wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział XLVIII

Jeśli czytacie ten post, to znaczy że automatyczna publikacja zadziałała :D
Także zapraszam do czytania, później również komentowania ;)

________________________________________________

W środku, w zawiązanym woreczku foliowym znajdowała się biała szmatka. A właściwie… wcale nie była biała, a czerwona. Domyśliłam się, że… Że to krew. Bo co innego? Farba? Niemożliwe. Potrafię to rozróżnić.
Włożyłam rękę i ostrożnie to wyciągnęłam. Faktycznie, na jednym z krańców materiału ujrzałam skrzep. Wtedy nie miałam wątpliwości – to krew. Tylko co zakrwawiona tkanina robiła w podłożonej dla mnie kopercie? O co w tym chodzi?
Wtem ujrzałam jeszcze coś. List. Przeraziłam się. Ile razy czytałam zaadresowane moim imieniem pismo, było to coś strasznego. A co, jeśli to jakaś pomyłka? Może ktoś się pomylił, pomieszał domy i to wcale nie jest do mnie? Przecież ta krew… To nie mogło mieć nic wspólnego ze mną!
A jednak wyjęłam kartkę. Schowałam woreczek do koperty i wróciłam do domu, a tam jeszcze w korytarzu zaczęłam czytać.


„Pewnie już widziałaś niespodziankę. Zastanawiałaś się, co to? Pomogę ci w zrozumieniu…
Na wstępie chcę poinformować cię, że zabrałem twojego kochasia na wycieczkę. Zapewniłem mu domek nad jeziorkiem, na zupełnym odosobnieniu, tylko szkoda, że pogoda taka kiepska na wypoczywanie, prawda? Ma tutaj zagwarantowane nie lada luksusy. Słucha sobie radyjka, ogląda przez okno piękny krajobraz. No, może te liny trochę mu ciążą, ale to twardy facet, nie martw się. Albo wiesz? Martw się.
Jutro przychodzę do ciebie w południe. Twojej ciotki ma nie być w domu, a ty lepiej nie próbuj niczego kombinować, bo twój chłoptaś zdechnie z głodu na odludziu. Żadnej policji, albo już nigdy nie zobaczysz tego swojego wielbiciela.
Jutro o dwunastej. Masz być sama. Chcę tylko pogadać, ustalić szczegóły. Czego, dowiesz się jutro. Pamiętaj, że każde twoje odstępstwo od mojego polecenia będzie drogo kosztowało białaska.
Twój Shon.”


Stałam w bezruchu, czytając wiadomość jeszcze raz. Nie mogłam uwierzyć… Shon porwał Lysa? Wywiózł go, przetrzymuje? Nie, nie, nie! To nierealne, to wcale nie jest prawda! Podpuszcza mnie, wypisuje bzdury, żeby zaniepokoić. To tylko idiotyczny żart!

***
Przez pół godziny rozmyślałam w salonie. I powoli zaczęło do mnie docierać, że rzeczywiście tak się stało. Lysander zniknął bez słowa, zostawił swoje rzeczy, wyszedł i jakby wyparował. A co, jeżeli Shon go śledził? Obserwował, a w dogodnym momencie zaatakował? To straszne… Naprawdę zabrał go do jakiegoś opuszczonego domku letniskowego? Uprowadził mojego Lysia?
Poczułam pod powiekami piekące łzy. Przecież ta szmatka z krwią… Ten popapraniec go pobił i podesłał mi na to jednoznaczny dowód! Pewnie teraz go…
Nic: Nie! Nie pozwolę, żeby zrobił coś mojemu Lysiowi! Musi go wypuścić! Musi… - wyjęczałam, wybuchając po chwili głośnym płaczem
Chciałam iść z tym jak najprędzej na policję. Nie mogłam. Wiedziałam, że Shon spełni swoją groźbę. Był zdolny do wszystkiego, a ja obawiałam się, że podejmie się nawet… zabójstwa…
Już wybrałam numer Rozalii, żeby wszystko jej opowiedzieć. W ostatnim momencie się rozłączyłam. Tego też zrobić nie mogłam. Ona niepodważalnie wybrałaby się na komisariat, nie miałam prawa narażać białowłosego na jakiekolwiek zagrożenie.
Z ciężkim sercem wczołgałam się na górę, nadal szlochając. Bo jeśli jemu coś się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę!

***
O dziewiętnastej postanowiłam napisać do Rozalii na Facebook’u. Nie potrafiłam powstrzymać drżenia swojego głosu, więc gdybym zadzwoniła, zorientowałaby się, że coś nie gra. Nie chciałam do tego dopuścić, dlatego wybrałam bezpieczniejszą opcję. Postanowiłam wymyślić cokolwiek, żeby usprawiedliwić nieobecność Lysandra. Żeby zaprzestali poszukiwań, bo ja już wiedziałam, co się z nim dzieje. A Rozie musiałam wcisnąć jakiś kit.
Nic: „Wiem już, gdzie jest. Zatelefonował do mnie, on pojechał do swojego znajomego. Jakieś problemy, pomoc, przeprosił i poprosił, bym przekazała, że wraca za parę dni.”
Moja wiadomość była nieskładna i nietrzymająca się kupy, lecz na nic bardziej oryginalnego nie było mnie w tamtej chwili stać. I tak bardzo się cieszyłam, że udało mi się sfingować chociaż to. Nie wyjawiłam nic, co miało coś wspólnego z prawdą.
Roz: „Co? Tak nagle? I nic nam nie powiedział?”
Nic: „ Nie, nie miał czasu, spieszył się. Powiedział mi, że to skomplikowane.”
Roz: „Czemu nie odbiera? Kiedy wraca? Co się dzieje?”
To tylko wiadomość internetowa, lecz wyczułam, że dziewczyna niezbyt mi wierzy. Nie przekonał jej ten rzekomy telefon do mnie. Co innego mogłam wymyślić?

Nic: „Nie wiem, czemu. Rozalio, gadaliśmy dosłownie moment, musiał kończyć. Zapewniał tylko, żebyśmy się nie martwili, że wszystko w porządku, że kumpel go potrzebuje. Do końca tygodnia przyjeżdża z powrotem na sto procent. Naprawdę, Roza, jest OK.”
Czułam się podle, że ją okłamuję. Wmawiałam jej, że absolutnie nic się nie dzieje, gdy w rzeczywistości prawda była tragiczna.
Porywacz, uwięzienie, sznury, odludzie… I to wszystko spotkało go – mojego chłopaka…

***
Titi wróciła przed dziewiętnastą. Słyszałam zamykane drzwi, a później krzątanie się w kuchni. Nie zeszłam, tylko położyłam się do łóżka. Próbowałam zasnąć, przewracałam się na różne strony, lecz za nic w świecie mi się to nie udało. Wciąż myślałam o tym, że białowłosy teraz siedzi przywiązany do krzesła i może jest nawet katowany prze tę gnidę… A nie mogłam zrobić nic, nawet najmniejszej czynności. Gdybym tylko wiedziała, co to za domek… W Internecie znalazłam wiele informacji, zdjęć i ofert. Tylko skąd miałam wiedzieć, o który chodzi?
Przyszedł mi w pewnej chwili pomysł, żeby zadzwonić. Do Shona. Przypomniałam sobie jednak, że ciocia na pewno usunęła jego numer. Żadnego kontaktu, żadnych namiarów. Pozostało tylko czekanie.
Kiedy Titi zajrzała do mojego pokoju, udałam, że śpię. Może i była zdziwiona, lecz wyszła. A ja znowu zalałam się łzami, rozpaczając nad losem ukochanego.

***
Kolejnego dnia podniosłam się już o szóstej nad ranem. Mając za sobą nieprzespaną noc, ledwo funkcjonowałam. Przebrałam się, rozczesałam włosy i z torbą zeszłam na dół. Pozorowałam przed Titi, że tak jak codziennie wybieram się do szkoły. Prawda była zupełnie inna.
Titi: Czemu wczoraj tak wcześnie zasnęłaś? – zagadnęła, gdy brałam z koszyczka na stole jabłko
Nic: Bo… Zmęczona byłam. – mruknęłam apatycznie, czując, że za moment się rozpłaczę; Mój głos wyraźnie drgał, zdradzając moje zdenerwowanie. Jednak ona tego nie wyczuła.
Titi: Obie mamy czas, więc usiądź, pogadamy trochę. Dawno nie przeprowadzałyśmy takiej przyjacielskiej rozmowy. – powiedziała z uśmiechem zadowolenia, a ja pomyślałam, że to ostatnia rzecz, jakiej teraz pragnę; W takiej sytuacji nie znalazłabym w sobie siły, żeby opisywać ostatnie dni i przeżycia, nawet niemających związku z porwaniem.
Nic: Titi, ja… Pójdę do siebie, przypomniałam sobie, że nie odrobiłam jednego zadania z matematyki. – wykręciłam się z zamiarem ucieczki
Titi: Ale poczek…
Nic: Do zobaczenia popołudniu. – weszłam jej w słowo i pobiegłam do siebie
Potraktowałam ciocię chłodno i nieprzyjemnie, wiedziałam o tym. Robiłam teraz wiele głupich rzeczy, których później żałowałam. Okłamałam Rozalię, nie zawiadomiłam policji, zbyłam ciocię. Moje zachowanie było niedojrzałe, ale w tamtej chwili uważałam je za słuszne.

***
Zostałam w domu sama. Panikowałam przed spotkaniem z Shonem, do którego nawiasem mówiąc pozostał niespełna kwadrans. Bałam się, cholernie się bałam. Mógł mi coś zrobić, mieliśmy być sami. Tylko że innego wyjścia nie widziałam. Jeżeli chciałam ratować Lysa, a chciałam, musiałam robić to, co kazał ten bydlak.
Świadomość, że jeśli zacznie robić coś wbrew mojej woli, to nie będę mogła go zwyzywać, wkurzała coraz bardziej. Za wszelką cenę miałam zachować spokój. Dla Lysa.
Dzwonek do drzwi spowodował dreszcz. Serce podeszło mi do gardła, a śniadanie chyba miało ochotę ujrzeć światło dzienne. Tak strasznie się przejmowałam!
Uśmiechał się tak, jak zwykle. Kusząco, z błyskiem w oku. Nie cierpiałam tego. Nie cierpiałam jego. Najchętniej na miejscu bym go zadźgała.
Sh: Jak widzę dostałaś moją przesyłkę. – rzekł uwodzicielsko
Nic: Gdzie on jest? – zapytałam twardo
Sh: Wszystko w swoim czasie, koteczku. Wpuść mnie.
Zagotowałam się, bo ten ignorant, pieprzony gnój, od razu zaczynał się panoszyć!
Nic: Nie mów tak do mnie. – warknęłam, schodząc z przejścia
Sh: Ty, - zatrzymał się nagle – lepiej zacznij być trochę milsza, bo źle to się skończy dla tego twojego.
Zacisnęłam mocno usta, przechodząc za nim do salonu. Stanął na środku, patrząc na mnie uważnie.
Sh: Nie wezwałaś glin?
Nic: Nie. Czego chcesz? Co mam zrobić, żebyś go wypuścił?
Zaśmiał się obleśnie, słysząc moje pytania.
Sh: Czego chcę? Naprawdę nie domyśliłaś się? – przestał chichotać i zdziwił się szczerze
Nic: Nie. Mów, o co ci chodzi i uwolnij Lysandra. – powiedziałam stanowczo
Sh: Hej, hej! To ja ustalam reguły i wszelkie zasady, nie przeginaj. – powiedział obruszony, lecz się uśmiechał; Kpiąco i ironicznie. – Pytałaś, czego chcę. Już mówię. Chcę, byś zrobiła mi dobrze.
Myślałam, że się przesłyszałam. Ale nie. Ten parszywieć liczył na to, że się z nim prześpię.
Sh: Do ciebie należy wybór. Spełnisz moje żądania – zabierzesz swojego lowelasa. Jeśli nie – już go nie zobaczysz. Tylko tyle miałem ci do powiedzenia. Jutro w parku o ósmej, przy skalniku. Jak się zdecydujesz, przyjdź. Będę czekał, laleczko. – szepnął kokieteryjnie, podchodząc do mnie i obejmując – Zapamiętaj, że w twoich rękach leży życie człowieka, kochanie. – rzekł, puszczając i odchodząc
W drzwiach jednak zatrzymał się.
Sh: Mówiłem, że nie odpuszczę.
Nic: A ja nie podejrzewałam, że jesteś zdolny do takiego ohydnego czynu. – wyrzuciłam mu ze złością
Sh: Nie denerwuj się, mała. A, jeszcze jedno. Jestem wybredny, więc będziesz musiała się bardzo postarać, żeby mnie zadowolić. Załóż jakąś seksowną bieliznę, sprawisz mi więcej przyjemności, gdy będę ją z ciebie zdejmował. – uśmiechnął się szatańsko – Tylko wtedy gościu będzie wolny. – rzucił i zniknął
Stałam w tym samym miejscu jeszcze przez jakiś czas. Nie wierzyłam… Wybuchłam płaczem. Żałosnym, rozpaczliwym, głośnym płaczem. Wszystko się schrzaniło! Wszystko!

***
Siedząc na łóżku, zrozumiałam, że chcąc uratować białowłosego, będę musiała go zdradzić… To jedyne wyjście i… najlepsze. Wiedziałam, że muszę to zrobić. Nie chciałam, za nic w świecie tego nie chciałam, bo nie znosiłam Shona. W dodatku teraz okazał się on przestępcą.
Za wszelką cenę pragnął mnie posiąść. I mu się uda, jestem zdeterminowana. Tylko w ten sposób przerwę cierpienie Lysandra. Wybaczy, nie wybaczy… Zdecydowałam się oddać Shon’owi. Dla niego, dla Lysia.
Czy kiedyś tego pożałuję? Nie wiem. Jedno jest pewne – jeżeli nie zrobię tego, co każe ta kreatura, białowłosy już nigdy nie będzie miała szansy na nic…

***
Przepłakałam cały wieczór. Wpatrywałam się w nasze zdjęcie, to samo, które jeszcze jakiś czas temu schowałam na dnie komody. Teraz było dla mnie jedyną rzeczą przypominającą o nim. Cierpiałam przez swój wybór. Przez to, że jutro… z Shonem… Ja… To zdanie nie przechodzi przez moje gardło. Cały mój organizm wzbraniał się przed tą myślą. Nie wyobrażałam sobie, jak miało to wyglądać. Nie wiedziałam, czy mogę zaufać ciemnowłosemu. Bo jaką ja miałam w tym momencie pewność, że on faktycznie pozwoli Lysowi odejść, tak po prostu? Jednak powiedziałam już A, teraz trzeba powiedzieć B.
***
Nie byłam pewna, czy postępuję właściwie. Zastanawiałam się teraz czy nie lepszym rozwiązaniem nie byłoby wezwanie policji, lecz już na to, tak czy siak, za późno.
Z torebką na ramieniu szłam hardo przed siebie. Ubrałam się dzisiaj w zwykłe jeansy, bluzkę z nadrukiem i, naturalnie, zimową kurtkę. Nie trawiłam wiadomości, że miałabym się dla niego stroić. 


Udawałam pewność siebie i nieprzejęcie, chociaż w duchu ryczałam jak nigdy. Najchętniej powiedziałabym mu prosto w oczy, że jest szują, świnią, pętakiem i potworem w jednym. Gdy zobaczyłam z daleka jego okropną mordę, przystanęłam. Przymknęłam oczy i pociągnęłam nosem, powstrzymując płacz. Nie mógł zobaczyć, że się łamię. To jeszcze bardziej by go podnieciło.
Wznowiłam marsz, wycierając chusteczką nos. Wyobraziłam sobie związanego Lysandra, takiego poturbowanego, wycieńczonego. Wtedy nie zapanowałam nad sobą i jedna łza spłynęłam po moim policzku, w tak niefortunnym czasie, że Shon bez problemu z tej odległości mógł ją ujrzeć.
Sh: Jesteś, maleńka. Cieszę się. – oznajmił zalotnie
Zatrzymałam się dwa metry od niego, lecz ten do mnie podszedł i objął. Wtedy bez żadnego przygotowania mnie pocałował. Niezrażony tym, że ja ani drgnęłam, wepchnął język do moich ust i obleśnie badał nim moje podniebienie. Zatrząsałam się pod wpływem napływających wyrzutów sumienia. Pozwalałam, by to robił, nawet go nie powstrzymywałam…
Doskonale wiedziałam, że nie mogę go odepchnąć, a i tak wmawiałam sobie, że to tylko i wyłącznie moja wina.
Sh: Wolałbym, gdybyś trochę się zaangażowała. – szepnął po skończeniu napaści na moje usta
Objął mnie w talii i ruszył, a ja razem z nim. Jego dłoń wręcz paliła moją skórę. I to wcale nie z przyjemności.
Sh: Założyłaś jakieś fikuśne stringi? – mruknął, zupełnie nie zwracając uwagi na przechodniów obserwujących nas – Mam ogromną ochotę wziąć cię tutaj, chociażby na ławce.
Byłam bliska powiedzenia mu: „A ja mam ogromną ochotę wyrzygać się na ciebie, chociażby tutaj, w parku”.
Sh: Nie zachowuj się jak jakaś cnotka, lizaczku. Wiem, że w głębi duszy o mnie marzysz.
Nie mogłam już słuchać tych okropnych słów i zdań. Z każdym kolejnym wyrazem ranił coraz bardziej, bo poczucie winy zżerało mnie od środka, gdy mówił do mnie zdrobnieniami, jak „mała”.
Sh: Nasza taksówka, wsiadaj. Już niedługo tylko ty i ja. Razem. – poruszył filuternie brwiami
Wchodząc do auta, wiedziałam, że wszystko już przesądzone. Gdziekolwiek jedziemy, niedługo się oddam. Oddam komuś, kogo nienawidzę.


________________________________________________

I jak wrażenia? :P
Część z Was pewnie podejrzewała co się stanie. Megss odgadła wszystko, gratulejszyns :D
Widzisz, Asia (Sorry, ale dla mnie pozostaniesz Marcelą, albo Asią. Nie Bid Boss'em, przepraszam XD)? Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Chciałaś Shona, masz Shona :P

25 komentarzy:

  1. Spodziewałam się czego będzie chciał Shon, ale ...
    Że Nic się zgodziła! Zero tajniaków! Okłamała Roze O.O
    Nie spodziewałam się kompletnie O.O
    Nie mogę się doczekać nexta ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiała się zgodzić, przecież nie miała pojęcia, gdzie Shon go przetrzymuje, więc nawet policja by nie pomogła.

      Usuń
  2. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE zgadzam się ona nie może mu się oddać !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak w końcu zmieniłam nazwę na Marcelaa Liv xD Tak, wiem, wkurzająca jestem xddd

    Rozdział świetny, chodź smutny :c
    Ależ Nicoluś, przecież mogłaś do mnie zadzwonić, to ja bym się tak pojawiła w tym parku zamiast niej i bym podeszła do Shoncia. Jak chciałby uciec, to załapałabym go za włosy i za nie do chaty przytargała. Potem go zgwałciła tak, że przez tydzień by z łóżka nie wstał i zygzakiem do domu wracał erotoman jeden...Popamiętał by mnie...

    W tym rozdziałku było duużo Shoncia, za co dziękuję c: Mój ukochany. Ale jak tylko spróbuje skrzywdzić Lysia, to takie lanie dostanie, że przez miesiąc na dupsku nie usiądzie xD

    Dobra, nie wiem co jeszcze mogę napisać. Chyba tylko życzyć ci weny :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee... A myślałam, że to ja mam puknięte pomysły XD Haha
      Przynajmniej nie jestem sama XD

      Albo można było Aleksego za dziewczynę przebrać XD
      I to by dopiero było, jakby go nasz niebiesko włosy do łóżka zaciągnął, a wcześniej na kilkugodzinne zakupy wziął XD Haha. Już współczuję Shonowi XD

      Usuń
    2. No jasne. Ja, nie dość że psychiczna, to jeszcze zboczona jestem xD

      Wiesz, to nie jest zły pomysł. Oboje na tym skorzystają. Aleksy straci dziewictwo, a Shon zaspokoi swoje potrzeby seksualne. A żeby się jeszcze lepiej poczuł, to mu jakieś gadżety kupimy np. kulki analne xD

      Usuń
    3. Oks, czyli jak teraz mam do Ciebie się zwracać? Asia, czy Marcela?
      Dziękuję.
      Gdyby zawiadomiła psy, mogłaby jednocześnie skrzywdzić swą decyzją Lysa.
      Proszę bardzo, ja też go bardzo lubię, dlatego musiałam go jeszcze gdzieś wkręcić.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
    4. Najlepiej mów Asia :3 Imienia już nie zmieni :3

      Usuń
  4. Nie nie biedna Nicolas nie ododawaj się biedna ty tak kochasz lysia ze się dla niego poświęca to prawdziwa miłość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, gdyby się nie zgodziła, Lysiek mógłby zostać poważnie... Hm... Uszkodzony.

      Usuń
  5. ej no ej :( jesteś okropna, niszcząc moje marzenia :c ja tu już taka hepi że wszystko się poukładało a tu dupa! i czemu taki krótki? no ejj :/ pisz szybciej! czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość ludzi, których znam, choć raz mi powiedziała, że jestem wredna.
      Krótki? Hm... Wydawało mi się, że wcale nie taki krótki. Cóż, przepraszam.

      Usuń
  6. Czas na uruchomienie myśli....



    To może trochę zająć...



    Ech, może być nielogicznie i chaotycznie.
    Kiedy przeczytałam poprzedni rozdział, już czułam, że Lysander zostanie porwany. Tylko nie mogłam się zdecydować czy stawiać na Edda, czy też na Shona...
    No, w połowie trafiłam :D
    Rozdział świetny.
    Shon, Shon, Shon...
    IDŹ DMUCHANE LALKI GWAŁCIĆ! CIEBIE CHYBA GEJE GWAŁCIŁY W GIMNAZJUM!
    No współczuję Nico. Ale pewnie coś wykombinujesz i nie dojdzie (dżizys, już mi się od razu skojarzyło, że Shon nie dojdzie xDDD) ich... zbliżenia.



    OMG! Ja nie mogę być taka pewna! Przecież kiedyś SAMA PISAŁAŚ, że wolałabyś, żeby Nicola prowadziła podwójne życie z Shonem oraz Lysandrem.



    ;-; A co jak jednak Shon dojdzie?



    Dobra, Ann. Ogar!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dobre miałaś przeczucia.
      Dzięki.
      Co się stanie, nie zdradzę, dowiesz się już niedługo.
      Tak pisałam? Ach, no tak. To prawda, chciałabym, jednak niektórym by się to "dość" mocno nie spodobało, tak więc tego nie zrobię.

      Usuń
  7. ...brak mi słów. :x Nic, nie rób tego! ;/ Obstawiam, że i tak tego nie zrobi. xD
    Kas, weź ją przed tym powstrzymaj. Nawal Shon'owi i będzie po sprawie.. :x Tak. To najlepsza opcja.
    Kastiel, no. Ratuj Nicolę. Ratuj. ;____; Czekam na next *-* I na pojawienie się Kastiela. xD
    Kaas, uratuj ją. :<
    Weny życzę! Chociaż i tak następny rozdział jest już napisany, ale no kto dokończy pięćdziesiąty? xD Także no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shon to nie taka ciota, co dałaby się pobić. Jest cwanym, podstępnym gnojkiem (którego ubóstwiam) i nie mógłby się dać.
      Dziękuję, pięćdziesiąty również jest już dokończony, zaraz poprawię.

      Usuń
    2. No tak, ale wolałabym, żeby jednak dał się pobić. XD Wciąż czekam. xD

      Usuń
  8. Super rozdział :D
    Następny to już XLIX :3 Nie mogę się doczekać co tam się stanie :P Ciekawość po prostu mnie zżera ;)
    Biedna Nic tyle już przeżyła, a to jeszcze nie koniec ;/ Z całego serca jej współczuję.
    Ale tak teraz myślę, mogła zadzwonić po policję, gdy szła na drugie spotkanie. Przecież wtedy Shon nic nie mówił o glinach ;p
    Mam nadzieję, że mimo wszystko dobrze się skończy ta przygoda :3
    To teraz tylko czekamy na następny rozdział :D Życzę weny! DUUUŻO weny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      W najliższym tygodniu pewnie wstawię, po weekendzie.
      Oczywiście Nicola zawsze musi wybrać najgorszą opcję, tak jak tutaj.
      Czy dobrze, to zależy dla kogo, bo mam jeszcze jednego asa w rękawie.
      Wena się przyda, bo cierpię na deficyt wenowy i nie mogę niec napisać, no.

      Usuń
  9. A może Edd ją uratuje bo może z tej jego wielkiej miłości ją śledził czy coś XD

    OdpowiedzUsuń
  10. O. Kurde. Zaczyna się hardkorowo robić xd. Że też Nic w jaja nie kopnęła :) To by Shon ucieszył ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sorka, że dopiero teraz piszę, ale nie miałam dostępu do kompa... tak więc.... przeczytałam wszystkie rozdziały, i uważam że cudne. Shona wykasrtować, wbić na pal i niech sobie na tym palu wisi kilka dni, a żeby ból nie ustawał, to co godzinę regularnie sztyletem robić nacięcia na skórze, ale tam, gdzie będzie najbardziej bolało, potem, jak będzie ledwo żywy, to zdjąć z pala, przywiązać do słupka i spalić(Przepraszam dałąm się troszeczkę ponieść ^-^) :D a Lysio i Nicola niech żyją długo i szczęśliwie :D Mam nadzieję, że coś ją wybawi z opresji, bo jak nie, to będzie złe.... niedawno wrócił, a tu już porwanie i możliwość morderstwa Lysandra.... ale mimo wszystko ciekawy motyw.... zazwyczaj to dziewczyny są porywane, a tu.... proszę.... chłopak metr osiemdziesiąt, postawny itp :D szkoda mi się go zrobiło.... mimo wszystko to jednak okrutne :( niech Shona złapią, zanim dojdzie do tragedii... No na przykład niech Edd lub Kas, lub ktokolwiek ją... przepraszam ich uratuje....
    .... A tak wracając z moich rozmyślań.... Rozdziały boskie :D Nie mogę się doczekać następnego :D Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń