niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział XI

Nudny, to nudny... Ale co ja poradzę, że nie umiem napisać nic ciekawego? Dobra, w następnym bardziej się postaram, teraz już trudno.

Kiedy weszliśmy do szkoły, zostało jeszcze dziewięć minut do początku lekcji.
Nic: To ja chyba pójdę poszukać Violi, dobra? Muszę z nią pogadać. - posłałam mu szeroki, wesoły uśmiech
Lys: Okej, nie wnikam. To ja też idę zobaczyć się z Arminem. 
Chciałam odejść, ale chłopak chwycił mnie delikatnie za rękę, więc się odwróciłam. Ten schylił się powoli ku mnie i cicho szepnął mi do ucha:
Lys: Dzisiaj po szkole, pamiętaj. - odchylił się spoglądając mi w oczy; Stałam jak sparaliżowana pod jego spojrzeniem, takim uważnym i ciepłym. Patrzyłam w jego piękne, dwukolorowe tęczówki jak w obrazek i nie zorientowałam się nawet, co się dzieje. Lys ponownie się nade mną pochylił i... złożył na moich ustach pocałunek. Był taki cudowny, po prostu piękny, nie mogłam się oprzeć. Oddałam mu go ze zdwojoną siłą, ale zaraz oderwaliśmy się od siebie. Zaczęłam stawać się bordowa, bo z jednej strony byłam uważnie obserwowana przez chłopaka, a z drugiej rozpraszał mnie kpiący wyraz twarzy... Amber, stojącej przy wejściu. O nie! Całe szczęście, że była tam tylko ona, ale i tak wiedziałam, że zaraz wszyscy w szkole będą trąbić o zdarzeniu, które z pewnością rozpuści ta jędza. Nawet nie mam co się łudzić, że zostawi tą scenkę dla siebie...
Lys: Przepraszam, ja...  Nie wiem, jak to się stało... Wybacz... - przerwał ciszę i tłumaczył się, ale ja bynajmniej, nie byłam na niego zła; Za co? Przecież sama tego chciałam.
Nic: Ale za co? To chyba ja ciebie powinnam teraz przepraszać. - spuściłam wzrok
Lys: Ale i tak jeszcze raz przepraszam, to się więcej nie powtórzy, obiecuję. - powiedział; Co? Ale ja właśnie chcę, żeby to się stało jeszcze raz!
Nic: To ja... Ten... Pójdę poszukać Violetty, em, zobaczymy się na.. Na polskim. - jąkałam się, ale w końcu wydukałam to, co chciałam mu przekazać, i szybciutko podreptałam w stronę wejścia do liceum. Minęłam kilka osób, między innymi Irys, Kim, Klementynę, Nata, Alexego i Armina, z którymi oczywiście się przywitałam. Przytulasem, albo słowem.
Nie mogłam znaleźć Violki, więc uznałam, że nie przyszła jeszcze do szkoły. Poszłam do toalety, chciałam trochę poprawić swój wygląd. Stanąwszy przed szerokim na całą szerokość pomieszczenia lustrem, wiszącym nad kilkoma umywalkami, wyjęłam tusz i puder. Rozpoczęłam korektę porannego makijażu, który niestety wymagał tych poprawek. I stałam tak spokojnie, ale coś jak zwykle mi przeszkodziło, przez co o mało nie wsadziłam maskary do oka. A przerwało mi dokładniej nie coś, lecz ktoś. I nie był to nikt inny, niż Amberzyca.
Amb: No proszę, proszę. Zaledwie tutaj przylazłaś, i od razu znalazłaś sobie jakiegoś kochasia? - powiedziała z kpiącym uśmieszkiem; Grrr...
Schowałam wszystkie kosmetyki, których używałam, by zaraz po tym odpowiedzieć mojej "koleżance".
Nic: Posłuchaj, naprawdę nie mam najmniejszej ochoty na rozmowy z tobą. Mam wiele ważniejszych i ciekawszych rzeczy do zrobienia. A tak nawiązując do twojego pytania, to nie cieszyłabym się tak bardzo na twoim miejscu. - prawie parsknęłam śmiechem widząc jej durną minę; Tępa dzida, nawet nie zrozumiała, o co mi chodzi, więc postanowiłam jej wszystko rozjaśnić. - Ja przynajmniej nie muszę robić z siebie totalnej idiotki, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę chłopaka, jak to robisz ty. - uśmiechnęłam się do niej złośliwie
Nie odzywała się przez chwilę, jakby zastanawiała się, co ma powiedzieć, ale zaraz stała się czerwona, była wściekła, jak sądziłam
Amb: Jak śmiesz się do mnie tak odnosić?! - podniosła głos
Nic: Amberciu, przestań tak krzyczeć, przecież ja jestem spokojna, nie chciałam cię urazić. - zrobiłam skruszoną, lecz zarazem szyderczą minę
Amb: Nie waż się mówić do mnie w ten sposób! Jeszcze tylko raz, a pożałujesz. - musiała wziąć głęboki wdech, z tej wściekłości aż się zapowietrzyła, biedna... - Chociaż wiesz, w sumie to powinnam cię też pochwalić. - co?! - Otóż, masz wielkie szczęście, że nie  przywaliłaś się do mojego Kastusia, bo jeśli byś to zrobiła, to łeb bym ci oberwała. Takie malutkie ostrzeżenie. - spojrzała na mnie cynicznie - Ale nie rób sobie żmudnej nadziei, i tak nie odmówię sobie tej przyjemności, jaką jest rozpowiedzenie plotki na twój temat, i tego palanta Lysandra, oczywiście. To było takie romantyczne... - wymówiła patrząc na mnie pobłażliwie
Nic: Nie waż się ro... - przerwała mi
Amb: Wybacz, ale nie mogę prowadzić z tobą tej, jakże interesującej pogawędki, bo spóźnię się na zajęcia. Chcę tylko ci jeszcze coś zapytać. - nie wiedziałam, o czym ona mówi? - Jaką wymyśliłaś na mnie zemstę? - była rozbawiona - Jak już coś wymyślisz, to koniecznie mi opowiedz, będę mogła się nieźle pośmiać. - umilkła, nie na długo, niestety... - Wychodzę. Może pragniesz pójść pod salę ze mną, co Nicoluś?
Nic: Zamknij się! Nie waż się więcej mnie tak nazywać! A co do mojej zemsty, to bądź pewna, niedługo się dowiesz, co dla ciebie wymyśliłam. Nie pozbierasz się po tym, jestem pewna. Pozdrawiam. - uśmiechnęłam się sztucznie, przeszłam obok niej szturchając ją całkiem mocno w ramię, i wyszłam. 
Pod klasę przyszłam nadal podbuzowana moim kiblowym konfliktem. Od razu o moim nastroju zorientowała się Rozalia i jak zwykle od razu zaczęła drążyć, co się dzieje.
Roz: Hejo! Jak po dzisiejszej nocce? Śpiąca? - była rozpromieniona - Zaraz, zaraz. Dobra, mów, co się dzieje. - widząc moją minę, która wyrażała, że chcę właśnie powiedzieć coś w stylu "Wszystko w porządku", albo "Nieważne", dodała - I weź mi tu nie ściemniaj. - ostrzegła srogo
Nic: No jak to co? Co mogło się stać? Amber się stała. - wyrzuciłam
Roz: O co poszło?
Nic: No weź mnie nie załamuj. Przecież wiesz, że ona nie potrzebuje niczego szczególnego, żeby rozpocząć aferę. No dobra, opowiem ci. W... - dzwonek! Całe szczęście.
Weszliśmy do sali, z Rozą usiadłyśmy w drugiej ławce od ściany tak, żeby można było w spokoju poplotkować.
Roz: Dokończ, chcę wiedzieć o co znowu się do ciebie przywaliła. - westchnęłam
Nic: Dzisiaj spotkałam Lysa, idąc do szkoły. - przerwałam, jak miałam jej to opowiedzieć?
Roz: I? Co dalej? Co się potem stało?
Nic: No i, poszliśmy razem do szkoły... - znowu urwałam w pół zdania
Roz: Możesz się tak nie zacinać? Trochę trudno mi cokolwiek zrozumieć, skoro robisz takie przerwy.
Nic: O-okej. Na czym... A, tak. Przyszliśmy na teren liceum i, i Lys mnie pocałował. - powiedziawszy to, spuściłam wzrok; Dziewczyna się nie odzywała jakiś czas, więc podniosłam na nią wzrok; Siedziała wpatrując się we mnie z wytrzeszczonymi gałami.
Nic: Wszystko widziała ta idiotka. I w łazience zaczęła coś tam pieprzyć, że to wszystkim rozgada, żebym trzymała się z daleka od jej Kastunia. - "Kastunia" wzięłam w cudzysłów - I chrzaniła coś o tej zemście. Ona myśli, że ja nic nie mam. Myli się, krowa, bardzo się myli.
Roz: Oj, nie martw się nią tak bardzo. Staraj się ją ignorować, tak ja na przykład ja. - pocieszała mnie; I teraz mnie coś zaciekawiło
Nic: Roza, powiedz, dlaczego ona właśnie do ciebie nie ma żadnych wątów, nie czepia się tak ciebie? - ciekawość wzięła górę
Roz: No dobra, kiedyś i tak byś się dowiedziała. Kiedyś, jak jeszcze się tu dopiero przeprowadziłam, wiesz, nikogo nie znałam. Miałam ze dwanaście lat, a już pierwszego dnia na spacerze spotkałam jakąś dziewczynę. I była nią właśnie Amber. Wtedy jeszcze nie miała swojej świty, była normalna, przyjacielska. - nie mogłam w to, co właśnie usłyszałam - Zakumplowałyśmy się od razu. - teraz to oczy o mało nie wypadły mi z orbit, a Roza widząc moją minę, powiedziała - Tak, wiem, że to niewiarygodne. Że przyjaźniłam się z Amber, ale ona wtedy była zupełnie inna. Przyjacielska, miła, pomocna. Czemu miałabym jej nie polubić?
Nic: To... To co się z nią stało, że teraz jest, jaka jest?
Dziewczyna już chciała odpowiedzieć, ale naszą pogawędkę przerwał nauczyciel.
Naucz: Rozalio, Nicolo, skoro macie tak dużo do powiedzenia przez całą lekcję, to może zechciałybyście zastąpić mnie w prowadzeniu zajęć. - spojrzał na nas srogo
Nic: N-nie. Przepraszamy. - powiedziałam udając skruszony głos i robiąc minę nr. 6 - niewinna, śliczna dziewczynka
Koleś już chciał ponownie coś tam gadać na temat jakichś tam rodzajów zdań, lecz moja koleżanka nie dała mu tego zrobić.
Roz: A ja bardzo chętnie. - wszyscy w klasie, włączając w to mnie i pana Boltona, popatrzyli na wstającą właśnie Rozalię z niedowierzaniem.
Dziewczyna podeszła do tablicy z wielkim uśmiechem. Stanęła przodem do uczniów i rozpoczęła:
Roz: Witajcie. Nazywam się Rozalia Doris i dzisiaj będę waszą nauczycielką. - sparodiowała głos nauczyciela - Dzisiejszą lekcję poświęcimy na przedstawienie się sobie. - polonista siedział przy biurku trzymając się za łeb, ale zaraz wstał i skierował się w stronę pustej ławki na końcu, kręcąc głową z załamaną miną.
"Tak jest, Rozuś, oby tak dalej!" - chciałam jej krzyknąć
I tak lekcja minęła nam na przedstawianiu się sobie w stylu: "Mam na imię Nicola i lubię gruz" albo "Nazywam się Kastiel Świszczydupa i używam tamponów", z których mieliśmy niezłą beke, a polonista chyba dostał nerwicy, lub doznał załamania nerwowego, wnioskując z tego, że cały ten czas nie odzywał się, ani nie reagował na kolejne "przedstawienia" klasowe. Kiedy zadzwonił dzwonek pan Bolton natychmiast wstał i z prędkością światła przeszedł, a właściwie przebiegł przez pomieszczenie i wyszedł trzaskając drzwiami. Oby sobie niczego nie zrobił...
Wyszłyśmy na korytarz.
Nic: Roza, poczekaj! - krzyknęłam za nią, a ta zatrzymała i odwróciła się - Możesz mi opowiedzieć to, co zaczęłaś? 
Ta chwilę stała tak, nie wiedząc o co cho, ale po chwili wszystko jej się rozjaśniło.
Roz: Pewnie. Chodź, usiądziemy. - pociągnęła mnie na dziedzińcową ławeczkę - Tak jak mówiłam, kolegowałam się z Amber. I już doskonale wiesz, że kocha się w Kastielu. - potaknęłam - Wtedy również za nim szalała. W końcu nie mogła znieść faktu, że on nie zwraca na nią uwagi. A ten już w wieku trzynastu lat spotykał się różnymi dziewczynami - młodszymi, starszymi. Amber miała chyba coś około czternastki, kiedy zaczęła się tak zmieniać. Wymyśliła sobie, że upodobni się do tych lasek, z którymi się widywał. Zmieniła styl, zachowanie, a co za tym szło, w konsekwencji również charakter. Stała się lekceważąca, arogancka, a gdy zorientowała się, że Kastiel nadal nie zwraca na nią uwagi...
Nic: Roza? I co zrobiła?
Roz: On nie to, że jej nie lubił czy coś, ale chyba po prostu nie była w jego typie. Dwa lata temu, miała piętnaście lat, ona... Wyobraź sobie, że... - nie chciała tego wypluć, a ja byłam coraz bardziej ciekawa - Przyszła do niego, powiedziała, że go kocha i poprosiła, żeby z nią chodził. On odmówił i ją wyśmiał. Nie dawała sobie z tym rady, widziałam to, załamała się. Chciała się zemścić. - westchnęła - Ubzdurała sobie coś, postanowiła, że pójdzie na policję.
Nic: Na policję? Ale... Ale po co? Co im powiedziała? 
Roz: Zeznała... Że wtedy, jak do niego przyszła, że rzucił się na nią... Zeznała, że ją zgwałcił...
Nic: Co?! - z moich ust mimowolnie wydobył się głośny krzyk, nie dowierzałam jej słowom
Roz: Dokładnie to. Ja nie wiem oczywiście, jak to do końca było, ale prawda jest taka, że przeprowadzili w tej sprawie śledztwo, ale Amber po jakimś czasie wymiękła. Nie mogła już wytrzymać tych przesłuchań, ciągłych zeznań. Za to oskarżenie dostała zawiasy, a Kastiel oczywiście został uniewinniony. 
Szok! Matko! Nigdy bym nie pomyślała... To znaczy, wiedziałam już, że jest nienormalna i zdolna do wszystkiego, ale to? Skoro była zdolna do zrobienia tego, co mogłaby zrobić, gdyby dowiedziała się, ż uwiodłam Kastiela? Nie, nie wymięknę, nie mogę, bo wtedy na pewno mi już nie odpuści. Kiedy ja rozmyślałam nad moim losem, Rozalia postanowiła kontynuować: 
Roz: Po tym zdarzeniu wszyscy się od niej odwrócili. Ja także, chociaż było mi bardzo szkoda naszej przyjaźni, i jej. Musiała się dużo nacierpieć, że nie miała już zupełnie nikogo, ale w końcu sama była odpowiedzialna za to, co się stało. Wtedy też jakby zgrała się z tymi dwoma. Li i Charlotte mimo tego wszystkiego, co zrobiła, zakumplowały się i do dzisiaj tworzą paczkę. Amber nadal klei się do Kastiela, ale ten za to, co mu zrobiła, nie chce jej znać. Chyba zrozumiała, że tym oskarżeniem wszystko zniszczyła. Być może Kas by jej w końcu uległ, ale teraz...
Nic: Tak, rozumiem. - powiedziałam smutno, bo w sumie po tym, co usłyszałam, było mi jej trochę żel; Nie, stop! To wredna krowa, niech się smaży w piekle, sam jest sobie winna.
Nic: Hej, a co z waszą przyjaźnią?
Roz: No, ja po te akcji z policją też się od niej odwróciłam. Ale wobec mnie nie jest złośliwa. Chyba przez to, co kiedyś było między nami - czyli przyjaźń. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale czasem, chodź rzadko, ale to zawsze coś, rozmawiam z nią. - spojrzała na mnie - Ale sądząc po twojej minie, nie widziałaś. - uśmiechnęła się - A teraz każdą dziewczynę, która wydaje jej się potencjalnym zagrożeniem, gnębi i tak dalej, dopóki nie przekona się, że ta nie zechce jej go odebrać.
Nic: Odebrać? Przecież to chore! Ona nawet a nim nie była, nie jest, nigdy nie będzie, a odstawia takie cyrki?!
Roz: Jest tak bardzo w nim zakochana, że to skutkuje już urojeniami... - powiedziała cicho - Nawet Nataniel nie był w stanie czegokolwiek zdziałać... - westchnęła
Nic: Nataniel?
Roz: Brat Amber, nie wiedziałaś?
Nic: No coś ty, nie miałam pojęcia. W życiu bym nie pomyślała, że są rodzeństwem.
Roz: Przez ich różne charaktery i zachowania, prawda? - potaknęłam - Próbował jakoś na nią wpłynąć, ale nic to nie dało.
Nic: Wiesz co? Normalnie przez chwilę zrobiło mi się jej żal, masakra. Ale teraz chodź, zaraz zaczyna się muza. - wstałyśmy i skierowałyśmy swoje kroki w stronę szkoły, gadając jak najęte
Lekcje minęły jako tako. Było dobrze, gdyż dostałam 4+ z kartkówki z matmy, co było dla mnie zupełnym szokiem, dopóki nie dostałam uwagi z historii. No, ale nie było znowu tak najgorzej. Wyszłam z dziewczynami, to znaczy z Rozą, Kim, Irys i Violą, które planowały właśnie podróż do pobliskiego butiku, a potem do cukierni na jakieś ciacho.
Irys: Idziemy? - ruszyły do wyjścia z terenu szkolnego, natomiast ja stałam w tym samym miejscu, co wcześniej i nie ruszyłam się nawet o centymetr; Po chwili Violka odwróciła głowę w tył, czyli w moją stronę.
Vi: Nic, nie idziesz? - spojrzała na mnie zatroskana
Nic: Jestem umówiona. - uśmiechnęłam się do nich, bo teraz wszystkie cztery na mnie spoglądały, i puściły mi oczko; 
Dokładnie w tej samej chwili poczułam czyjąś obecność obok mnie, wiedziałam od razu, kto to był. Chłopak schylił się szepnął mi do ucha:
Lys: To co, idziemy? Gotowa? - posłał mi piękny uśmiech, a dziewczyny zachichotały; No pewnie, powiedziałam im, że jestem umówiona, więc jednoznaczne było, o kim była mowa.
Skinęłam lekko głową i ramię w ramię szliśmy ku wyjściu. Przechodząc obok moich przyjaciółek, usłyszałam tylko czyjś szept, jak się domyślałam, Rozalii:
Roz: Powodzenia, nie rozrabiajcie za bardzo. - powiedziała rozentuzjazmowana, puszczając mi oczko, na co zgromiłam ją wzrokiem. Odwróciłam łepetynę do chłopaka i zaszliśmy na przystanek, rozmawiając o dzisiejszym dniu. 

Ja naprawdę jestem jakaś pierdolnięta... Albo ułomna, bardziej pasuje... Chciałam dodać etykietę, coś mi się pochrzaniło i usunęłam post z bohaterami... Pocieszające jest tylko to, że mój móżdżek jakoś to ogarnął i znowu jakoś wstawiłam tych bohaterów, ale i tak brak mi słów...

8 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaa pocałował ją!
    I dobrze, że Kastiel jej nie pocałował pierwszej, a miał na nią chrapkę dziadziszcze jedno no!
    pozdrawiam i czekam na nexta >3<

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaaaaa :D Weź jakie nudy ? To jest świetne. ♥
    Szkoda tylko, że Kastiel nie widział pocałunku. :D
    Cudny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww, Lys ją pocałował :3
    Błagam zrób tak, żeby to było opowiadanie o Nicoli i Lysandrze jako para * oczy kota ze Shreka *
    Rozdział boski :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu jak słodko. ♥_♥ Ja chcę, żeby Nic była z Lysiem. :-P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, to muszę was rozczarować xD Mam coś innego w planach ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział boski *-*
    Jejciu, Lys ją pocałował =D
    Jestem ciekawa jak akcja rozwinie się dale ;P

    I przepraszam, że dopiero teraz czytam ;c
    Ale już nadrobiłam i obiecuje czytać na bieżąco :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam chcę by Nic była z Kas'em *oczka szczeniaczka*

    OdpowiedzUsuń