środa, 11 grudnia 2013

Rozdział XII

Żeby dotrzeć do teatru, trzeba było jechać dwoma autobusami. Nie kupiłam biletów, przecież dowiedziałam się o tym wypadzie dopiero rano, ale Lysander, jak na prawdziwego gentelmena przystało, wybawił mnie z opresji, za co promiennie się do niego uśmiechnęłam. Jazda minęła nam na śmiechach i chichach. W towarzystwie Lysa zawsze czułam się doskonale. Tak swobodnie i pewnie. Wiedziałam, że mnie za nic nie wyśmieje, dlatego, że był taktowny, ale w niektórych sytuacjach objawiała się jego druga strona, tak jak teraz. Stawał się zabawny, żartował, i chyba nawet w towarzystwie Kastiela nie uśmiałabym się bardziej niż z Lysem. Wysiedliśmy na ulicy Waszyngtona, od której musieliśmy przejść jeszcze kilka przecznic, żeby dojść do teatru - tak powiedział mój towarzysz. Kiedy w końcu dotarliśmy do celu naszej podróży poczułam, jak strasznie bolą mnie nogi. A to dlatego, że te "kilka przecznic" okazało się przejściem około pół kilometra. Na obcasach, Matko Boska... Zrobiłam zbolałą minę, ale postanowiłam grać twardą i nie pokazać po sobie zmęczenia.
Lys: Wchodzimy? - zapytał, a ja od razu przytaknęłam; Pomyślałam tylko, że sto razy bardziej wolałabym w tym momencie łazić po sklepach, czego dosłownie nienawidziłam. Dwie i pół godziny siedzenia i patrzenia na jakieś przedstawienie. "Przedstawienie" nudziarstwa, chyba...
Chłopak jak zwykle przepuścił mnie w drzwiach, po czym podał kasjerowi dwa bilety na pokaz. Mężczyzna przesunął się, wskazując drogę prowadzącą do sali teatralnej. Wcześniej zahaczyliśmy jeszcze o szatnię, w której pozbyliśmy się swoich kurtek. Szliśmy przez hol.
Nic: Wiesz, jakoś tak głupio się czuję, wszyscy się na mnie patrzą. Faktycznie, chyba nie wyglądam w tej sukience za dobrze. Powinnam była założyć coś innego. - ględziłam, ale prawdą było, że dużo ludzi odwracało się w moją stronę
Lys: A zauważyłaś, że wszyscy, którzy się na ciebie patrzą, to mężczyźni? - nie odwrócił się do mnie, ale ja i tak zarumieniłam się i niepostrzeżenie na niego luknęłam - Jesteś śliczna w tym stroju, we wszystkim wyglądasz pięknie. -powiedział, na co szerzej otworzyłam oczy i teraz to już centralnie się na niego patrzyłam, aż ten zatrzymał się - No, zamknij buzię, nie ładnie tak się zachowywać. - uśmiechnął się do mnie, lecz ja nie zrobiłam żadnego ruchu i nie dostosowała się do jego "polecenia" - Chyba to nic dziwnego, że chłopak mówi dziewczynie, że ładnie wygląda na ich randce, prawda? - zapytał, lecz po chwili zorientował się, co powiedział i zmieszał się - To znaczy... Kolega, koleżance, na spotkaniu szkolnympoza, znaczy pozakolnym, znaczy pozaszkolnym. - jąkał się, nigdy go takiego nie widziałam
Przez jakiś czas nic nie mówiłam, trochę mnie zaskoczyło to, co powiedział. Na randce? Chwilę zbierałam się w sobie, przełamywałam, aż w końcu wypaliłam:
Nic: A może... Zostańmy przy dziewczynie, chłopaku i... Ich randce? - zapytałam niepewnie
"Nic, coś ty powiedziała, do cholery?! Wyjeżdżać z takim tekstem?! Do chłopaka, którego znasz cztery dni?! Ogarnij się idiotko!" - skarciłam się w duchu
Czekałam na wyśmianie mnie, chociaż nie. To przecież Lys, więc pewnie zignoruje moje palnięcie, oby.
Chciałam znowu ruszyć przed siebie, sądziłam, że wszystko rozeszło się po kościach. Nagle poczułam coś na swojej talii. Stanęłam jak wryta, to była ręka chłopaka, jak się później zorientowałam, a on sam uśmiechał się do mnie szeroko
Lys: Skoro i ty tego chcesz. - wybałuszyłam oczy
"Skoro i ty tego chcesz? Czyli, że Lys chce i... Że... Że... Że się mu podobam?" 
Nie ruszałam się jeszcze jakiś czas, dopóki nie oswoiłam się z tą wiadomością, że... Zostałam jego dziewczyną? My - jesteśmy teraz parą? O. Mój. Boże. Więc marzenia się jednak spełniają?
Zaraz "ożyłam", czy też wybudziłam ze swoich myśli, i szeroko uśmiechnęłam się do Mojego Chłopaka. Uuuu, ale to dziwnie brzmi - mój chłopak - Lysander...
Trochę tak staliśmy, patrząc sobie w oczy, ale niestety ta piękna, nieco romantyczna chwila, została nam perfidnie przerwana. Jakiś bezczelny typek przepychający się prze tłum ludzi, przeszedł obok nas, szturchając mnie mocno w ramię, przez co zachwiałam się i już miałam upaść, gdy w ostatniej chwili zostałam złapana.
Lys: Chodź już, zaraz się zaczyna. - powiedział, nadal trzymając mnie za rękę, dzięki czemu zostałam uratowana przed pewnym kalectwem lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu przez uderzanie się o róg komody stojącej w holu, i wpatrując się w plecy tego typka, który się tak rozpychał.
Nic: Oczywiście. - odparłam i ruszyliśmy, ale chłopak nie puścił mojej dłoni, i miałam nadzieję, że nie zamierza tego zrobić. W jego towarzystwie czułam się wspaniale, a dotyk jego ciepłej dłoni wywoływał u mnie dreszcze podniecenia.
Lys zaprowadził mnie do czwartego rzędu, zajęliśmy środkowe miejsca. Obok chłopaka siedziała jakaś kobieta w średnim wieku, czy może staruszka? Na moje oko to miała z sześćdziesiąt pięć lat, więc chyba jednak staruszka. Moim sąsiadem był natomiast jakiś facet, jak mniemam w moim wieku, może o rok starszy, na pewno nie więcej. I nie przeszkadzałoby mi to w najmniejszym stopniu gdyby nie to, że już od pierwszych pięciu minut, od kiedy czekaliśmy na rozpoczęcie, nie przyłapałam go może z sześć razy, jak gapił się mi w dekolt.
"No ja cie chrzanie, mogłaś to przewidzieć i nie oddawać tej ramoneski szatniarce uwzględniając to, że być może trafisz na takiego złamasa..."
Pod moimi groźnymi spojrzeniami, gdy tak gapił się na mnie, odwracał głowę i uśmiechał przekornie, by po chwili, gdy znów go sobie odpuszczę, po raz kolejny zaglądać mi w sukienkę.
Lys: Ej, co tak patrzysz się przez cały czas na tego gościa? Staję się zazdrosny. - szepnął mi, a ja odparłam głupio
Nic: Zazdrosny? Niby czemu?
Lys: Moja dziewczyna mnie ignoruje i wpatruje się w innego. Chyba nie powinienem się cieszyć, prawda? - zapytał smutno, ale po chwili uśmiechnął się; Tylko się ze mną droczył, widziałam to w jego oczach. - Jesteśmy ze sobą od niecałego kwadransa, a ty już... - teraz to wymówił to z wyraźnym rozbawieniem
Nic: Nie gapiłabym się tak, gdyby nie to, że on cały czas lampi mi się w dekolt, zboczeniec jeden. - wypowiedziałam z wyraźnie wyczuwalnym rozdrażnieniem
Mój towarzysz wychylił się do przodu i wylukał tego kolesia, spoglądając na niego groźnie.
Lys: Zamieniamy się. - powiedział stanowczo
Nic: Że co?
Lys: Usiądę na twoje miejsce, a ty na moje. Myślę, że ta pani raczej nie będzie chciała rozebrać cię wzrokiem. - uśmiechnął się rozbawiony, a ja zaczerwieniłam lekko - Wstawaj.
Przesiadłam się zgodnie z tym, co powiedział i usłyszałam jeszcze Lysa, który coś mówił, lecz nie było to skierowane do mnie.
Lys: Jak tak bardzo lubisz obserwować innych, to bardzo proszę, możesz się na mnie patrzeć. Tylko wara od Nicoli. - warknął; Normalnie to go nie poznaję, zawsze taki powściągliwy, a teraz? Łał.
Gostek uśmiechnął się z politowaniem, natomiast Lys, jak to Lys, zignorował go. Bardzo dobrze, cieszyłam się, że jest taki spokojny, nie byłam bowiem narażona na ciąganie się po jakichś szpitalach w razie, gdyby się z kimś pobił - bo by tego zwyczajnie nie zrobił.
Aktorzy wyszli na scenę, a ja nie wiedziałam, jak wytrzymam te dwie i pół godziny. W dodatku, nawet gdybym nie wiem jak bardzo chciała zebrać się w sobie i postanowiła uważnie obejrzeć ten pokaz, nie potrafiłabym się skupić. Po pierwsze, obok mnie siedział Lys, a jego bliskość pobudzała moje zmysły, czułam motylki w brzuchu, kiedy był blisko mnie, tak jak teraz. Po drugie - nie mogłam przestać ekscytować się tym, że jesteśmy razem. Po prost nie było najmniejszych szans na to, bym z uwagą obejrzała "Anioły w Ameryce"...
Jakoś wytrwałam. Chociaż naprawdę nie było łatwo. Kiedy tylko wyszliśmy z sali, chłopak od razu zapytał:
Lys: Jak ci się podobało?
Nic: Eee... No... Bardzo. Wiesz, uwielbiam teatry. - odparłam; A tak szczerze, to: nienawidziłam tych miejsc, nie oglądałam tego przedstawienia, i chodź podłapałam kilka dość ciekawych scen, dziękowałam Bogu, że to się już skończyło.
Lys zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego głupio z pytającą miną
Lys: Trzeba było powiedzieć, że nie lubisz chodzić do teatrów, że wolałabyś pójść na przykład do kina. Przecież doskonale bym to zrozumiał.
Nic: Ale to... Skąd wiesz? - skąd on to wie?!
Lys: Myślisz, że nie zauważyłem, jak się nudzisz? Widziałem, jak prawie zasypiasz. - uśmiechnął się - A może mi powiesz, że tak nie było, co? 
"Serio? Aż tak to było widać?"
Nic: Nie chciałam cię rozczarować... - spuściłam wzrok
Lys: Mogłem się domyślić, lub chociaż zapytać cię o twoje zdanie. - popatrzyłam na niego przepraszająco - W takim razie, skoro teatr się nie udał, muszę cię zabrać jeszcze gdzieś. Nie możesz wspominać naszej pierwszej randki jako kompletną porażkę. - zadumał się - Może jesteś głodna?
"Restauracja" - pierwsze co przyszło mi na myśl, w sumie to może być
Nic: Szczerze, to kiszki mi marsza grają, po cynamonce w szkole nic nie jadłam. - przyznałam
Lys: Poczekaj, zadzwonię po taksówkę, pojedziemy na chwilę do mnie, znaczy do mnie i do Leo, mieszkamy razem, a później zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo
Nic: Dla mnie spoko. Tylko powiedz mi, gdzie pojedziemy. - zapytałam czarująco
Lys: Dowiesz się w swoim czasie.
Wyjął telefon i wybrał numer, a w czasie kiedy zamawiał taxi, wyszliśmy na zewnątrz. Pięć minut, w trakcie których czekaliśmy na samochód, przegadaliśmy o nieważnych sprawach. Kiedy auto podjechało pod gmach, Lys podszedł do drzwi po prawej, otworzył je zapraszając mnie do środka, a potem przeszedł na lewo i wsiadł.  Ruszyliśmy, jechaliśmy około piętnastu minut, aż zatrzymaliśmy się pod dużym domem.


Jakoś niezbyt mi pasuje do Lysa i Leo, ale nie chciało mi się szukać xD
Chłopak polecił kierowcy zaczekać na nas, tak więc ten nie odjechał, tylko wyłączył silnik i rozsiadł się wygodniej. Szłam za Lysem po chodniku prowadzącym do wejścia i nie mogłam uwierzyć, że mieszka w takim cudownym miejscu. Dookoła były drzewa, a to dlatego, że budynek ten znajdował się na obrzeżach miasta, więc był i las. 
Podszedł do drzwi i od razu nacisnął klamkę, okazały się otwarte. Weszliśmy do środka, cicho przeszliśmy przez korytarz, Lys powiedział, że Leo może właśnie spać, bo pracował cały dzień i na pewno jest padnięty. Jak się później okazało, teraz również "pracował", tylko trochę inaczej...
Usłyszeliśmy jakieś szepty i inne "dźwięki", a moja ciekawość jak zwykle zwyciężyła. Podczas gdy chłopak zdejmował buty, ja zajrzałam do salonu. I to co zobaczyłam: Roza leżąca na kanapie w, tylko, różowej koronkowej bieliźnie, oraz jej ukochanego w samego bokserkach, całującego dziewczynę po szyi i chyba właśnie rozpinającego jej stanik.
Wybuchłam głośnym śmiechem. Przestraszone twarze tej gruchającej dwójki i nieprzytomny wzrok tego trzeciego były zwrócone w moją stronę. Lysander jak na zawołanie zjawił się w pomieszczeniu. Gołąbeczki jeszcze przez krótką chwilę spoglądali na nas zastygnięci w jednej pozycji, ale zaraz chłopak oprzytomniał i chwycił koc, przykrywając nim swoją partnerkę, a sam usiadł na sofie.
Nic: Upsss... Nie chcieliśmy wam przeszkadzać. - myślałam, że zaraz wybuchnę ze śmiechu, zresztą tak jak mój chłopak
Lys: Widzę, że nic tu po nas. Dobra, zaraz się zwijamy tylko muszę coś spakować i nas nie ma, będziecie mogli dokończyć to, co zaczęliście. - powiedział rozbawiony, a ja nie wytrzymałam i parsknęłam gromkim śmiechem, po raz drugi
Roza jakby się się w końcu ocknęła, zerwała z kanapy, i z prędkością światła przebyła drogę od salonu do, jak się domyślałam, łazienki i natychmiast się w niej zamknęła. Natomiast ja, sam na sam z Leo, bowiem Lys poszedł do kuchni, miałam z nim szansę porozmawiać, poznać go. Ale tak w ogóle, to po co Lys poszedł do kuchni? Chce zrobić kolację? Przecież przed domem czeka taksówkarz. Restauracja? Przecież poszedł do kuchni... Nieważne. 
Nic: Cześć. Jestem Nicola, uczę się z Rozalią w klasie. - podeszłam z uśmiechem do siedzącego chłopaka z uśmiechem i wyciągniętą ręką
Ten wstał i również się do mnie uśmiechnął, podając mi dłoń.
Leo: A ja jestem Leo. Bardzo mi miło. Rozalia dużo mi o tobie wspominała.
Nic: Mam nadzieję, że tylko dobre rzeczy.
Leo: Oczywiście, że tak. Bardzo się cieszę, że mogę cię poznać.
W tej chwili usłyszałam chichot, więc odwróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam Lysa.
Lys: Wiecie, jak wyglądacie? Stoisz przed moją dziewczyną w samych bokserkach i rozmawiasz z nią o Rozalii  - dalej się chechrał; No tak, Leo tylko w majtkach, a ja przyszłam się mu przedstawić, to musiało być zabawne.
Leo: Słucham? Twoją dziewczyną? To znaczy...
Lys: Przepraszam, bracie, ale trochę się spieszymy, później odpowiem na wszystkie twoje pytania. - podszedł do mnie i chwycił za rękę, prowadząc potem w stronę wyjścia; Założył buty i tuż przy wejściu odwrócił się i krzyknął:
Lys: Możesz już zawołać Rozę, niech wychodzi już z tej łazienki, macie wolną chatę. Wracam gdzieś koło dwudziestej trzeciej, więc do tej pory macie czas dla siebie! 
"Wraca o dwudziestej trzeciej? Jest dopiero dwudziesta, więc zabiera mnie gdzieś na trzy godziny?" - ciekawość nie dawała mi spokoju 

16 komentarzy:

  1. Świetny rozdział =D
    Nadal się rechoczę po tej scenie z Leo i Rozą xD
    Jesteś genialna, jeśli chodzi o poczucie humoru :D
    Już nie mogę doczekać się kolejnej części ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiaszcze! :D
    Też się jeszcze brechtam po tym xD
    // Mambi2001

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo, jaki słodki rozdział :3
    Nie masz pojęcia jak się cieszę gdy czytań o Lysandrze :D
    A dla tego starca to serducho mogła paść od takich widoków xD

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahahhahahahahah :D ale jajka z Rozą i Leo. xD
    Świetny i słodki rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaaaaaaa! tak piszczałam jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział!
    ten rozdział jest moim ulubionym <333
    ciekawe gdzie Lys zabierze Nicolę, a ta scena zazdrości w teatrze... achhhhh
    po prostu super słodkie i wg. rzygam teńczą
    czekam na nexta ! i dodawaj szybko!
    pozdrawiam >3<

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam, że wybuchnę niepohamowanym śmiechem, ale na szczęście się powstrzymałam. Ta scenka z Leo i Rozą - bezcenna.

    Co do rozdziału, to super, super, super! Koffffam tooo ! Jakimś cudem weszłam na twojego bloga, bo wyrobiłam się z przeczytaniem do końca durnej lektury...:p

    Pozdrawiam i weny życzę.

    PS. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaką lekturę czytasz? ;)
      No i tu się pochwalę ;D Mam gotowy kolejny, ale oczywiście dzisiaj nie wstawię, bo jestem potworem xD A w zapasie kolejne dwie części na przyszłość. Daleką przyszłość, ale wymagają jeszcze tylko korekty i będą gotowe :D Więc, dzisiaj na pewno poprawię ten co mam gotowy, a jutro zabieram się za pisanie następnego xD
      A trzynasty pojawi się, no na pewno w przeciągu kilku dni, jak zawsze. Mam wrażenie, że za często dodaję nowe rozdziały, chyba odstępy między nimi powinny być dłuższe, no nie?

      Usuń
    2. Nawet nie próbuj! Nie ręczę za siebie, jeśli tak zrobisz.

      PS, Czytałam "Szatan z siódmej klasy". Masakra...;[

      Usuń
    3. Jaka masakra? :o
      Moim zdaniem to jedna z najlepszych lektur ;P
      Obejrzyj sobie film, a na pewno będziesz miała lepsze zdanie o tej książce :]
      Mi ciągle siedzi w głowie piosenka "Na sposoby są sposoby" xD
      http://www.youtube.com/watch?v=88RHaEPJXho

      Usuń
    4. Książka nawet spoko, ale "Masakra" Wzięła się stąd, że za długa xD

      Co do filmu, to oglądałam kawałek. Już po pierwszych dziesięciu sekundach przełączyłam, bo tak się brechtałam jak zobaczyłam jak oni wyglądają. :3

      Usuń
  7. No oczywiście, że powinny być dłuższe przerwy, bo nie ma to jak znęcać się nad czytelnikami. -.-
    Rozdział mega.
    Przy scence z Rozą i Leo wybuchłam takim śmiechem, że aż moja mama zastanawiała się czy wszystko ze mną w porządku. Jak tak dalej pójdzie to zabiorą mnie w białym szlafroczku i zamkną w izolatce. xD
    I oczywiście jak tu wysiedzieć na miejscu do jutra?
    No a co do rozdziałów do przodu to ja mam chyba z 15 pomysłów na rozdziały takie w dalekiej przyszłości, a na aktualne moja mózgownica nie ma żadnego pomysłu. -.- Byłabym niezwykle wdzięczna za pomoc. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają być dłuższe przerwy ? :o
      Aga, nie słuchaj jej ! xD
      Nie pozwolę na to! Słyszysz? Nie pozwolę! xD

      PS. Sorry, ale jak myślę o tym, że będę czekała tydzień następny rozdział, to mam ochotę wyżyć się na moim ojcu rzucając w niego moim śniadaniem xD

      Usuń
    2. No nie wiem, czy tak nie zrobić.
      No dobra, nie będę się nad wami znęcała ;D
      Jak napiszę kolejny, to wstawię. Ale nie wiem jak z tą ręką będzie. Pewnie pojutrze wstawię, zobaczymy jak mi pójdzie xD

      Usuń
    3. Miałam nadzieję że emotka na końcu pomoże zrozumieć ironię pierwszej części komentarza. ;P

      Usuń
    4. Wiem, wiem ;) zrozumiałam, dobra dzisiaj postaram się popisać, a jutro wstawić. Chyba, że będę miała wenę do napisani całego (ale wątpię)xD

      Usuń
  8. Czy Lys zabierze Nicol do restauracji czy na piknik? Ja obstawiam drugą wersję :P

    OdpowiedzUsuń