niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział XX

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Uniosłam po chwili powieki, by po chwili je znów zamknąć. Światło było tak jasne, że raziło mnie. Chciałam się podnieść, ale nie miałam siły. Zaraz jednak z powrotem otworzyłam oczy. Białe ściany, stare, zniszczone szafki przy kilku łóżkach, jakieś stołki. Chwila.. Gdzie ja jestem?
...: Nic! Obudziłaś się! W końcu! Skarbie, jak się czujesz? - podbiegła do mnie Titi z ogromnym bananem na ustach
Jakiś czas nic nie mówiłam, bo nie wiedziałam, co jest grane?
Titi: Ej, straciłaś głos, czy co? Powiedz coś, słyszysz?
Nic: Słyszę. - rzekłam ochryple - Gdzie ja jestem? To szpital? - moje cenne spostrzeżenia po przeanalizowaniu faktów
Titi: Tak. Jesteś w szpitalu. Boli cię coś? - zapytała zatroskana
Chwyciłam się za głowę.
Nic: Łeb mi pęka. - zmarszczyłam nos - Jak się tu znalazłam? To znaczy, kto zadzwonił po lekarza?
Zauważyłam, jak jej twarz tężeje.
Titi: Zapomniałabym. Ktoś chciał się z tobą zobaczyć. Powiedziałam, że jak się obudzisz, to zawołam go. Tak więc idę. - zmieniła temat, ale widziałam, ze po moim pytaniu była wyraźnie rozdrażniona
W pierwszej chwili pomyślałam, że "on" to Kastiel. Jaki inny chłopak przyszedłby mnie zobaczyć? No chyba że Nataniel chce mnie przeprosić za Amber. I za to, co mi zrobiła. Zerknęłam w stronę drzwi i oniemiałam. Za nimi stał Lysander, a właśnie w tej chwili przez nie przechodził. Na korytarzy widziałam ciocię, pewnie nie chciała nam przeszkadzać. Chłopak podszedł do mojego łóżka i usiadł na stołku znajdującym się obok. Z jego wyrazu twarzy zdołałam wywnioskować, że bynajmniej nie przyszedł tutaj się ze mną pogodzić. I to właśnie bardzo mnie zdziwiło.
Nic: Cześć, Lys. Miło, że przyszedłeś. - oznajmiłam cicho
Lys: Nie nazywaj mnie tak. - powiedział stanowczo; Zamarłam. - Przyszedłem, żeby z tobą porozmawiać. Dowiedzieć się, dlaczego to zrobiłaś.
Nic: O czym ty mówisz? - nie miałam zielonego pojęcia, nawet nie podejrzewałam, o co mu chodzi
Lys: Nie sądziłem, że jesteś taka podła i zawistna. Jak mogłaś udawać taką miłą i sympatyczną, kiedy w rzeczywistości jesteś wyrachowaną damulką?
Rozszerzyłam oczy.
Lys: Najpierw mnie zdradzasz, okłamujesz - to już wiem. Czy to, co zrobiłaś w poniedziałek w szkole... - zamilkł - Jesteś z Kastielem? - zapytał nagle
Nic: Nie. Nie jestem, nie kocham go. - odparłam cicho
Chłopak zaśmiał się nienaturalnie.
Lys: Czyli, że nim także się bawisz? Drugi, a właściwie trzeci z kolei. Zastanawiam się, kto będzie następny? Nataniel? - spojrzał na mnie z kpiną
Teraz wkopałam się jeszcze bardziej... Lysander zrozumiał to najwidoczniej tak, że całowałam się z Kasem, bo znów chcę się zabawić i go wykorzystać. Musiałam się jakoś bronić, powiedzieć coś, co by mnie uniewinniało, ale nie miałam pojęcia, co.
Nic: Lysander, to nie tak. Z Kastielem... Chciałam się odegrać na Amber. Dlatego poprosiłam go, żebyśmy udawali, to wszystko. Miałam się jej zrewanżować, ja go nie wykorzystałam. - rzekłam - I ciebie też nie. - dodałam cicho
Jakiś czas nic nie odpowiadał, jakby namyślał się, co by powiedzieć.
Lys: Naprawdę? - spojrzałam na niego z nadzieją, w końcu mi uwierzył! - Naprawdę chciałaś się odpłacić? Za co?! Nie mogę zrozumieć, że pobiłaś ją z jakiejś chorej zemsty! - wzburzył się
Nic: Ale to ni... Zaraz, jakie: pobiłaś ją?
Zrobiłam głupkowatą minę. "Pobiłaś ją"? Co to ma znaczyć?
Lys: Ach, więc teraz będziesz udawała, że nic nie zrobiłaś, tak? - nic nie odpowiedziałam - O ile pamiętam, tyle razy mnie  prosiłaś o szansę na wytłumaczenie, a teraz, kiedy ci ją daję, nie odzywasz się. Nie chcesz się usprawiedliwić? 
Przez moment przetwarzałam jego słowa, by w nareszcie odpowiedzieć.
Nic: Możesz mi opowiedzieć to, co ona nagadała?
Lys: Jakbyś sama nie wiedziała. Dobra, odświeżę ci pamięć, bo może już zapomniałaś. Otóż, kiedy wracałaś ze szkoły, spotkałaś przy boisku Amber. Zaczęłaś ją wyzywać. A potem, bez jakiegokolwiek powodu, rzuciłaś się na nią. Kopałaś ją po brzuchu, plecach, ale nie spodziewałaś się jednego. Że Li i Charlotte też tam będą, prawda? Odciągnęły cię od niej, a ty im się wyrywałaś i później uderzyłaś także Li. A ona w swojej obronie kopnęła kilka razy ciebie, dlatego leżysz w szpitalu. Już pamiętasz? - zapytał z gniewem wymalowanym na twarzy
Zaniemówiłam. Przecież to było zupełnie na odwrót. To one mnie zaatakowały, to one rozpoczęły bójkę, to one! 
Lys: I przez ciebie Amber leży teraz na OIOMie, ledwo przytomna. Właściwie to teraz jest nieprzytomna, bo leży w śpiączce. Całe szczęście, że zdołała wczoraj jakoś złożyć zeznania, póki była jeszcze świadoma. Jesteś z siebie zadowolona? - syknął
Patrzyłam jak zaczarowana. Co one wymyśliły? Cholera, przecież ja nawet jej nie dotknęłam! Te trzy żmije wszystko ukartowały, poszły za mną i mnie tam zaskoczyły. Tylko o co chodzi z tym pobiciem Amber? Ja nie uderzyłam jej ani razu, więc jak to możliwe, że jest w szpitalu? I w dodatku na OIOMie?
Nic: Ale ja nic jej nie zrobiłam, przysięgam. To Amber mnie tam zaczepiła, przyszły te dwie, a ona mnie uderzyła, zaczęły mnie kopać. - broniłam się - Lys, ja cię kocham. Wtedy... To nie było tak, jak ona ci powiedziała. Nic między mną a Shonem nie zaszło. - chłopak jakby nie zwracał uwagi na to, że coś mówię, tylko zwyczajnie wstał i podszedł do drzwi
Z moich oczu poleciały pierwsze tego dnia łzy.
Nic: Lysander... - jęknęłam
Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Wiedziałam, co chcę mu powiedzieć. Bez względu na to, czy uzna mnie za idiotkę, czy nie, powiem to.
Nic: Kocham cię. I bez względu na to, co się kiedykolwiek stanie... ja zawsze będę cię kochać. - spojrzałam mu w oczy, po czym odwróciłam się plecami do wejścia; Nie mogłam już dłużej patrzeć w jego chłodną, obojętną twarz.
Czułam, że nie wyszedł. Stał i patrzył na mnie. Zaraz  jednak uznałam, że opuścił pokój, wnioskując po dźwięku zasuwanych drzwi. Ale przed tym, usłyszałam jeszcze, choć nie jestem do końca pewna, ciche słowa: "Ja też cię kocham". Odwróciłam się nagle, ale jego już tam nie było...
***
Po opowiedzeniu Titi wczorajszej sytuacji, poczułam się znacznie lepiej. A to dlatego, że powiedziała mi, że wierzy w to, co mówię. Przynajmniej w niej miałam swojego sprzymierzeńca. Po wypytaniu się jej o wersję Amber, miałam ochotę wstać z tego łóżka, pójść do tej jędzy i dołożyć jej tak, że już i nawet na tym OIOMie by jej nie pomogli. Ona powinna iść do psychiatryka, żaden normalny człowiek nie zmyśla takich rzeczy. Że ją śledziłam, kiedy nie było żadnych świadków, pobiłam do nieprzytomności, a jedyne, co ją uratowało, to zjawienie się jej obstawy. Dodatkowo, w ataku szału, miałam również rzucić się na Li, a ta razem z Charlotte, broniąc się, skopały mnie. Przecież w żadnym z tych słów nie było prawdy. Okej, ktoś naprawdę skatował Amber, ale ja jej nie tknęłam. A ona zrzuciła wszystko na mnie. Prawda była taka, że to one trzy mnie zaatakowały, a ja nawet nie miałam jak się obronić.
Wieczorem mieli się zjawić policjanci, by spisać ode mnie zeznania. To było dobijające. Mogłam pójść do poprawczaka za coś, czego nie zrobiłam. Mam nadzieję, że Amber zmądrzeje i powie prawdę, albo chociaż znajdą jakiegoś świadka, jakiś dowód, który by mnie uniewinnił. 
***
Podczas tych pięciu dni, podczas których pozostałam na obserwacji, miałam wielu gości. Dwa razy przyszli do mnie bliźniacy, raz był Kastiel. Sporą grupką przyszły dziewczyny, czyli Viola, Kim, Irys, Rozalia, i - o dziwo - przyszła też Klementyna. Na początku nie miałam pojęcia, po kiego. Ja nie lubiłam jej, ona nie lubiła mnie, bo miałam na pieńku z jej "przywódczynią", ale potem się domyśliłam. Przyszła na tak zwane zwiady. Cały czas siedziała cicho i się nie odzywała, a na jej twarzy cały czas widniał kpiący uśmieszek. Najgorsze jednak to jeszcze nie było. W któryś z pierwszych dni, miałam "przyjemność" spotkać się z Natanielem. I to spotkanie ani trochę mnie nie pocieszyło. Od momentu, gdy tylko wszedł do sali, patrzył na mnie krzywym wzrokiem, a po dość burzliwej wymianie zdań, można powiedzieć, że mnie zwyzywał. Oskarżył, że skatowałam jego siostrę, że jestem potworem, a przeze mnie Amber może umrzeć. Że w życiu nie miał do czynienia z tak podłym człowiekiem, a nawet Kastiel nie jest przez niego tak bardzo znienawidzony, jak ja. Nazwał mnie "bezuczuciową, obojętną dziewuchą", a potem wyszedł, nie słuchając moich słów i tłumaczeń, że to Amber wszystko uknuła, a ja nie miałam nic wspólnego z tym, co jej się stało. 
Roza odwiedzała mnie w sumie codziennie, oprócz ostatniego dnia, kiedy miałam wyjść ze szpitala - czyli czwartku. A Lys... Lys nie był ani razu. Od tamtego dnia, nie przyszedł w ogóle. Tak za nim tęskniłam...
Policjanci oczywiście, jak mieli przyjść, tak przyszli. Już kilka dnie temu wypytali mnie o całe zdarzenie, spisali zeznania i znali już moją wersję. Choć nie myślę, by w nią choćby trochę uwierzyli.
O dwunastej do mojej sali wszedł lekarz. Musiał przeprowadzić ze mną ostateczny wywiad, sprawdzić, czy już wszystko w porządku i ogólnie ogarnąć mój końcowy stan. Po zbadaniu mnie i takich tam, z uśmiechem powiedział do mnie:
Lek: Powinnaś się cieszyć. Wszystko w porządku, nie ma żadnych powikłań. Krwotok, który przeszłaś, wyniszczył organizm i przez jakiś czas możesz jeszcze czuć się niewyraźnie, ale poza tym wszystko dobrze. Jeśli będziesz zażywała tabletki, które ci wypisałem i nie będziesz o nich zapominała, nie powinnaś się męczyć z jakimikolwiek bólami. 
Nic: Dziękuję, panie doktorze. Oczywiście, będę je brała. Na pewno nie zapomnę, a nawet jakby co, to moja ciocia mnie dopilnuje. - odparłam uśmiechnięta, na co lekarz się zaśmiał
Lek: To bardzo mnie to cieszy. - odparł rozbawiony - O wilku mowa. 
Odwróciłam się i dostrzegłam zmierzającą ku mnie Titi. Kiedy zrównała się ze mną, lekarz postanowił najwyraźniej porozmawiać z nią.
Lek: Właśnie wypisywałem Pani siostrzenicę. Jej stan jest bardzo dobry. Proszę pilnować zażywania lekarstw, a póki co, powinna być stosowana dieta, by układ pokarmowy miał czas na unormowanie po wszelkich kroplówkach. Właściwie to nie mam nic więcej do powiedzenia. - rzekł, a kiedy odeszłam, mruknął - No chyba że chodzi o poważne sprawy. Dziewięć cyferek może? - uśmiechnął się uwodzicielsko
Nie no, kolejny? Mam dość jej jednego kochasia, a teraz następny? I to jeszcze lekarz... Rozumiem, że Titi może się podobać, ale bez przesady. Ten facet jest w pracy, a flirtuje z ciotkami swoich pacjentek. Przecież to żaden szpital, tylko jakieś przedszkole!
Titi: Pana powinien interesować stan pańskich pacjentów, a nie jakieś durne gierki. Proszę zająć się swoimi sprawami, dobrze? - odwróciła się, wzięła z mojej szafki wypis, i wyszłyśmy razem z budynku
W pewnym momencie kobieta zatrzymała się.
Titi: Nicola, - zaczęła, a ja również stanęłam - wiesz, że jeżeli ta dziewczyna nie zmieni swoich zeznań, to będziesz miała sprawę w sądzie?
Nic: Titi, proszę, nie dobijaj mnie. - powiedziałam cicho i smutno
Titi: W domu coś wymyślimy. Zastanowimy się, co możemy zrobić. Nie możesz odpowiedzieć za coś, czego nie zrobiłaś. Bo na pewno to nie ty to wszystko zainicjowałaś, prawda? - zapytała wątpliwie
Nic: Proszę cię, ty chyba nie myślisz, że to moja wina... Serio uważasz, że mogłabym być tak podła, że pobiłabym jakąś dziewczynę? Z jakiego powodu miałabym to zrobić? - teraz i ona we mnie zwątpiła
Titi: Przepraszam, ja... wiem, że to nie ty... Chodźmy już. - skierowała się do samochodu
***
Kiedy dojechaliśmy do domu, poszłam się ogarnąć. Wzięłam porządną kąpiel, w jej trakcie napisałam kilku osobom, że żyję i jestem w domu. W końcu wiedzieli, że wylądowałam w szpitalu, nie było mnie w szkole cały tydzień, więc musieli to zauważyć. Roza dostała oczywiście najdłuższego esa, a po chwili dostałam odpowiedź, że do mnie przyjdzie zobaczyć, jak się mam. Umyłam włosy, ubrałam się w czyste ciuchy i zeszłam na dół z zamiarem zjedzenia czegoś pysznego. Nic z moich postanowień, bo właśnie zobaczyłam stojącą przy kuchence ciocię i przypomniała mi się moja dieta. Podeszłam bliżej. Zupa marchewkowa. Fujjj!!!
***Rozalia***
Byłam akurat u Leo, kiedy dostałam wiadomość od Nicoli. Musiałam zobaczyć jak się czuje, sprawdzić, czy wszystko już w porządku. I wymyślić coś na Amber, to było oczywiste. Leo pojechał na wezwanie do swojego sklepu, bo dostał cynk od swojej nowej, beznadziejnej zresztą pracownicy, że nie wie jak odczepić czipy, czy też jak kto woli klipsy, od ubrań. Ja nie wiem, jak można być aż tak tępym?
Lysander siedział na kanapie i właśnie oglądał jakiś durnowaty program. No nic, trzeba coś zrobić z tą sytuacją między nimi. Muszę im pomóc, bo inaczej wszystko to się rozwali.
Roz: Lysiu, wychodzę! - krzyknęłam, by usłyszał
Lys? Już? Tak szybko? - zapytał nieobecnym głosem, nie odrywając wzroku od telewizora
Roz: Idę się z kimś zobaczyć, więc zaraz muszę być na miejscu.
Lys: Yhm. Miłego spotkania. - mruknął, nadal oglądając ten żałosny kanał
Roz: Przestań wreszcie gapić się w to głupie pudło i wstawaj, ubieraj się! - weszłam do salonu
Lys: Ja? Ubierać się? - zapytał głupio - Po co?
Roz: Jak to po co? Idziesz ze mną. - odparłam spokojnie
Lys: Ale...
Roz: Żadnych ale. Szybciej, nie mam całego dnie. - zamarudziłam, a on posłusznie zaczął nakładać kurtkę; Jakby się bał, że się się wkurzę i zrobię aferę. Kiedy założył już i buty, zapytał:
Lys: Gdzie mam z tobą iść? - widziałam niechęć w jego oczach
Roz: Idziemy do Nicoli. - odpowiedziałam mu
Spojrzał na mnie groźnie.
Lys: Nigdzie nie idę. A już na pewno nie do niej. - warknął
Roz: Owszem, pójdziesz. - powiedziałam opanowana
Chwyciłam go za fraki, i wyciągnęłam na dwór. Dobrze, że się nie stawiał, bo szczerze mówiąc, to nie miałam z nim zbyt wielkich szans. Zamknęłam drzwi, a potem znów go wzięłam, i ruszyłam, ciągnąc go za sobą.
Lys: Ej! Dobra, pójdę, ale puść mnie. Wszyscy się na nas gapią. - marudził
Roz: A będziesz grzecznie za mną szedł i nie spróbujesz uciekać? - zmarszczyłam brwi, robiąc wrogą minę
Lys: Dobra, dobra, w porządku. Tylko nie rozumiem, po co mam ją widzieć.
Natychmiast zareagowałam.
Roz: Jak to? Nie wiesz, dlaczego tam idziesz? - nie odpowiedział - Choćby po to, żeby ją wysłuchać i powiedzieć, że ją kochasz.
Lys: Ale to...
Roz: Żadnych ale! - krzyknęłam i znów pociągnęłam go za kurtkę, a widząc jego sprzeciw, dodałam - Zachowujesz się jak dziecko. Dokładnie wiesz, że ze mną nie wygrasz, więc się nie kłóć. I tak nic ci to nie da. - westchnął
Dotarliśmy pod jej drzwi po kilku minutach drogi. Podeszłam do wejścia i zapukałam, a Lys stał obok mnie. Był wyraźnie podenerwowany, pewnie wizytą u Nicoli. Po chwili otworzyła nam ciocia dziewczyny, która powitała nas szerokim uśmiechem, a gestem ręki zaprosiła do środka.
Titi: Dobrze, że jesteście. Ja się zbieram na spotkanie, a wy idźcie do Nicoli. Jest na górze, możliwe, że śpi, bo była strasznie zmęczona pobytem w szpitalu. I jeszcze to fałszywe oskarżenie... - pokręciła głową
Zauważyłam, jak twarz Lysandra tężeje, ale zaraz posłałam kobiecie uśmiech i powędrowałam w stronę schodów, a za sobą usłyszałam także jego kroki.
Weszłam na górę i stanęłam w progu jej pokoju. Chłopak zatrzymał się jeszcze na stopniach, jakby bał się wejść wyżej. Pewnie denerwował się rozmową z Nic. Zastukałam w drzwi. Dziewczyna siedziała na swoim łóżku ze zdjęciem w ręku, w które była wpatrzona, ale zaraz odwróciła wzrok w moją stronę.
Nic: Roza? Miło, że jesteś. - uśmiechnęła się blado
Roz: Co robisz? - zapytałam cicho
Westchnęła.
Nic: Oglądam nasze zdjęcia. - popatrzyła na fotografię, a w jej oczach była tęsknota - Moje i Lysandra. - dodała; popatrzyłam na nią ze współczuciem. - Tak strasznie mi go brakuje... Roza... 
Roz: Wiem, kochanie. Wiem. - zerknęła na mnie - Przyprowadziłam do ciebie jeszcze jednego gościa.
***Nicola***
W tym momencie, doznałam prawdziwego szoku. W drzwiach, tuż obok Rozalii, stanął Lysander. Zamknęłam oczy i otworzyłam je jeszcze raz, by upewnić się, czy mi się nie śni. Nie śnił się. Stał tam na prawdę.
Roz: Ja... Muszę do łazienki. Zejdę na dół. - wymigała się i już jej nie było; Nie chciała nam pewnie przeszkadzać
Wstałam z łóżka, ale nie wiedziałam, co dalej.
Nic: Dlaczego przyszedłeś? - zapytałam cicho; Czy słyszał, jak mówiłam, że za nim tęsknię?
Lys: Rozalia mi kazała. - to zabolało; I to bardzo. - Wiedziałaś, że przyjdę? Dlatego odstawiłaś tę szopkę? Myślałaś, ze się nabiorę, tak? 
Czy... Czy on myślał, że wiedziałam? Że... To było podłe. Nie chciałam dalej tego słuchać. Nie chciałam go widzieć. To nie był już mój Lysander. To zupełnie inny facet, a ja nie chciałam wysłuchiwać takich durnych, bezpodstawnych oskarżeń. Miałam dość. Zdecydowanie. Coś we mnie pękło. Jak mogłam wysłuchiwać tego wszystkiego z ust kogoś, kogo tak bardzo kocham?
Słowa, które zaraz wymówiłam, nie chciały przejść mi przez gardło, ale jednak się udało.
Nic: Wynoś się z tego domu. Nigdy więcej tu nie przychodź. Nie chcę słuchać takich uwag, nie chcę. Wyjdź i nie wracaj. A kiedy zrozumiesz, że nie jestem taka, jak myślisz, że te wszystkie słowa, którymi mnie skrzywdziłeś, są wyssane z palca... Niech wyrzuty sumienia dręczą cię dzień i noc. Żyj z myślą, że dzięki tobie... Straciłam wiarę. Wiarę w miłość. Bo ja cię kochałam. - w moich oczach zakręciły się łzy, ale żadnej nie pozwoliłam wypłynąć  - Wyjdź. Masz pięć sekund, by opuścić mój dom. - powiedziałam oschle, ale też smutno; Nie chciałam dłużej uczestniczyć w takiej bezsensownej zabawia. Nie chciałam latać za nim jak jakaś idiotka i przepraszać. Za coś, czego nie zrobiłam.
Teraz postanowiłam: to definitywny koniec. Dla nas nie ma nadziei, nie ma przyszłości. Nas już nie ma, nie będzie. Nigdy nie będzie...
__________________________________________________________________________________

Udało mi się! Mimo tych wszystkich przygotowań znalazłam trochę czasu na napisanie. Tylko teraz nie mam pojęcia, co dalej... Dobra, mniejsza z tym. Według mnie dupny, ale trudno.
Next nie wiem kiedy wstawię, bo jutro wyjeżdżam, a w domu to będę praktycznie dopiero w środę wieczorem, jak wrócę ze świąt. Więc pewnie w weekend za tydzień.

12 komentarzy:

  1. Boziu, genialny rozdział *-*
    Nie waż mi się więcej mówić, że jest dupny, bo jest świetny :D
    Już myślałam że się ułoży między nimi, a tu jeszcze bardziej namieszałaś xd
    Jak można być aż tak wrednym, żeby składać fałszywe oskarżenia. To się w głowie nie mieści. Ale nieźle ją pobili skoro trafiła na OIOM, należało się xd
    I znów mam ochotę nawrzeszczeć na Nataniela, za tą wiarę w siostrę.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, ja dziękuję za taki cudny rozdział :x
    Amber jest nienormalna! I cieszę się że wylądowała na OIOMie :>
    Mam taką malutką nadzieję, że Nicki i Der będą razem =]

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, czy ty zdajesz sobie sprawę za ja za chwilę będę strzępkiem nerwów?
    Błagam niech sytuacja między Lysem i Nic się szybko wyjaśni, no i niech wyjdzie na jaw, że Amber kłamie, a później niech wykituje :P
    Rozdział cudowny, tak jak zwykle ;D Daj jak najszybciej nexta. :3
    P.S. Sorki, za braki komciów pod ostatnimi rozdziałami, ale taki leń mnie złapał, że u nikogo nie pisałam komciów xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już myślałam, że porzuciłaś mojego bloga... Mogę teraz odetchnąć z ulgą ;D

      Usuń
    2. Czy ty na mózg upadałaś? Jak mogłabym rzucić tak cudownego bloga?

      Usuń
  4. Lysander ty debilu w dupie ci się poprzewracało?!
    jebana bladź Amber! zamknąć ją w pokoju bez jedzenia i niech zdechnie!
    a jej obstawę skopać po twarzach! najlepiej obcasem w oko!
    rozdział cudaśny! ;3 czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja muszę się z tobą zawsze zgadzać nawet jak nie masz racji? XD

      Dawaj następny rozdział jak najszybciej, no mnie szlag trafi z ciekawości i nerwów...

      Usuń
  5. Supcio, supcio suupcioooo! I nie gadaj mi tu, że rozdział dupny, bo jak ja cię zaraz dupnę, to ci się odechcę takich głupot gadać.

    Rozdział cudeńkowy. A ja zaraz na serio naślę wkurzoną po próbie gwałtu Loree na tą dziwkę Amber. No i na Lysandra też, ale jego potraktuje trochę lepiej. Najpierw grzecznie z nim porozmawia, a jak to nie pomorze, to tak mu w ryj przyjebie, że mu się o 360 stopni obróci i wtedy uwierzy!

    Dobra, poniosło mnie. Sorki. Rozdział na prawdę zaje. Czekam na next! xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde.... Powinna na niego nawrzeszczeć, zwyzywać i nie wiem co... To by się opamiętał ułom jeden! A rozdział/ NIE-SA-MOW-IT-YYYYYYYYYY!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Z okazji Twojej Wigilii życzę ci wszystkiego dobrego, dużo wolnego czasu, żebyś osiągnęła wszystko co chcesz, samych sukcesów i przede wszystkim zdrowia :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo też miałam ten strój zapisany dla Demi. :D
    Zajebisty, ale i smutny rozdział. Co ta Amber odpierdoliła?
    I w sumie dobrze zrobiła z Lysandrem, bo już mnie denerwował Swoim zachowaniem.
    Ech... Biedna Nicola.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kas!!! Nic jest wolna i nie kocha Lysia!!!

    OdpowiedzUsuń