystać z twoich… A nieważne. Wracam do Lysa.
Przepchnęłam się prze tłum, bo zeszło się kolejne „stado”. Na szczęście w trakcie jakiś procent imprezowiczów wyjdzie na dwór, bo nie wyobrażam sobie, jak inaczej miałoby to wyglądać.
Lys: Tłok się zrobił. Przepraszam cię, muszę na razie iść do kumpla, bo mnie woła. Wrócę do ciebie później. – rzekł, po czym zniknął mi z oczu.
Nic: No tak...
Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy.
Nic: Armin! – krzyknęłam, by usłyszał; Odwrócił twarz w moją stronę i uśmiechnął się szeroko. – Cześć.
Ar: Cześć. Wspaniale wyglądasz. – powiedział zadowolony
Nic: Dzięki. Zatańczysz?
Ar: Czekaj, a to nie chłopak powinien o to prosić? – zapytał rozbawiony
Nic: A co to za różnica? To jak? - nalegałam
Ar: Grzechem byłoby odmówić. – oboje się zaśmialiśmy
Akurat grany był kawałek Calvina Harrisa – I Need Your Love, dlatego szaleliśmy na parkiecie, to znaczy na salonowej wykładzinie. Armin doskonale tańczył, dotrzymywał tempa i doprowadził do tego, że po zakończeniu piosenki dyszałam ze zmęczenia.
Nic: Zamęczyłeś… mnie… Wiesz? – odezwałam się, przerywając
Ar: Zawsze do… usług. – odrzekł, na co stuknęłam go lekko w ramię, uśmiechając się – Masz może ochotę na coś do picia?
Nic: Tak, zdecydowanie. Jest sok pomarańczowy? – zapytałam, na co chrząknął
Ar: Miałem na myśli coś mocniejszego. – sprostował, przez co milczałam przez moment
Nic: Chętnie. – odparłam, po czym Armin odszedł do kuchni; Zostałam na miejscu tylko dlatego, że nie miałam ochoty przeciskać się przez gromadę chętnych na odrobinę alkoholu. Czekając na niego, przyglądałam się bawiącym się ludziom.
Ar: Śrubokręt. – usłyszałam obok siebie
Nic: Co? – zdziwiłam się
Ar: Nazwa drinka. – uśmiechnął się – Trzymaj.
Nic: A, dzięki.
Ar: Spoko. – pociągnął mnie za łokieć i zaprowadził pod ścianę, o którą się oparliśmy – Słyszałem, że rozstałaś się z Kastielem. – powiedział nie patrząc w moją stronę, lecz gdy spojrzałam na niego, ujrzałam jego unoszący się kącik ust
Nic: Plotki szybko się rozchodzą, ale zgadza się.
Ar: A… Słyszałem, że teraz jesteś z Lysandrem i chciałem cię zapytać czy… Czy to prawda?
Nic: Tak. – odpowiedziałam, tak jak on wpatrując się w tańczącą na środku parę
Ar: Powiesz mi kiedy już będziesz wolna, dobra? – popatrzył na mnie, a ja także odwróciłam na niego zdziwiony wzrok; Nim zdążyłam odpowiedzieć, czarnowłosy już zniknął z pola widzenia.
O co mu chodziło? Wolna? Ale… Teraz, na tej imprezie, czy w sferze uczuciowej…? Co on… zakochał się?
Chcąc wspomóc swój mózg w myśleniu, przyłożyłam szklaneczkę do ust i przechyliłam ją, upijając kilka łyków. Jedyne określenie, które przyszło mi do głowy to: mocne. Alkohol przepłynął przez mój przełyk i będąc już w żołądku przyjemnie „rozgrzewał” od środka. Kiedy już dopijałam drinka, zobaczyłam zbliżającego się do mnie Lysandra.
Lys: Co tak sama stoisz?
Nic: Myślę. – westchnęłam
Lys: Ty ciągle o czymś myślisz, a niepotrzebnie. Zatańczysz? – zapytał, i już chciałam odpowiedzieć twierdząco, gdy poczułam niespodziewany powiew zimna; Nic dziwnego, gdyż staliśmy nieopodal wejścia, lecz od razu przeniosłam wzrok do korytarza.
W drzwiach stał Kastiel. Ale wcale nie był sam… Długonoga blondi stała u jego boku, którą obejmował. Druga, czarnowłosa tapeta praktycznie wisiała na nim z drugiej strony, patrząc lekceważąco na wszystko i wszystkich.
Rozchyliłam lekko usta ze zdziwienia, mrugając kilka razy, nie wierząc w to co widzę. Po chwili zacisnęłam mocno wargi, mrużąc w złości oczy, a że nie miałam ochoty patrzeć na to ani minuty dłużej, odeszłam stamtąd, zostawiając Lysandra samego.

***
Nic: Ty to widziałeś? – zapytałam niedowierzająco
Lys: Widziałem.
Nic: Przecież… Co za kretyn! Tyle razy powtarzał mi, że kocha, a teraz pokazuje się z jakimiś laskami. On tylko mnie wykorzystał! – krzyknęłam, maszerując do kuchni i przeciskając się między imprezowiczami
Czując za sobą idącego chłopaka, szybko chwyciłam szklankę i nalałam do niej wódki. Jednym haustem wypiłam całość, jeszcze za nim różnooki złapał mnie za rękę.
Lys: Przestań! Zachowujesz się jak dziecko. Od początku wiedziałaś, że Kastiel to podrywacz, a tacy jak oni się nie zmieniają.
Nic: Mówił, że kocha… - spuściłam wzrok
Lys: Poczekaj, przecież ty nic do niego nie czujesz… Prawda?
Nic: To mój przyjaciel… Więc dlaczego… Dlaczego tak się zachowuje? – chlipnęłam, kręcąc bezradnie głową
Lys: Nicuś, skarbie… Proszę, nie płacz. On nie jest wart twoich łez. – szepnął troskliwie do mojego ucha
Nic: Ty jesteś teraz moim najlepszym przyjacielem. – odpowiedziałam smutno, dotykając z czułością jego policzka
***
„Dobra, a teraz, żeby trochę urozmaicić ten wieczór, urządzamy konkurs!” – usłyszeliśmy wszyscy od jakiejś zupełnie obcej dziewczyny. – „Pięciu odważnych musi wstawić się do mnie i zaczynamy. Kto pierwszy wypije sześć puszek, wygrywa!” – krzyknęła, dostając w zamian głośny aplauz zgromadzonych. Na środku salonu powstało spore pole wolnego miejsca, które po chwili zajął wniesiony przez dwóch wypitych gości stolik.
Sama również czułam się ociężale. Wypicie szklanki czystego alkoholu jednak nie było zbyt dobrym pomysłem…
Nic: Pozwalasz na to? – zapytałam mojego chłopaka – Zobacz, przyszli sami spici kolesie, jeszcze trochę i padną trupem po kolejnych browarach.
Lys: Ja… Pójdę się położyć. – wystękał Lysander
Nie wiem kiedy to się stało, ale on był kompletnie pijany! Wyglądał tragicznie, a zielonkawy odcień twarzy dodatkowo utwierdzał w przekonaniu, że pod moją nieuwagę musiał wlać w siebie sporą ilość jakiegoś trunku.
Nic: Zaprowadzę cię do pokoju, bo sam chyba nie jesteś w stanie.
Na schodach utworzył się dosłowny tor przeszkód. Część siedziała, inni leżeli, śmiali się, przez co zygzakiem dotarliśmy na piętro.
Nic: Połóż się, pośpij. Obudzę cię przed północą i wstaniesz, jeśli oczywiście będziesz w stanie. – powiedziałam, prowadząc go do łóżka
Usiadł na jego skraju, łapiąc się za brzuch. Nie podobało mi się, że doprowadził się do takiego stanu. Brakowało tylko tego, żeby się wyrzygał!
Pomogłam mu się wygodnie ułożyć, a później nakryłam go kocem. Zasnął natychmiast. Miałam ochotę zrobić to samo, ale było przecież dopiero trochę po dwudziestej pierwszej. A skoro miałam jeszcze odrobinę siły, musiałam dopilnować, by nie doszło do jakiejś rozróby.
Wychodząc z pomieszczenia, zderzyłam się z jakąś dziewczyną, która leciała do łazienki, zasłaniając usta ręką. Kurczę, jeszcze chwila a wszyscy się schlają tak, że nie zostanie nikogo do zabawy.
Na dole konkurs trwał w najlepsze. Ludzie dopingowali swoich faworytów, a zawodnicy opróżniali puszkę za puszką. Niedobrze mi się zrobiło, gdy na to patrzyłam, lecz nie było siły, która teraz zdołałaby przerwać tę głupią zabawę.
Ar: Jeszcze się trzymasz?
Obróciłam się w drugą stronę i ujrzałam chwiejącego się na nogach Armina. On też…
Nic: Upiłeś się. – stwierdziłam
Ar: Trochę. Bania mi pęka.
Nic: Ciekawe od czego? – zapytałam sarkastycznie, gdy on niespodziewanie przyparł mnie do ściany swoim ciałem
Ar: Zrób coś, żeby mi przeszło. – wypalił, przybliżając swoją twarz do mojej
Nic: Armin, puść mnie.
Ar: Nie mogę.
Nic: Armin, do cholery! Przestań się wygłupiać! Idź się przespać. – powiedziałam, próbując się wydostać; Na marne.
Ar: Z tobą? Zawsze. – mruknął kusząco, próbując mnie pocałować; Nie dałam się.
Nic: Nie przeginaj!
Ar: A wiesz, że na kaca najlepszy jest wysiłek fizyczny? – zapytał zadziornie, mając na myśli jednoznaczną czynność
Nic: Zostaw moje ręce i daj mi odejść, albo kopnę cię tak, że już nigdy nie będziesz mógł mieć dzieci. – warknęłam, teraz już wściekła – Armin, chodź, ty też się położysz. Zaprowadzę cię. – rzekłam, na co zareagował skinięciem; Dobrze, że się nie opierał, tylko posłusznie wczołgał się na górę
Położyłam go w tym samym pokoju co Lysandra, bo wszystkie inne już były zapełniona śpiącymi pijakami. Na podłodze rozścieliłam koc, a czarnowłosy odpłynął po krótkiej chwili, podobnie jak wcześniej Lys.
***
Około dwudziestej trzeciej była już nieco senna, ale w pełni świadoma. Poza tym drinkiem i późniejszą porcją wódki nie wypiłam ani kropelki, a mimo to trochę bolała mnie głowa. Tańczyłam co rusz z innym chłopakiem, który porywał mnie na parkiet i szczerze mówiąc drętwiały mi nogi.
„Bujałaś się z każdym kolesiem, a mnie skrzętnie omijałaś. Może jednak wreszcie poprosisz mnie do tańca?” – usłyszałam za sobą, a po odwróceniu się zobaczyłam tego kłamliwego, fałszywego casanovę!
Nic: Chyba śnisz! – syknęłam, robiąc przy tym oburzoną minę – Po co ty tu w ogóle przychodziłeś? Nikt cię nie zapraszał! – wrzasnęłam
Działałam pod wpływem emocji. Moje zachowanie było śmieszne. Z jednej strony nie kochałam go, a odstawiałam przed nim sceny zazdrości. Z drugiej, uważałam go za przyjaciela, a odnosiłam się w stosunku do niego jakby był moim największym wrogiem.
Kas: Zaprosiła mnie Rozalia. – uśmiechnął się zaczepnie, ale jakoś tak… sympatycznie
Nic: Tych twoich panienek na pewno nie zapraszała.
Kas: Ach, więc to o nie ci chodzi. – zagwizdał pod nosem
Nic: Nie, nie o nie. Tylko o to, że… - urwałam nagle, nie chcąc okazać mu tego, że zranił mnie tak samo, jak ja jego
Kas: Że?
Nic: Nieważne.
Kas: Właśnie, że ważne.
Zamierzałam odejść, nie dał mi. Chwycił mnie w pasie, gdy już obok niego przechodziłam.
Nic: Co ty robisz? Puszczaj!
Kas: O co ci chodzi?
Nic: Dobrze wiesz, o co! Zrobiłeś mi to samo, co ja tobie! Wykorzystałeś mnie! Wmawiałeś, że kochasz, a to był tylko blef! I w dodat…
Kas: Nie. Nie okłamałem cię wtedy.
Nic: Słucham?
Milczał, zupełnie nic nie mówiąc. Zaskoczył mnie swoimi słowami, zupełnie zbił z tropu.
Nic: Jak to nie?
Kas: Ko… Ko… Kocham cię dalej. Chciałem zagłuszyć w sobie to, co do ciebie czuję i powiedziałem wtedy coś, co zrozumiałaś jednoznacznie.

Wiedziałem, że będziesz dziś z nim tutaj. Przyszedłem z tymi laskami tylko po to, żeby cię zdenerwować.
Nic: Ale… Ale po co?
Kas: A bo ja wiem?
Nic: Twój wredny i złośliwy charakter nie mógł pozwolić na urażoną dumę i postanowił mi się odwdzięczyć?
Kas: Chyba tak. – mruknął z lekkim uśmiechem
Nic: Kastiel… Ja wiem, że nie zrobiłam dobrze. Nie powinnam była liczyć na to, że kiedyś coś poczuję. To było głupie.
Kas: Trochę o tym myślałem. I wiesz co? To chyba nawet lepiej. Jak już się odkocham, to będę mógł szaleć z takimi dziuniami, że nawet sobie nie wyobrażasz. Życie singla o wiele bardziej mi pasuje, a laleczki same się do mnie kleją.
Nic: Tak… Kastiel – wieczny podrywacz. – zaśmiałam się na głos
Kas: Tylko chcę od czasu do czasu widywać się również z tobą. Chyba już zawsze będziesz dla mnie najważniejszą kobietą. – rzekł, teraz już z powagą
Nic: Dobrze, że mi wybaczyłeś. – uśmiechnęliśmy się do siebie – Przyjaciele na wieczność?
Kas: Przyjaciele na wieczność. – odpowiedział

***
Pół godziny przed północą poszłam obudzić Lysandra. Tym razem nie miałam już tak dużych problemów z dojściem na górę, bo ludzi zdecydowanie ubyło. Kilka ponoć wróciło do domu, część spała nieprzytomna w pokojach, a reszta, może z piętnaście osób się bawiło.
Nic: Lysiu, wstawaj, zaraz dwudziesta czwarta. – potrząsnęłam go za ramię, przez co wymamrotał coś niewyraźnie przez sen – Misiu, obudź się.
Pobudka nie dawała rezultatów, więc nachyliłam się nad nim i delikatnie go pocałowałam. Kiedy i to nie przyniosło zadowalających efektów, już zdecydowanie zachłanniej wpiłam się w jego lekko rozchylone usta. Obudził się, lecz wciąż zaspany nie odwdzięczył mi się ani jednym całusem.
Lys: Co się dzieje?
Nic: Wstawaj, idziemy na fajerwerki i szampana.
Lys: Połóż się na chwilę koło mnie. Tylko na minutkę, może dwie, no, chodź. – poprosił, ziewając
Spełniłam tę prośbę i leżąc obok, widziałam z bliska jego szeroki uśmiech.
Lys: Takie pobudki mógłbym mieć codziennie.
Nic: Marzysz, kotku.
Lys: No marzę, marzę. – odparł, patrząc na mnie z miłością
Nic: Pomyśleć, że wytrzymałam bez takich spojrzeń aż miesiąc…
Chłopak powoli uniósł się do pozycji siedzącej, lecz syknął głośno.
Nic: Co jest?
Lys: Głowa…
Nic: Trzeba było tyle pić? Mam nadzieję, że Roza zrobiła spore zapasy soku pomidorowego. Bo inaczej kiepsko będzie z tymi wszystkimi pijakami. – westchnęłam
Lys: Ja? Pijak? – odwrócił się ku mnie z łobuzerskim wyrazem twarzy
Nic: Ty, ty.
Zmienił pozycję w taki sposób, że leżałam pomiędzy nogami chłopaka. Ze śmiechem nagiął się nade mną i zawisł tuż nad moimi wargami.
Nic: Nie daj mi czekać. – bąknęłam, ale nie zareagował – No pocałuj mnie, głupku.
Najpierw cmoknął mnie w policzek. Potem w kącik ust. A później zrobił to, o co go poprosiłam. Całował pożądliwie, łakomie, zupełnie inaczej niż wcześniej, lecz równie cudownie. W chwili, w której pogładził mój brzuch, straciłam czucie w całym ciele, jakby porażona prądem. Ciarki przeszły mnie wtedy po całej długości, od głowy aż do stóp. Zsunięcie ust białowłosego na moją szyję doprowadziło do tego, że zaczęłam wydawać z siebie jęki przyjemności. Jeden z nich ocucił Lysa, który jak na komendę odsunął się.
Lys: Nicola… Przepraszam. Chyba za dużo wypiłem. – tłumaczył się
Nic: Nie przepraszaj. – uśmiechnęłam się blado, rumieniąc
Opuszczając pokój, konsekwentnie unikaliśmy swoich spojrzeń. Zawstydziłam się na samą myśl o chwili sprzed paru minut. Do czego to mogło doprowadzić?

*** 
Pierwsze race rozbłysły na gwieździstym, nocnym niebie. Przytulona do Lysandra z zachwytem podziwiałam kolejne wystrzeliwane petardy, od których na sklepieniu stało się kolorowo.
W tamtej chwili uświadomiłam sobie, że to był cudowny dzień. Spędziłam dużo czasu z Lysem, odzyskałam przyjaźń i szacunek Kastiela. Bajka, po prostu bajka…


________________________________________________

Tym razem rozdział długaśny, w ramach rekompensaty za poprzednią miniaturkę :)

Ale wiecie co? Jak dla mnie, to po prostu dno. Napisałam całość, przekopiowałam do Bloggera i byłam bliska tego, żeby usunąć wszystko. Nie udał mi się. Nie podobają mi się dialogi, reakcje, opisy. I nie, nie przesadzam. Wiem, że nie raz powtarzałyście, że mam jakieś inne spojrzenie na każdą część. Cóż, jestem bardzo krytyczna, to pewnie dlatego.

Z góry dziękuję za komy :)
Do zoba! 

22 komentarze:

  1. *u* Pierwsza ^.^
    Ajaj, do czego to doszło... Lysiek się upił ;______; Nicoli kazał nie pić, a sam co zrobił? >+< A Armin to mnie rozwala XDD
    Rozdział super i czekam na kolejny ^,^
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki pijak, no nie? :P
      Dziękuję :D
      I ja też pozdrawiam :p

      Usuń
  2. Supeer ciesze sie że wyszedł tak a nie inaczej ( inaczej tez byloby oki ) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      A ja cieszę się, że Ci się spodobało :)

      Usuń
  3. Rozdział naprawdę cudowny .
    No ale z Arminem to żeś dała normalnie nie wieże to było tylko z alkoholu czy on był naprawdę w niej zakochany , bo się pogubiłam .
    No ale tak czy inaczej podobało mi się bardzo .
    Życzę dużo weny i czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nigdy nie zapominaj słów ludzi, którzy są po alkoholu. Słowa pijanych to myśli trzeźwych"

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo :)
      Armin - jego reakcje w poprzednich rozdziałach miały właśnie sugerować, że coś tam do niej czuje. Bo nasza Nic przyciąga wszystkich facetów XD
      Dziękuję ♥
      I tak, Paula ma właśnie rację. Był pod wpływem, lecz mówił na serio :D

      Usuń
  4. Armin mnie powalił na kolana :) Reakcja Lysandra to jedno wielkie WTF?! ja byłam święcie przekonana, że zostawi Nic pod domem, a tu BUM! jednak nie. Nawet wyobrażałam sobie akcje jak Nic próbuje zatrzymać Lysa (z piłką do koszykówki w roli głównej ;o)
    Ogółem rozdzialik mi się podoba i informuję, że u mnie nn :) czekam na nexta z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha Piłki zawsze spoko XD To mi przypomniało jak trafiłam piłką od siatkówki nauczyciela w-f w nos XD A potem dla dokładki w głowę XD
      Ja myślałam, że jak Lys zacznie odchodzić to Nic się na niego rzuci i nie puści puki go nie wysłucha.

      Usuń
    2. Dlatego nie podoba mi się ten rozdział. Chciałam napisać, że Lys odchodzi, zostawia ją i takie tam, ale w gruncie rzeczy żebym tak zrobiła, nie pasowałoby to do dalszego scenariusza:)
      Z piłką do koszykówki? Hahah :P
      Dzięki ;)

      Usuń
  5. Ja chce więcej takich akcji jak teraz z pijanym Lysiem XD
    Rozdział cudowny i cieszę się, że taki długi. Szczerze nie sądziłam, że tak szybko pogodzi się z Kasem.
    Tak wiem jestem niecierpliwa, ale kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej takich akcji nie będzie :( Ale będą inne :)
      Dziękuję ;D
      Ja też nie sądziłam, że się pogodzą. Jakoś tak samo wyszło XD
      Next? Mam napisany od przedwczoraj. Ostatnio piszę jak maszyna, tyle mam weny, że posiedzę kilka godzin i wychodzi rozdział :P A kiedy dodam, nie wiem. Trzeba zrobić przerwę, bo ostatnio tyle wstawiłam, że się boję, że chęci odejdą i wtedy to dopiero będzie przestój :c

      Usuń
  6. Armin !!! Mama ci nigdy nie mówiła że nie można pić tyle alkoholu ! ;) Lysio , anioł nie człowiek <3 <3 Kastiel , po prostu nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy a tu takie zaskoczenie :D ale miła odmiana xD . Pierwszy raz komentuje i powiem Ci jedno :
    DZIEWCZYNO TY MASZ TALENT !!
    Zaczęłąm dzisiaj czytać twojego bloga o 7:00 a skończyłam o 13:15 , aż tak mnie wciągnął, oczywiście nie obyło się bez krzyków rodziców co tak długo robie w tym pokoju xD Piszesz całkowicie wciągająco , więc to odpłaca ci wszystkie grzeszki ;P Postaram się komentować każdy rozdział i odrazu pytam :
    KIEDY BĘDZIE NEXT ??? Nie mogę się doczekać <3
    Megss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sześć godzin na czytanie bloga? Woooo! :P
      Dziękuję bardzo ♥
      Och, za komentarze byłabym bardzo wdzięczna <3
      Rozdział 45 już przedwczoraj napisałam, dzisiaj skończę 46, do końca tygodnia planuję jeszcze jeden, ale next wstawię za jakiś czas, żeby zrobić przerwę. W następnym tygodniu pewnie :D

      Usuń
  7. Rozdział XLII :
    Czytam sobie to, jak Lys wyznaje Nic miłość, prosi o chodzenie i wgl. Już się prawie rozryczałam, ale przez to zdanie wybuchłam śmiechem xD:
    "Po głowie krążyło mi tylko: "tak..." , "cudownie..." i "jeszcze!"" - Brakowało tu tylko "głębiej" i "mocniej" xD Jprdl! Jakie ja mam skojarzenia xddd

    Rozdział XLIII :
    Dlaczego Lys nie złamał Shonowi tej krzywej mordy! Buuuuu ;[

    Rozdział XLIV :
    Armin, ty erotomanie! Jak masz ochotę na ten-tego to do Amber won! Ona będzie na to bardzo chętna xD A nie, zapomniałam, że przecież wyjechała...
    A Lys nie mógł sb lepszego miejsca na taką "zabawę" znaleźć? Przecież oni się zabawiali, a biedny Armin spał na podłodze i musiał ich wysłuchiwać! To już człowiek, kuźwa, sobie pospać nie może? No chamstwo, normalnie! Zgłoszę to do rzecznika praw dziecka! xO A nie, przecież on już jest pełnoletni...

    Dobra, kończę już. Wiedz tylko, że ty trzy rozdziały były SUPER! Baaałaaaam! :c Oddaj mi trochę swojego talentu pisarskiego! Jak nie to...to...No coś wymyślę!
    Czekam na następny rozdział i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tobie wszystko się z "tym" kojarzy. Aaa już niedługo wydarzy się coś...
      2. Nie złamał mu mordy, bo Shona jeszcze wykorzystam, możesz się domyślać do czego XD
      3. Lysio był pijany, Nicola trochę podpita, a Armin nawet jakby się obudził, to niczego by nie pamiętał xD
      Dziękuję :)
      Ja mam oddać Ci talent? Chyba zwariowałaś! To ja powinnam prosić o to Ciebie, a nie Ty mnie! :P

      Usuń
    2. 1.No jasne xD Za dużo czasu (10 dni) spędziłam z gromadą zboków. Jak tu nie zwariować? xddd
      2.Domyślam się, że do....Kurwa! Znowu te pieprzone skojarzenia! xO
      3.Ale on spał! Jakby Armin się obudził, to na pewno by już trochę wytrzeźwiał xD Miłaby biedak traumę do końca życia...Biedny :c

      Hahahahahha xD Ja i talent pisarski?! Hahahahaha xD Weź mnie nie rozśmieszaj kobieto. Hahahaha xD

      Usuń
    3. 1. Współczuję :P Szczerze Ci współczuję XD
      2. A jaką możesz mieć pewność, że to nie jest to, o czym pomyślałaś?
      3. No to by miał pornola na żywo, no co? XDD
      Tak, Ty. Żeby tak nie było, nic takiego bym nie napisała. A napisałam. I mówię serio.

      Usuń
  8. Cudowny <3
    Kastiel i Nic się pogodzili!
    Armin zakochał się w Nicoli.
    Weny i do nn ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      No, nie dałabym rady dłużej pisać, jak się kłócą. Zbyt mocno go lubię :)
      Już dawno nawet.
      Dziękuję :]
      Ja również pozdrawiam :3

      Usuń