Eh... Miałam wstawić po weekendzie, ale mam gotowe rozdziały aż do szóstego, więc chociaż wczoraj był trzeci, to dzisiaj wstawiam następny. ;)
Chcę jeszcze tylko dodać, że będzie trochę Edd'a ;D
"Nie żyje. Jak to nie żyje?! Co to znaczy, że moja ukochana babcia, babcia Margie, nie żyje? Nie to tylko sen, niemożliwe. Dlaczego?! Dlaczego do cholery umarła?! Jak mogła mnie zostawić?!" - myśli przechodziły w mojej głowie niczym tornado. Niszczyły wszystko, a konkretnie wspomnienia. Szczęśliwe chwile, nadzieję, która zrodziła się niedawno na nowe, normalne, spokojne życie... Jasna cholera!!! Zostałam sama... Nie...
Leżałabym tak jeszcze nie wiem ile czasu, ale wtem do drzwi ktoś zapukał. Nie wstałam. O nie. Nie teraz. Nie teraz... Zamknęłam oczy i szlochałam, ale wtem dobiegło mnie pukanie, wręcz walenie w drzwi. Nie miałam wyjścia. Powoli podniosłam się z podłogi, wytarłam łzy rękawem i przekręciłam zamek. Naprzeciwko mnie pojawiły się dwie sylwetki. Mianowicie, niska, "puszysta" kobieta z teczką oraz policjant ubrany w mundur. Oboje spojrzeli na mnie zatroskanym wzrokiem, pewnie na widok moich zapuchniętych oczu i resztek nieotartych łez. Wszystko się we mnie zagotowało. Nienawidziłam takich reakcji. Współczucia. Kiedy wszyscy skaczą nad tobą, użalają się, tylko pogłębiając cię w smutku i rozpaczy...
Jako pierwszy, ciszę przerwał policjant.
- Nicola Stivens, jak mniemam. Bardzo proszę, żebyś spakowała swoje rzeczy, wszystko, co masz. Jako że jesteś niepełnoletnia, naszym obowiązkiem jest przetransportowanie cię do rodziny zastępczej, ponieważ nie masz nikogo kto by się tobą tymczasowo zajął - wyrecytował.
A ja nie wiedziałam, czy to jakiś żart? Rodzina zastępcza? Jak oni tak szybko się tutaj zjawili? Przecież dopiero co wróciłam... Spojrzałam na zegar, no tak... Czyli leżałam tu tak dwie i pół godziny... Skierowałam się do sąsiedniego pokoju. Jako, że w domu była tylko łazienka, kuchnia, salon i wspólny pokój mój i, mojej Świętej Pamięci Babci, pakowanie nie zajęło mi dużo czasu. Nie miałam w głowie nic. Pustka. Nie dałam rady się nawet sprzeciwić, kłócić, wrzeszczeć. Nie potrafiłam. Zresztą, co by to zmieniło? Jeśli nie po dobroci, to zabraliby mnie siłą. Nie miałam wyjścia, jak zabrać wszystko i potulnie zaakceptować fakt, że będę mieszkać u jakichś obcych ludzi. Kiedy z powrotem wróciłam do salonu, gdzie na kanapie, a raczej starym materacu siedziała kobieta, o przy oknie stał policjant, znów poczułam łzy. Opuszczam ten dom. Poczucie bezpieczeństwa. Wspomnienia babci...
Po trzech godzinach, podczas których byłam na komisariacie, w Opiece Społecznej, powiedziano mi, że małżeństwo, które ma mnie przygarnąć, jest już w domu, i czekają na mnie. "Ma mnie przygarnąć". To brzmi tak, jakby chcieli wziąć pod swój dach jakiegoś bezdomnego psa. A tym psem miałam być ja...
Samochód kierowany przez kobietę zatrzymał się przy bramie. Wyjęła kluczyki ze stacyjki, wzięła jakieś tam dokumenty. Wysiadła, dając mi znak, bym zrobiła to samo. Mój wzrok zatrzymał się na budynku przede mną. Nieduży dom, wyłożony jasnobrązowymi panelami i ciemną dachówką. Wokół zadbany, skoszony trawnik i kilka rabatek jakiś pomarańczowych kwiatów, chyba bratków - przynajmniej tak mi się wydaje.
Podreptałam za nią do drzwi. Zapukała, a po chwili w stanęło przede mną to małżeństwo. Przywitali nas, zapraszając do środka. Byłam nadal skołowana, nie odzywałam się, tylko siedziałam ze spuszczoną głową, wpatrując się w swoje buty. Czułam na sobie spojrzenie tej dwójki dorosłych. W pokoju dało się wyczuć napięcie. Po przedstawieniu całej sprawy parze, kobieta z Opieki Społecznej wyszła, zostawiając nas samych. Serio? Myślałam, że to będzie bardziej skomplikowane, jakieś przepisy prawne, oczekiwanie. A tu po prostu mnie przywieziono i zostawiono. Kiedy moja "nowa mama" pokazała mi mój pokój, nawet się nie odezwałam. Czułam się strasznie dziwnie w jej towarzystwie, byłam jakaś skrępowana i smutna...
Po paru dniach nieco się oswoiłam z tą sytuacją, domem, Ivą i Frank'iem. Umówiliśmy się, że będziemy mówić do siebie po imieniu. Nie potrafiłabym się do niech zwracać "mamo" lub "tato", a tym bardziej nie zniosłabym, gdyby nazywali mnie "swoją córeczką". Cóż...
Po dwóch tygodniach było już całkiem dobrze. Nawet rozmawiałam z opiekunami, żartowaliśmy trochę, chociaż tak strasznie brakowało mi babci... Powiedziałam sobie, że nie będę przy nich płakać. Tylko wieczorami, gdy leżałam samotnie w swoim pokoju, opłakiwałam babcię... Do szkoły nie chodziłam, na razie. Iva uznała, że przez jakiś czas powinnam być w domu. Oni też wzięli urlopy, więc spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Mimo to nadal czułam się jakoś tak dziwacznie w ich towarzystwie...
Pewnego dnia zostałam sama w domu, ponieważ tamci musieli pojechać do pracy, w sprawie jakiegoś problemu. Problemy... Kto ich nie ma? Siedziałam na kanapie w przestronnym salonie, oglądając jakiś kiepski horror, ale nawet nie zwróciłam na to uwagi, bo byłam w swoim świecie. Często rozpamiętywałam przeszłość, tak jak teraz. Jednak moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
"Już wrócili? Dopiero wyszli, ale może nie było dużo do zrobienia. Chociaż trochę to dziwne, bo oni przecież mieli klucze" - trochę się zaniepokoiłam, głupia.
Chyba nie myślałam, że do domu wskoczy jakiś morderca? Idiotyczna teoria. Otworzyłam, a jakie było moje zdziwienie na widok tego, kogo zobaczyłam. Przed drzwiami stał... Mój chłopak Edd! Tak za nim tęskniłam, odkąd zamieszkałam w tym mieście, nie widziałam go, pisałam z nim, ale to nie to samo. Ale czemu mi nie powiedział, że przyjedzie? Zresztą, skąd wiedział, gdzie teraz jestem? Nieważne. Rzuciłam mu się na szyję, a jakie było moje zdziwienie, kiedy nie poczułam rąk chłopaka obejmujących mnie. Spojrzałam na niego pytająco, ale zobaczyłam tylko jego zacięty wyraz twarzy.
- Co się dzieje? - zapytałam zatroskana i znów go przytuliłam, z całych sił. Tak za nim tęskniłam. Brakowało mi czułości ze strony bliskich, których już zresztą nie miałam, został mi już tylko Edd. To samo rozczarowanie. Chłopak stał tak, najwyraźniej nieporuszony moim zachowaniem. Oderwałam się od niego, patrząc nietrzeźwo. Kiedy już chciałam ponownie się odezwać, ten zabrał głos.
- Nicola, musimy pogadać. - Spojrzał na mnie obojętnie.
- Eddi, co się stało? Czemu tak dziwnie się zachowujesz? - zapytałam go z wyrzutem.
- Możesz mnie choć chwilę posłuchać i nie przerywać? - odparł, lekko podenerwowany, jak podejrzewałam, moim zachowaniem.
A ja nie wiedziałam, jak mam to rozumieć. Był taki oschły, nie poznawałam go.
- Wiem, że będziesz teraz tutaj mieszkać. W tym domu, w innym mieście, niż ja. Ja...
Chwilowo wyraźnie zakłopotał się, jakby nie wiedział, co powiedzieć, co było dziwne. Nigdy tak się nie zachowywał.
- Myślę, że to nie ma sensu. Nasz związek nie przetrwa takiej próby i odległości przede wszystkim. Przykro mi, to była ciężka decyzja, ale to koniec - powiedział i odwrócił się z zamiarem wyjścia, ale nie pozwoliłam mu na to. Złapałam go za rękaw.
- Co? Jak to koniec? Dlaczego? Przecież damy radę, kochamy się - mówiłam ze łzami w oczach. - Nie zostawiaj mnie. Nie teraz. Proszę. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie rób tego - zaszlochałam.
- Nie, Nic. Nie. Tak będzie lepiej, uwierz mi - powiedział, teraz już miękko i ciepło.
Potem jak gdyby nigdy nic - wyszedł. Stałam tak parę sekund, ale zaraz się ogarnęłam, nie chciałam pozwolić mu odejść. Wybiegłam na dwór, już chciałam krzyczeć, żeby się zatrzymał, gdy to zobaczyłam. On siedział w swoim samochodzie, a obok niego jakaś laska. Którą. Teraz. Całował... Co? A więc taki był powód naszego rozstania? Mówił, że to dzieląca nas odległość, że tak będzie lepiej, a tak naprawdę znalazł sobie jakąś dupę, i musiał wymyślić jakąś wymówką. Ale jak śmiał przyjechać tu z tą szmatą?! Patrzyłam jak odjeżdżają, a po chwili wybuchłam głośnym płaczem, aż sąsiadka przechodząca przy ogrodzeniu odwróciła się, spoglądając na mnie z troską. Wbiegłam do domu, a po moich policzkach lały się dwa wodospady łez.
Jak to możliwe, że zrobił coś tak podłego? Zawsze był dla mnie oparciem. W chwilach, gdy ojciec wyganiał mnie z domu, opiekował się mną, zabierał na spacery. Kiedy miałam problemy z nauką, zawsze mi pomagał, gdy tylko mógł. Jak zmarła babcia, przez te pierwsze dni, gdy tu wylądowałam, wysyłał sms-y, podtrzymując mnie na duchu, że będzie dobrze. Że mnie kocha. Kocha. Kochał... Przez ostatni tydzień nie odpisywał, nie miałam z nim kontaktu. A więc tak, to wtedy poznał tą zdzirę, która mi go odebrała. Nie będę go błagać, żeby wrócił. Nie zniżę się do tego poziomu. Niech sobie żyją szczęśliwie, jedno gorsze od drugiego. Dupek i szmata. Idealnie dopasowani. Tak bardzo mnie zawiódł i rozczarował...
Wbiegłam po schodach do swojego pokoju, usiadłam na łóżku, i rozryczałam się na całego. Jeszcze wczoraj miałam chociaż jedną bliską mi osobę, którą kochałam. A on mnie zostawił.
Matka, ojciec, babcia i on - Edd - wszyscy mnie opuścili...
***Koniec***
Zaraz się opanowałam. Nie będę przez niego więcej płakać. Nie jest wart moich łez, to skończony idiota. Wytarłam łzy ręką, wstałam i dumna ze swojej postawy zaczęłam rozpakowywanie walizki. Kilka bluzek, spodni, bielizna. Oprawione w ramką zdjęcie przedstawiające mnie i babcię na spacerze w lesie. Często tam chodziłyśmy. Wtedy zapominałam o wszystkim i czułam się naprawdę szczęśliwa, a ona doskonale o tym wiedziała... Postawiłam je na komodzie, przy łóżku i przyjrzałam się mu. Zaraz potem westchnęłam cicho i zamknęłam walizkę. Tak, to było wszystko. Trzy bluzki, spodnie i zdjęcie. Koniec. Odwróciłam się z zamiarem zejścia na dół, ale tak się wystraszyłam, że aż podskoczyłam. Ciocia stała w progu, i patrzyła na mnie z przerażeniem. Nie spodziewałam się jej. Tak szybko skończyła pracę? Spojrzałam na siebie, a potem na nią.- Czemu tak na mnie patrzysz? - zapytałam. - Cioci... Yyyy... Titi?
Spojrzała na mnie groźnie, a potem zapytała:
- To są twoje ubrania? - zapytała z udawanym przerażeniem w oczach.
- Nooo... Tak - odparłam.
Nie czekałam długo na odpowiedź.
- Jutro idziesz na zakupy. Bez względu na to, jak bardzo będziesz padnięta, i nie chcę słuchać zapewnień, że nie potrzebujesz czegoś nowego niż - przerwała - to...
Wskazała na moje ciuchy, wypowiadając się z udawanym obrzydzeniem, ale zaraz się uśmiechnęła, a widząc moją sprzeciwiającą się minę, kontynuowała.
- Albo pójdziesz tam z własnej woli sama, albo JA pójdę z tobą.
Wiedziałam, że ciotka ma dosłownie bzika na punkcie ciuchów, więc gdyby poszła ze mną na zakupy, nie wróciłabym do domu przed kolejnym tysiącleciem. Nie miałam wyjścia, jak tylko się zgodzić.
- Dobra, dobra. Idę. Tylko powiedz mi, gdzie, bo ja sama nie wiem, gdzie tu są jakieś sklepy - powiedziałam znudzona.
- Jasne. Jutro z samego rana wstajesz, a jak wrócisz to masz mi pokazać, co kupiłaś - rzekła, puszczając mi oczko.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się, a zaraz mój wzrok spoczął na komodzie, na której leżał rulonik zwiniętych pieniędzy. - Titi?
- Tak?
Ciocia powędrowała za moim wzrokiem wpatrującym się w mebel
- Bierz, tylko wydaj je na coś fajnego, okej?
- To za duż...
- Nie za dużo, nie za dużo. Chowaj, a jutro jak przyjdę z pracy, to chcę cię widzieć w nowych ciuchach, jasne?
- Oczywiście. Dzięki, Titi. Cieszę się, że jesteś - powiedziałam, a ona uśmiechnęła się do mnie szeroko.
smutna piosenka w tle i az mi lzy naplynely do oczu, co ty robisz z ludzmi? D:
OdpowiedzUsuńrozdzial cudowny *,*
Popłakałam się ;c
OdpowiedzUsuńMoże to też dlatego że przed chwilą oglądałam baaardzo smutny film D;
Rozdział po prostu świetny tylko nie załapałam kiedy skończyły się wspomnienia. Myślałam że Titi przyjechała tam do tej rodziny zastępczej xD
Pisz i wstawiaj jak najszybciej kolejne części *-*
Łoooops... Faktycznie trochę trudno się zorientować. Sorry, zaraz jakoś poprawię :) A co do Titi, hm... to nie wiem, jakoś o tym nie pomyślałam :p Oj, tam, oj tam ;)
UsuńNo, kolejny będzie na pewno w następnym tygodniu, chyba, że w niedzielę zechce mi się napisać kolejny. Się zobaczy :)
Można powiedzieć, że Nicola zaczyna nowe życie od momentu przeprowadzki do Titi. Porównując jej nowe oraz stare życie śmiało można stwierdzić, że jest naprawdę szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńDobra, nie wiem co mnie kierowało aby napisać coś takiego.
Rozdział świetny *.*
Wyciskacz łez. Miałam cały czas ściśnięte gardło, mimo wesołej piosenki w tyle ( coś czułam, że przyda się na pocieszenie ;) ). Na szczęście udało mi się nie popłakać, bo obiecałam sobie (zresztą tak jak Nic), że nie będę często płakać, ale przy takim rozdziale to graniczy z cudem. :) Nie mogę się doczekać nexta.
OdpowiedzUsuńP.S. Edd okazał się prawdziwym dupkiem. ;/
Cudowne :) Nie popłakałam się w porównaniu do innych. YEAH!
OdpowiedzUsuńA tera błędy :
''Możesz mnie choć chwilę posłuchać i nie przerywać? - powiedziała''
Chyba powiedział
''MYśLI przechodziły w moich MYśLACH niczym tornado. Niszczyły wszystko. Te MZśLI.''
Za dużo słowa ''myśli''
No ja to zawsze umiem zniszczyć ''atmosferę płaczu''. xD
Już poprawione ;) Mam tendencję do wstawiania "a" na końcach wyrazów, więc wychodzi rodzaj żeński, a mimo tego, że każdy rozdział czytam kilka razy przed wstawieniem do, nie zauważyłam aż trzech powtórzeń "myśli" :D Ale dzięki, że napisałaś, gdzie te błędy są. Teraz chyba w porzo ;p
UsuńFajnie, że wam się podoba, bo na początku myślałam, że nie będę kontynuować bloga, ale chyba jednak warto, skoro ktoś będzie to czytał =)
No jak dla mnie, to twój blog jest super :)
Usuń*szelest* *zza krzaków wychodzi ukryty ninja*
OdpowiedzUsuńWejście smoka! Witam wszystkich wariatów XD ( czyt. iks de, hehe)
( Wyobraźcie sobie, że mówię jak Makłowicz, hehe)
Twój blog jest cudny. normalnie bella its fantastika ( tak właśnie mówi Makłowicz)
Dobra, dobra ogarniam dupę.
Twój blog jest bardzo fajny wciągnęła mnie ta lektura
Potrafisz pisać tekst czyta sie lekko
Mogłabyś dodać akapity, ale i bez nich czyta sie dobrze
~Naćpany Smok
Uuuuuu zapomniałabym !!!
UsuńKiedy będzie następny rozdział ???????
~Naćpany Smok
No nie wiem... Jutro wypracowanie z lektury, której nie przeczytałam...
UsuńWe wtorek spr. z rosyjskiego
We środę kartkówka z historii i z angola
We czwartek spr. z wosu... o niee!!! :(
W piątek spr. z matmy i kartkówka z fizy
Tak więc nie wiem, postaram się napisać w tygodniu i wstawić, ale jak wyjdzie - nie wiem :(
Zapraszam na kolejną część Oczami Violetty ;3
OdpowiedzUsuńJuż przeczytałam, jak zawsze BOSKIE ;D
Usuń