piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział X

Hejo ;D Dodaję dzisiaj, udało mi się siądnąć na kompa, mama wyszła do fryzjera, bosko! :) 
Jak to dobrze czasem napisać na zapas jeden rozdział, można od razu wstawić po takiej przerwie. Według mnie dość nudny, nic się nie będzie działo, ale już trudno xD
Jeśli są jakieś błędy, to piszcie, nawet go nie poprawiałam, czasu zostało niewiele, nie zdążyłam :D

Zobaczyłam jasnofioletowy, jakby różowy dom z ciemnoczekoladową dachówką, a że kierowaliśmy się w tamtą stronę, domyślałam się już, że to właśnie mieszkanie mojej przyjaciółki, piękne mieszkanie. Szliśmy w ciszy do czasu, aż mój towarzysz nie postanowił tego zmienić.
- Czemu mieszkasz z ciotką? 
Zerknęłam na niego, ale on cały czas patrzył przed siebie, nawet na chwilę swojego wzroku nie przeniósł na mnie. Nie odezwałam się, co miało być jednoznacznym sygnałem, że nie chcę rozmawiać z nim o tym fakcie, ale on jak to on nie zaprzestał drążenia tematu tak, jak zrobiłby to ktokolwiek inny. 
- Co z rodzicami? Dlaczego ich tu nie ma? 
Po raz kolejny milczałam, chociaż zaraz postanowiłam mu odpowiedzieć.
- Człowieku, nie rozumiesz, że nie chcę teraz rozmawiać? O tym, o moich rodzicach? Może o tobie porozmawiamy, co? - Zdenerwował mnie jego brak taktu.
- Dobra, weź wyluzuj. Nie chcesz, to nie mów. Zresztą i tak mało mnie to obchodzi, chciałem tylko przerwać ciszę, nic więcej. 
No tak, mogłam się domyślić
Popatrzyłam na niego ze złością, ale zaraz się ogarnęłam. Dochodziliśmy do ogrodzenia wspomnianego budynku, czyli mój spacer z chłopakiem dobiegał ku końcowi. Całe szczęście. I jak ja mam go poderwać, jak on jest takim denerwującym człowiekiem, że już w kilka minut potrafi mnie tak wkurwić?
- To tu. - Chłopak wskazał ruchem głowy na dom.
- Jakbym się nie domyśliła. - Zironizowałam.
Podeszłam pod bramkę wejściową i nacisnęłam przycisk na domofonie, by po chwili usłyszeć w nim Rozalię.
- Tak? - Wydobyło się z urządzenia.
- Hej, to ja - powiedziałam wesoło.
Potem już usłyszałam charakterystyczne "bzyk", popchnęłam bramkę i wejście stało przede mną otworem. Odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Dziękuję. Za zaprowadzenie mnie tu, oczywiście. 
Zrobiłam w tył zwrot i właśnie chciałam odejść, ale znów musiałam zmienić plany.
- Zaraz, zaraz. Chyba należy mi się jakaś nagroda, prawda? Jak Lysander zasłużył, to ja tym bardziej. - Uśmiechnął się szelmowsko i nadstawił policzek.
- Właśnie ją dostałeś. 
Popatrzył na mnie niezrozumiale, więc postanowiłam rozjaśnić mu wszystko 
- Powiedziałam już to, ale mogę powtórzyć po raz kolejny: Dziękuję bardzo, że mnie odprowadziłeś. - Posłałam mu promienny uśmiech.
- Tylko to? 
Był... zawiedziony?!
- Do zobaczenia juto w szkole - wydukałam. 
Jak tylko to powiedziałam szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, zamknąwszy za sobą bramkę przed samym nosem chłopaka
Zapukałam i usłyszałam niewyraźny krzyk przyjaciółki w stylu: "otwarte!", więc nacisnęłam klamkę i powoli weszłam do środka. Kiedy tylko przymknęłam drzwi, zerknęłam przez wizjer i zobaczyłam oddalającego się Kastiela. Oparłam się plecami o mebel i odetchnąwszy, zdjęłam byty. Usłyszałam kroki dochodzące ze schodów, które kątem oka udało mi się wylukać. Po chwili stanęła przede mną najlepsza koleżanka, jak zwykle całkowicie rozpromieniona. Nie wiem, jak ona to robi, ale zawsze bije od niej taka radość i entuzjazm, że człowiek od razu staje się weselszy.
- Długo kazałaś na siebie czekać. I nie mówię teraz tylko o twoim ponad pół godzinnym spóźnieniu, ale o tym, że jakoś długo ci zajęło dojście tu od bramki. 
Popatrzyła na mnie z wysoko podniesioną jedną brwią.
- No tak, bo ja, to znaczy, przyszłam z Kastielem - wydukałam.
- Więc już zabrałaś się za robotę. Dobrze, bardzo dobrze. Im szybciej, tym lepiej. - Uśmiechnęła się radośnie.
- Nie, nie o to chodzi. Jak niby miałabym tu trafić? Przecież nie wiem, gdzie mieszkasz.
- W takim razie powiedz mi, dlaczego się z nim spotkałaś? 
Pomyślałam sobie tylko: a co to za różnica?
- Mieli próbę. To znaczy Kastiel i Lysander. A ja też z nimi poszłam i oglądałam ich występ. 
Jak tylko znów przypomniałam sobie ich prześmieszne widowisko, to myślałam, że pęknę ze śmiechu.
- Co się tak szczerzysz? - zapytałam.
Rozalii jak zwykle nic nie mogło umknąć.
- A nie, nic. Nieważne. No to po co mnie konkretnie wezwaliście, generale? - zapytałam i zasalutowałam jej.
- Przed tobą nigdy niczego nie da się ukryć, prawda?
- No jasne. Zdziwiona?
- Słuchaj. Musisz mi doradzić. Skoro w piątek wyjeżdżam, to muszę przyszykować trochę rzeczy. Pomożesz mi wybrać odpowiednie ciuchy i jak o czymś zapomnę, to przypomnisz. Co dwie głowy, to nie jedna, no nie? - zapytała rozentuzjazmowana.
 - No tak, tak, to prawda. Ale Roza, przecież jedziecie w piątek, a dzisiaj jest wtorek, nie za wcześnie?
-  Co z tego? A jak coś mi wypadnie i nie będę miała czasu? Muszę spakować dwie walizki, a tego raczej nie zrobię w pięć minut.
- Wybierasz się na rewię mody, czy na wypad ze swoim chłopakiem na weekend? Po co ci aż dwie walizki? 
Dosłownie nie wierzyłam w jej słowa.
- Skąd mam wiedzieć, gdzie mnie zabierze? Może na kolację, czyli potrzebna wieczorowa sukienka. Może na kręgle, czyli coś sportowego. Albo na spacer, czyli coś zwiewnego, ale pociągającego. 
Miałam niezłą bekę z jej głupoty. Może tam, może tam, może tu...
- Prowadź do pokoju, zaraz zaczynamy - powiedziała,, czym wyraźnie poprawiłam jej humor, bo od razu się ożywiła.
Jak na skrzydłach, dosłownie wskoczyła po schodach na piętro, a ja szłam za nią i oglądałam wystrój mijanych pomieszczeń (wybaczcie, nie mam siły opisywać). Dziewczyna zaprosiła mnie do swojego "świata". Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ogromna na pół pokoju szafa. Oj, oj, nie wrócę do domu aż do rana...
- I jak ci się podoba?
- Jest cudnie - odparłam zgodnie z prawdą.
- Bierzmy się do pracy. 
Coś tak czuję, że będzie ciężko...
***
Obudziłam się, ale nie chciałam otwierać oczu. Postanowiłam, że zasnę ponownie, ale strasznie zachciało mi się pić. Podniosłam się ociężale i, z zamiarem pójścia do kuchni, ruszyłam przed siebie w stronę drzwi. Przyśpieszyłam, bo chciałam jak najszybciej z powrotem zanurzyć się w ciepłej toni kołderki, ale nie było to zbyt dobrym pomysłem. Idąc, uderzyłam z impetem o, jak się potem zorientowałam, ścianę. Stałam tak przyklejona do niej plackiem. Ałć... Jęknęłam, a po chwili usłyszałam jakiś głos, przez co omal nie popuściłam. Kurde, włamywacz? Ale jak tu wszedł?
Światło się zapaliło, a jasność była tak porażająca, że zamknęłam oczy.
- Nic, dlaczego przytulasz się ze ścianą? - zapytała zaspana.
Roza? Czemu u mnie nocuje?
Odkleiłam się i otworzyłam szeroko oczy, co nie było łatwym zadaniem, skoro tak jasne światło raziło mnie w gały. W krótką chwilę wszystko sobie przypomniałam. 
"Pomagałam Rozalii, ale co tu robię w środku? Czyżbym zasnęła?" - nie, Nic, srałaś... Matko...
- Czemu tu jestem? Nie wróciłam do domu? - zapytałam ziewając i przeciągając się.
- Byłaś strasznie zmęczona, zasnęłaś o dwudziestej trzeciej, kiedy skończyłyśmy pakowanie. Nie było sensu, żebyś wracała do domu. Zresztą, ledwo trzymałaś się na nogach, daleko byś nie zaszła. Podejrzewam, że zasnęłabyś pod pierwszym lepszym krzakiem.
- No nie, ciotka mi nie da spokoju. Fantastycznie. Muszę iść.
- Chyba cię pogięło jeśli myślisz, że wypuszczę cię teraz, w ciemności, do domu. Zapomnij - zaprzeczyła kategorycznie moim słowom. - Walnij się jeszcze na trzy godzinki, potem wrócisz. 
- Która?
- 2.45, pośpij do szóstej przynajmniej. Teraz i tak cię ciocia nie wpuści, jeszcze pomyśli, że jacyś złodzieje ją nachodzą.
- Dobra, dzięki. Wyślę jej tylko esa, żeby się nie martwiła
"Titi, jestem u koleżanki, nie martw się o mnie. Wszystko jest w porządku. Przychodzę rano."
***
Szłam chodnikiem do siebie zastanawiając się, jakie kazanie odprawi mi ciotka. Kiedy podeszłam do bramki, wyjęłam z torebki klucz i weszłam do domu, cichutko tak, żeby Titi nie usłyszała.
- A skąd to się tak rano wraca, co? 
Stanęłam jak wryta, zaskoczona obecnością cioci. 
Kobieta siedziała na kuchennym krześle i przeglądała poranną gazetę popijając kawę.
- No, byłam u koleżanki. Poma... 
- Okej - powiedziała, przerywając mi, a ja nie zrozumiałam, co ona mówi.
- Że co? 
Nie kapowałam. Nie będzie mi robić żadnych wykładów?
- Chciałam tylko wiedzieć, czy aby nie byłaś na noc u chłopaka, koleżanka w porządku. A teraz leć na górę, szykuj się, a potem zmiataj do szkoły, jasne?
- Co tylko sobie pani zażyczy, panno Titi.
- Titi: Pani - powiedziała twardo, upss... 
Nie chciałam dalej się jej narażać, więc postanowiłam zmykać na górę. Zdjęłam z siebie pogniecione ciuchy, wrzuciłam do kosza na brudy i przekopałam szafę. Triumf! Wybrałam! Jeansowa sukienka, niech będzie.
Plan lekcji: polski, muzyka, matma, historia, wos, geografia. Nie jest aż tak źle, jakoś przetrwam. Włożyłam podręczniki i zeszyty do torby. 6:38, postanowiłam wyprostować włosy, co zajęło mi mniej więcej pół godziny. Wzięłam przyszykowane już wcześniej ubrania i szybko się ubrałam. Makijaż, dziesięć minut. Na zegarku 7:26, jeszcze trochę czasu zostało, wzięłam na kolana lapka i trochę poklikałam. Facebook, Boże, jak ja dawno nie wchodziłam. Posiedziałam kilka minut, po czym postanowiłam wstać i wychodzić. Kiedy byłam na dole, dopiero przypomniałam, że nic nie zjadłam, ja nie mogę... Muszę jakoś przetrwać. Albo nie, wzięłam kasę, kupię coś w sklepie. Nałożyłam kurtkę, wiał cholernie zimny wiatr, a ja nie chciałam się przeziębić. Droga do spożywczaka nie była długa, chwilę później już tam wchodziłam. Podeszłam do lady, grzebiąc się w torbie w poszukiwaniu pieniędzy.
- Proszę puszkę Pepsi. - Usłyszałam nagle.
Ten głos...
Podniosłam wzrok na stojącego koło mnie faceta i zobaczyłam Lysandra. 
- Lysander? - zapytałam głupio, jak zwykle zresztą.
Spojrzał na mnie i od razu na jego twarz wpełzł przyjazny uśmiech.
- Albo poproszę dwie puszki. - Zwrócił się do ekspedientki, a potem do mnie. - Zaczekam na ciebie na zewnątrz.
- Spoko. Zaraz przyjdę, kupię coś do żarcia.
Chłopak zapłacił, przyszła moja kolej, więc wybrałam cynamonkę, którą schowałam do torby, a pieniądze położyłam na blacie. Wyszłam, a tak jak powiedział mój kolega, tak czekał przed wejściem na mnie.
- Trzymaj. - Chłopak wyciągnął do mnie rękę z napojem.
- No coś ty. Kupiłabym sobie sama, nie przesadzaj - zaprzeczałam.
No bo kurde, nikt nie musi mi niczego kupować, mam swoją kasę. Teraz mam, nie to, co kiedyś.
- Nie gadaj, tylko bierz. 
Nie chciałam wyjść na zrzędę, więc chwyciłam puszkę i tak jak towarzysz, otworzyłam,
- A tak w ogóle to cześć. Nie przywitaliśmy się nawet.
Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się. 
- Ostatnio bardzo często na siebie wpadamy, nie uważasz?
Musiałam podzielić się z nim moimi jakże błyskotliwymi i interesującymi przemyśleniami. Chłopak przez chwilę się nie odzywał, jak gdyby się nad czymś zastanawiał.
- Przeznaczenie? - zapytał, a ja chyba lekko się zarumieniłam, dlatego odwróciłam głowę w drugą stronę. - Co tam widzisz takiego ciekawego?
- Słu-słucham? - Spojrzałam na niego.
- Pytałem, co tak zacięcie obserwujesz? - Uśmiechnął się, gdy zlokalizował wypieki na moich policzkach.
- Eee, nie, nic takiego. 
- Jak minęło twoje wczorajsze spotkanie z Rozalią? - zapytał, neutralnie zmieniając temat. 
- W porządku. Pomagałam jej trochę w przygotowaniach na jej wyjazd z Leo.
- A oni nie wyjeżdżają w piątek? Brat mi coś mówił o tym wypadzie, ale z tego, co zrozumiałem, wyruszają w piątek.
- Dokładnie tak. Sama się zdziwiłam, ale Rozalia jest bardzo przejęta tym faktem, widziałam, że już nie może się doczekać. Oni naprawdę mocno się kochają - rzekłam rozmarzona. 
- To prawda. - Spojrzał na mnie. - Masz jakieś plany na dzisiaj? To znaczy, nie musisz się tłumaczyć, tylko chcę się dowiedzieć, czy masz czas. 
Zerknęłam na niego z ukosa
- Nie, nie robię nic szczególnego. Po szkole do domu i będę się nudzić zapewne, siedząc przed telewizorem. Dlaczego pytasz? 
Doskonale wiedziałam dlaczego, zadałam to pytanie tak dla zasady. Swoją drogą zastanawiałam się, gdzie chce mnie zaprosić, bo to było pewne.
- Mam dwa bilety na "Anioły w Ameryce", może chciałabyś ze mną pójść? Dziś premiera. 
Wyjął dwa kartoniki z kieszeni.
"Uoo, idziemy do kina! Supcio!"
- Chcesz mnie zabrać? Poważnie? - zapytałam kulturalnie, chociaż od razu chciałam się zgodzić, przecież mam szansę spędzić z nim trochę czasu tylko we dwoje, a to wystarczający argument.
Kiedy kiwnął głową w potwierdzeniu, znów się odezwałam 
- W takim razie pewnie, że pójdę. - Uśmiechnęłam się.
- Zaczyna się o siedemnastej, a teatr jest na drugim końcu miasta, więc może pojedziemy od razu po szkole?
"Wat? Teatr? Idziemy do teatru, nie do kina? O nie... Dobra, ogar. Jakoś wytrzymam, muszę."
Zrobiłam dobrą minę do złej gry, nienawidziłam teatrów od zawsze. Ile razy tam byłam zawsze wiało nudą, więc jakoś niezbyt kwapiłam się do częstego odwiedzania tego miejsca.
- Dla mnie super. Może lepiej już chodźmy, bo się spóźnimy.
Bardzo pragnęłam zmienić temat, żeby nie zauważył mojego niezadowolenia.
- Jasne - powiedział z uśmiechem.
Chciałam mu jakoś podziękować, więc chwyciłam go za ramię i kolejny raz cmoknęłam go w policzek. A to chyba dlatego, że sprawiałam tym nie tylko radość jemu, co widziałam na twarzy chłopaka, ale też sobie. Spojrzeliśmy nawzajem w oczy, a ja znowu się zarumieniłam, eh...
Ruszyliśmy do szkoły.
***Kastiel***
Szedłem właśnie do budy. I tak byłem już w beznadziejnym humorze, w końcu z czego miałem się cieszyć? Że znowu dostanę ze dwie albo trzy pały? No i jeszcze to... Przechodzę przez ulicę i co widzę? Mojego najlepszego kumpla i tą nową laskę. Stoją naprzeciwko siebie i patrzą w oczy. Jakby tego było mało, po chwili dziewczyna wspina się na palce i całuje go w policzek. A zaraz się do siebie uśmiechają. Piorun by to trzasnął... Zajebiście, po prostu zajebiście...



Teraz rozdziały będą, jak sądzę, wstawiane rzadziej ze względu na to, że już niecałe 2 miesiące do końca semestru i trzeba się trochę podciągnąć, bo oceny i średnie z biologii, gegry i historii nie są za ciekawe. :(

Przeczytałaś? Komentuj! ;D

9 komentarzy:

  1. Jest! Przeczytałam. Rozdział cudowny. No po prostu kocham, kocham kocham! I nie dziwię się Nic. Też niecierpię teatrów. A tak wgl...Zapraszam na mój nowy blog :

    http://not-everything-is-so-easy.blogspot.com/

    PS.Sorki za spam xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział. ♥
    Życzę powodzenia w poprawianiu ocen. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, przyda mi się ;D
      Chociaż w sumie to nie, kij im w oko, nie będę niczego poprawiać, najwyżej dostanę dwóję z historii na semestr, dupa tam xD

      Usuń
    2. widze podejście takie jak moje haha ;d + w drugim semestrze bardziej się postaram, taaaa dupa ! :D

      Usuń
  3. Ooooo, jak słodko ♥.♥ Czyżby Kazik był zazdrosny? ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!!!!! Love it! A i pamiętaj u mnie też zostawiaj komentarze! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział epicki *.*
    Jest taki jeden błąd, ale to raczej literówka:
    Spojrzał na mnie i od razu na jego twarz wypełzł przyjazny uśmiech - wpełzł
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. P ty niegrzeczna xD
    Boskie, boskie chce wiecej<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany jakie wciągające :D Pięknie piszesz :D

    OdpowiedzUsuń