sobota, 19 lipca 2014

Rozdział XLIII

Macie tutaj taki mini-rozdzialik, który udało mi się napisać na wyjeździe, ściślej mówiąc przez dwa wieczory. Krótki dlatego, że chciałam zakończyć właśnie w tym momencie, lecz next mam już zaczęty. W następny weekend pojawi się na pewno, być może jeszcze wcześniej. 
Powoli będziemy się zbliżać do kolejnej poważnej akcji, a w niej trochę problemów. Dużych problemów :D
Zapraszam do czytania! :)

________________________________________________

Poranna pobudka nie stanowiła dla mnie problemu. Wczorajsze wyjście sprawiało, że na samą myśl o nim na mojej twarzy pojawiał się radosny uśmiech. Przed oczami wciąż ukazywał mi się Lysander, po głowie chodziła mi myśl o naszym pierwszym pocałunku po rozłące. Nie mogłam uwierzyć, że od kilku godzin jesteśmy parą. Znowu jesteśmy.
Po porannej toalecie i przyszykowaniu się do szkoły, zbiegłam na dół, zaczynając przekopywać kuchnię w poszukiwaniu śniadania.
Już po zjedzeniu, wróciłam się po torbę i pędem wyszłam z domu, żeby jak najszybciej znowu go zobaczyć.

***
Rozalia wręcz na mnie napadła. Zaczęła trajkotać niczym przekupka na targu i nie dała spokoju, dopóki nie streściłam jej poprzedniego dnia.
Lys: Cześć. – zaskoczył mnie chłopak już przy sali lekcyjnej – Jak ci się spało?
Nic: O, hej. Dobrze, bardzo dobrze. – odpowiedziałam mu z uśmiechem, ignorując znaczące spojrzenia dwóch dziewczyn z sąsiedniej klasy
Lys: Tak? A ja całą noc nie mogłem zasnąć. Myślałem o tobie.
Zawstydziłam się po jego słowach. Rozpływałam się, gdy mówił coś tak romantycznego, kiedy w ogóle cokolwiek wypowiadał
Nic: A t… - nie mogłam dokończyć, bo w słowo weszła mi pani dyrektor, która raptem znalazła się przy naszej klasie
„Wasza nauczycielka nie dotrze dzisiaj do szkoły. W związku z tym lekcja fizyki zostaje odwołana”. – powiedziała, na co wszyscy razem zawyliśmy ze szczęścia – „Tylko pamiętajcie, że to nie oznacza dnia wolnego. Następną matematykę macie jak zwykle. I nie radzę uciekać, bo jak kogoś na tym przyłapię, od ręki wpisuję naganę. To tyle”. – dodała jeszcze, czym dość mocno przygasiła nasz entuzjazm
Lys: Co zamierzasz robić przez ten czas?
Nic: Po pierwsze to widzę, że Roza uważnie nas obserwuje i chichocze, szepcząc coś do ucha Iris. A odpowiadając na twoje pytanie, to chyba najlepszy pomysł na rozmowę z Kastielem. Gdzieś go widziałam, więc spróbuję go odszukać.
Lys: Iść z tobą?
Nic: Nie trzeba. – pokręciłam głową – Ale bardzo dziękuję, że tak mi pomagasz. – chwyciłam go dyskretnie za dłoń i ścisnęłam ją, uśmiechając się
Lys: To idź, zanim jeszcze nie podjął próby ucieczki
Nic: Tak, zdecydowanie. – potaknęłam i rozejrzałam się w poszukiwaniu wyróżniającej się czupryny
Lys: Na parapecie. – podpowiedział
Nic: Dzięki.
Nie myśląc długo, ruszyłam w stronę czerwonowłosego. Denerwowałam się, zastanawiając się jak zacząć. Mam go przeprosić? W takim razie jak zrobić o tak, aby od razu nie zakończył tej gadki?
Kiedy chłopak zorientował się, że idę w jego stronę, skrzywił się znacząco. Mógł sobie darować…
Nic: Cześć. Mogę przysiąść? – zapytałam, wskazując ruchem głowy na wolną część parapetu obok
Kas: Nie.
Miałam ochotę krzyknąć mu wtedy, żeby pocałował mnie gdzieś! No ludzie, czy to już nie przesada? Ja chciałam się przed nim usprawiedliwić! A on? Traktował mnie jak natręta…
Nic: Musimy porozmawiać. – zaczęłam delikatnie
Kas: Nie, ja niczego nie muszę. – prychnął, wystukując coś w swoim telefonie
Nie: Nie bądź taki oschły. – jęknęłam żałośnie
Czułam się podle. Czułam, jak równa mnie z ziemią. Jak poniża. To była, krótko mówiąc, straszne.
Kas: Wracaj lepiej do tego idioty. – rzucił, a mnie najnormalniej w świecie zatkało
Nic: Nie mów tak, to twój przyjaciel.
Kas: Pomyłka. To nie mój, a twój przyjaciel. Chyba, że wolisz określenie chłopak, jak tam sobie chcesz.
Nic: Kastiel, popatrz na mnie. – nakazałam, lecz on ani drgnął – Nie wierzę, że z dnia na dzień tak bardzo się zmieniłeś. Kochałeś mnie.
Kas: Wcale nie. Byłem zauroczony, co najwyżej zakochany. Byłem. – powtórzył, tym razem patrząc mi w oczy, spojrzeniem twardym i przekonującym
Nic: Mówiłeś mi, że…
Kas: Ludzie wiele mówią pod wpływem emocji, Nic. A ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej.


W jednej chwili zeskoczył z parapetu, zabrał swoje rzeczy i wyminął mnie. Stałam w tym samym miejscy jak wryta. Bo jak miałam to interpretować? Tak, że on w gruncie rzeczy przez cały nasz związek bawił się mną? Że to wszystko to jedna, wielka ustawka i próbował mnie tylko zaciągnąć do łóżka, jak to miał w zwyczaju? Ale wydawał się przecież taki przejęty… Jak zdołał udawać te zatroskanie, czułość i złość? Co on miał na myśli? No co?!
Lys: I jak poszło? – usłyszałam i poczułam na ramieniu dłoń, co ściągnęło mnie na ziemię – Hej, czemu stoisz tak, jakby… Coś się stało?
Nic: Nie. T-to znaczy tak. Obawiam się, że o koniec waszej przyjaźni. Definitywny koniec całego naszego koleżeństwa. – westchnęłam strapiona

***
W domu nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Głowę zajmowała mi sprawa z Kastielem. Nie wiedziałam już, co mam myśleć i jaka jest prawda.
W końcu nie wytrzymałam. Zadzwoniłam.
Lys: Co tam?
Nic: Nic, tylko chciałam cię usłyszeć, tak po prostu. – wyznałam szczerze
Lys: Nie zamartwiaj się tak całą tą sprawą, skarbie.
Nic: A… rozmawialiście?
Lys: Tak. To znaczy próbowałem. Właśnie od tego wracam po tym jak zagroził, że, cytuję „wykopie mnie ze swojego podwórka, jeżeli się nie wyniosę”. Nie dał dojść mi do słowa.
Nic: To jakiś koszmar…
Lys: Przyjdę do ciebie zaraz.
Nic: Nie, nie. Potrzebuję samotnego wieczorku przy lamce wina.
Lys: Nic…
Nic: No co? Mam osiemnaście lat, prawda? Widzimy się jutro w szkole, misiu.
Lys: A pojutrze na imprezie.
Nic: Już nie mogę się doczekać.

***
Nazajutrz po szkole pognałam prosto do domu. Tym razem nie dałam namówić się Rozalii na bieganinę po sklepach w poszukiwaniu stroju na sylwestra. Powiedziałam jej, że założę coś swojego, bo w gruncie rzeczy nie miałam tyle forsy, żeby wydawać ją przy każdej okazji, z czego dziewczyna nie była zbyt zadowolona.
Po przejrzeniu zawartości swojej szafy miałam kilka opcji do wyboru. Ostatecznie zdecydowałam się na:



Dobrze, że Roza uparła się, że sama razem z Leo wszystko zorganizują, bo nie musiałam zawracać sobie głowy DJ'em i ogólnym przygotowaniem, między innymi fajerwerkami.

Kiedy kładłam się spać, zapomniałam na chwilę o wszystkich troskach. Pomyślałam sobie wtedy, że jest idealnie. Jestem z Lysandrem - czy może być lepiej?
***
Pierwszą moją myślą tuż po obudzeniu był fakt, że nadszedł sylwester. W kilka chwil ogarnęłam swój wygląd, a po śniadaniu chciałam pójść do sklepu, by nie iść do chłopaków z pustymi rękoma.
Nic: Titi, za chwilę wychodzę. - oznajmiłam siedzącej na kanapie ciotce
Titi: W porządku. Słuchaj, Nic, wybierasz się gdzieś dzisiaj?
Nic: Tak, a co?
Titi: Gdzie?
Nic: No, do Leo i Lysa.
Titi: A... Nie miałabyś nic przeciwko, gdybym zaprosiła do domu kilka, może kilkanaście osób?
Nic: Jasne. Tylko mój pokój ma być zamknięty dla twoich gości, dobra?
Titi: Się wie. Poczekaj jeszcze chwilę, muszę ci o czymś powiedzieć. A raczej o kimś. - zatrzymała mnie, a ja podejrzewałam, co ma na myśli pod wyrażeniem "ktoś" - Poznałam niedawno pewnego mężczyznę. - oznajmiła, przegryzając mocno wargę, na co zrobiłam posępną minę; Bo jeśli on będzie kropla w kroplę taki jak ten beznadziejny Shon, to tym razem postąpię tak, że gość ruski rok popamięta. - Nie! Spokojnie, wiem o czym teraz myślisz. To facet w moim wieku, z dużym domem i posadą dyrektora firmy.
Nic: Żartujesz sobie?
Titi: Nicola, ja naprawdę zmądrzałam. Shon to już przeszłość, nigdy nie dam już się tak nabrać. Teraz wiem, czego przystojny, ale bezrobotny koleś może u mnie szukać. Wtedy byłam zaślepiona, ale się zmieniłam.
Nic: I pewnie chcesz, żebym przyszła i się z nim zapoznała? - mruknęłam niezadowolona
Titi: Nie. Jeszcze nie.
***
Po zakupach zadzwoniłam do Lysa, wypytując o szczegóły.
Nic: Na którą mam być?
Lys: A co, nie mówiłem ci? Przyjdę po ciebie po siedemnastej, tak, żeby na osiemnastą być już u nas.
Nic: Nie musisz przychodzić.- odparłam, bo po co miał marnować czas?
Lys: Muszę.
Nic: Dlaczego?
Lys: A wiadomo, czy ktoś nie zechce cię poderwać po drodze? - odpowiedział z wyczuwalnym rozbawieniem
Nic: Przesadzasz. - rzekłam, uśmiechając się do telefonu
Lys: Wcale nie. O taką piękną kobietę każdy byłby zazdrosny.
Znowu się zawstydziłam. Bo czy istnieje taka przedstawicielka płci pięknej, która nie chciałaby usłyszeć takich wspaniałych, romantycznych słów?
***
O piątej byłam już gotowa. Zostało mi tylko siedzieć i cierpliwie czekać na przyjście białowłosego. Kiedy usłyszałam dźwięk domofonu, od razu założyłam na ramię torebkę, a w dłoń chwyciłam reklamówkę z przekąskami. Ciotka telefonicznie zapraszała koleżanki na wieczór, dlatego wyszłam bez pożegnaniu. Lecz gdy stanęłam w progu, dosłownie mnie zatkało! Przy bramce stał... Shon!
Nic: Co ty tutaj robisz? - syknęłam wściekle, głosem ociekającym gniewem i nienawiścią
Sh: Przyszedłem po ciebie. - rzekł z uśmieszkiem
Nic: Nie wydaje mi się, żebym ciebie zapraszała. Wynoś się. - warknęłam wrogo
Sh: Uspokój się, myślałem, że wyjdziemy na jakąś imprezę sylwestrową.
"Trochę za późno o tym pomyślałeś, kolego." - usłyszeliśmy, a za tym palantem pojawił się mój Lys!
Sh: A kim ty w ogóle jesteś? - zapytał zimno białowłosego
Lys: Kimś, z kim Nicola zaraz wychodzi. - odpowiedział mu z równym chłodem - Chodź, skarbie! - krzyknął do mnie, rozwścieczając drugiego
Sh: Czekaj, a ty nie jesteś tym jej byłym białowłosym fagasem, o którym opowiadała mi Titi Sriti?
Nic: Ej! Nie pozwalaj sobie, lamusie! - wrzasnęłam na niego, ruszając w stronę ich dwóch
Sh: A ta mała nie opowiadała ci, jak się ze mną obściskiwała? Chyba wtedy nawet była z tobą, a mało brakowało, a zaciągnąłbym ją do łóżka. Gorąca z niej laseczka, wiesz? I... - w tym momencie przerwał, bo dostał w szczękę, ponieważ nie zdążyłam w porę przytrzymać pięści mojego chłopaka.
Nic: Lys!
Lys: Nigdy więcej nie waż się mówić o Nicoli w taki sposób. - warknął, niemal zabijając go wzrokiem
Shon upadł na ziemię, trzymając się za obolałe miejsce. Jednak to go nie powstrzymało przed dalszym prowokowaniem różnookiego.
Sh: Zresztą, co ja będę gadał o drobnostkach? Powiem wprost – Nicola ma bardzo wygodne łóżko. – rzekł, uśmiechając się szyderczo – Ach, nie mówiłaś swojemu kochasiowi, jak później się do mnie kleiłaś? Przytulaliśmy się wtedy, leżeliśmy na pościeli rozsypanej płatkami róż. Pamiętasz?
Nie! Powiedzcie mi, że on wcale tego nie powiedział! To tylko sen, prawda? Zaraz się obudzę, wszystko będzie jak dawniej.
Sh: A jednak. – stwierdził podnosząc się – Widzisz, facet, okłamała cię. Ten twój „skarb” puszcza się na lewo i prawo.
W tamtym momencie oberwał kolejny raz, tym razem prosto w oko.
Nic: Lysander! – pisnęłam
Lys: Przymknij się. – zwrócił się do mnie ostro – A ty lepiej zbieraj swoje szczątki i spadaj stąd.
Sh: Tylko pa…
Lys: Zjeżdżaj!
Shon, posyłając białowłosemu bojowe spojrzenia, otrzepał się i odszedł, lecz po kilku chwilach odwrócił się.
Sh: Jeszcze oboje mnie popamiętacie, zobaczycie.
Bez słowa odprowadziliśmy go wzrokiem za zakręt. A wtedy spróbowałam.
Nic: Lys… Idziemy? – zapytałam szeptem, wstydząc się po słowach ciemnowłosego
Lys: Daruj sobie. Już dosyć się nasłuchałem.
Nic: Do niczego nie doszło… Przysięgam.
Nie odzywając się, zrobił parę kroków w lewo, podchodząc się do średniej wielkości lipy.
Lys: Nie wierzę… Nie wierzę, że znowu mnie okłamałaś! – krzyknął, uderzając pięścią z dużą mocą w drzewo

15 komentarzy:

  1. Ja.... przex cb płacze ale się skielbasilo; (ale rozdział jest boski jak zwykle mam nadzieje że nas nie opuscisz jak skończyszkole tego bloga choć nie chcę żebyś go. Konczyla pozdrawiam i milego; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥
      Koniec i tak kiedyś nadejdzie, ale jeszcze trochę tutaj pobędę :)

      Usuń
  2. LYS PRZYWALIŁ W DRZEWO?!?! CO TY ZROBIŁAŚ!!
    Sorka, ale rozdział cudny ♥ On ma być z Nic na zawsze w otrząść się z liści tej "Lipy" Jaką urządziła Shon(ina).

    OdpowiedzUsuń
  3. O... Płaczę :( Nie lubię kiedy Lysio jest zły lub smutny, bo wtedy ja jestem smutna. I oczywiście musiałam czytać rozdział przy smutnej piosence...
    Mam nadzieję, że Lys nie zrobi nic złego lub głupiego, np. znowu nie ucieknie.
    Zostań ze mną, chce po prostu z Tobą być...- to dobre słowa, gdyby Nic musiała się tłumaczyć, ale to ja jestem od wpychania tekstów piosenek, aby wydłużyć rozdział xd
    Jak ja nie cierpię Shona. Na miejscu Nic kopnęłabym go w czułe miejsce, to może w końcu by się odczepił :D
    Rozdział niesamowitoboski i już nie mogę się doczekać co wykombinowałaś na dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uciec nie ucieknie, możesz być spokojna :)
      A ja Shona lubię, baaardzo lubię, ale ciągle go oczerniam, no :c
      Ona już raz go kopnęla, ale jak widać nie poskutkowało XD
      Dzięki :)

      Usuń
  4. 1. Chyba pójdę szykować siekierkę na Shona ^.^
    2. Coraz bardziej się boję wkurzonego Lysa O.o (To przez jedno anime XD)
    3. Dawaj mi następny rozdział no... :C
    Iiiii... Dzięki Tobie mam wenę na jedno opko o które mnie znaj poprosiła XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Powiem tak, że siekiera na Shona się przyda, bo to on zacznie lawinę nieszczęść.
      2. No co? Stanął w obronie swojej kobiety, jak rycerz normalnie :P
      3. No, dzisiaj odwaliłam kawał dobrej roboty, bo napisałam znowu sporą część rozdziału :)
      Wena dzięki mnie? Woow, to dobrze ;D

      Usuń
  5. Popieram powyższą Paulę.
    1. Jak znajdę Shona to mu **** odrąbe :3
    2. Ja też się zaczynam bać Lysandera XC Aż mi serce stanęło. To nie jest obrona!
    3. Mam dość! Ja już Lysa nie lubie... On w ciąży jest? Ma huśtawki nastrojów?
    4. Niech zgadnę. Titi wszystko widziała? ;D
    5. C-Z-E-K-A-M!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy jest tu ktoś, kto tak ja lubi Shona?
    A co Ty bys zrobiła, będąc na jego miejscu? Nawet po tym, co usłyszał, musiał bronić Nic przed złośliwościami, a nie było innego sposobu na uciszenie go, niż danie w mordę.
    Czemu go nie lubisz?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam bym rozwaliła na jego głowie doniczkę, dźgnęła tasakiem, podpaliła mu czuły punkt, a na koniec wrzuciła do akwarium z piraniami XD Po prostu nie znoszę nachalnych psychopato-zboczeńców XC
    Najpierw zły Lysio ucieka, potem Kas się focha, a teraz przez shona, Lyś jest smutny i zły :( Życie jest okrutne :(

    OdpowiedzUsuń
  8. No , więc tak rozdział cudowny troszkę krótki ale piękny mam tylko nadzieje ,że oni się pogodzą (Nic i Lys , żeby nie było ,że Shon xD) i pójdą na tą impreze ale przecież to Shon wtedy jej wlazł do łózka a to nie była wina Nicoli . Boże popłakałam się przy końcówce . Masz ich pogodzić rozumiesz i to już bo potraktuje cie jak Lys Shona xD
    Życze weny i czekam na next'a ;D
    I jeszcze raz ostrzegam ,że masz ich natychmiast pogodzić

    OdpowiedzUsuń
  9. czemu w takim momencie!? nooo pisz nexta!!! szybko!! szybko!!

    OdpowiedzUsuń
  10. A więc ja, jako osoba wręcz niezrównoważona psychicznie :) lubię Shona :)
    Oczywiście Lysandra kocham i w ogóle. Mam nadzieję, że zejdą się z Nic, ale nie od razu. Uwielbiam jak rozwalasz im życie uczuciowe. I jak dla mnie to jest swietny moment na pogodzenie Lysa i Kasa.
    Całość genialna! Czeka na nn z niecierpliwością i zapraszam do mnie :)
    Pozdro i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wchodzę na bloga, a tu taka miła niespodzianka. Dwa nowe rozdziały. ;D Również napiszę w punktach, więc tak:
    1.Nie przepadam za Shonem. Czytałam komentarze, więc tak, wiem, rzeczywiście nowość. xD
    2.Ogólnie lubię Lysandra. Wcześniej tak średnio go lubiłam w tym opowiadaniu, bo wolę Kastiela i chciałabym, żeby to z nim była Nic, ale nie tak jak wcześniej, tylko żeby go kochała c:, no i on ją. xD Ale teraz staram się do niego przekonywać i już jest lepiej. xDD
    3.Jak już wspominałam lubię, uwielbiam Kastiela. ♥ Cieszę się z tego, jak potraktował Nic, gdy próbowała go przeprosić, wtedy gdy siedział na parapecie, chyba w poprzednim rozdziale, ale nwm. xD Jak przeczytałam, że wszedł z tymi dwoma na imprezę, to się prawie poryczałam. ;___; Cieszę się, że pogodził się z Nic i przynajmniej zostali przyjaciółmi.
    4.Rozdziały świetne. Nie wiem, kiedy ostatnio komentowałam. Opowiadanie jest naprawdę ciekawe, dobre. Z chęcią je czytam. Gdy jestem w domu codziennie zaglądam i sprawdzam czy przypadkiem nie ma nexta.
    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń